Ocknęła się, kiedy na policzkach poczuła zimne krople. Była przerażona, tym co się wydarzyło, tym wspomnieniem, które ciągle za nią podążało. Śmierć jej rodziców była na tyle głośna, jak bardzo tajemnicza. Śledczy nie byli w stanie stwierdzić, co ostatecznie spowodowało wypadek, więc ludzie to podchwycili i zaczęli tworzyć plotki. Oliwy do ognia dodał fakt, że siostra Leny, zmarła dobę po tragedii. Treningi stały się dla niej katorgą, a codzienne czynności, czymś niemożliwym do wykonania. Dużej pomocy udzielili jej Anna i jej mąż, którzy systematycznie namawiali ją do powrotu na lód. Po kilkunastu latach udało im się to, z dosyć dobrym skutkiem. Do dziewczyny wróciła pasja, to czego potrzebowała najbardziej, ale zakończyła się kontuzją nogi, która całkowicie wszystko znowu przekreśliła. Nie pozostawało nic innego, jak się poddać i raz na zawsze skreślić nadzieje o spełnieniu marzeń.
Nie mogła jednak zrozumieć, co oznaczał ten pierwszy sen. Była ona, Wojtek i ktoś jeszcze, kogo twarz była rozmazana. Była też jej bransoletka, którą tak bardzo pragnęła założyć na rękę i przysiąc sobie, że już nigdy jej nie zgubi. Sytuacja ją przerastała, a myśl, że nie było z tego żadnego wyjścia, przytłaczała. Narzuciła na ciało płaszczyk i skierowała się w stronę hotelu, gdzie szybko trafiła do swojego pokoju. Nie miała zamiaru schodzić ani na obiad, ani na kolacje, nie chciała mieć tego dnia kontaktu z kimkolwiek.
*
Usłyszała na dole ciche wołanie jej imienia i gromkie śmiechy piłkarzy. Nie miała nawet siły sprawdzać, co jest przyczyną ich dobrego humoru, bo szczerze mówiąc, niezbyt ją to obchodziło. Może brzmiało to narcystycznie, ale miała już dość ich towarzystwa, bo tylko jeszcze bardziej się przygnębiała. Zdziwiło ją, to kiedy usłyszała głos Grzegorza. Przecież on miał być w swoim domu, miał wyjechać, więc co robił tu razem z kadrą? Westchnęła głęboko i wstała, przy okazji poprawiając wszystkie nierówności na ubraniu i zaczesując włosy. Nie wyglądała idealnie, ale tragedii nie było, przy nich i tak nie musiała się starać wyglądać, jak modelka z pierwszej strony gazety. Uchyliła drzwi i niechętnie zeszła na dół, widząc praktycznie całą kadrę zebraną w kółeczku, otaczającą kogoś, kogo dostrzec jeszcze nie mogła.
-Ktoś mnie wołał?- zapytała, a wszyscy obrócili się w jej stronę, odsłaniając Grzegorza Krychowiaka. Całą sytuacją zdziwiony był nawet jego przyjaciel, który patrzył na wszystkich, nie kryjąc zażenowania ich zapewne "mądrym inaczej" pomysłem. Ciekawość, co znowu wymyślili, narastała i pozostawało tylko czekać, na śmiałka, który odważy się coś powiedzieć. Stali tak kilka minut, dopóki w drzwiach nie ukazała się sama Ludmiła Grzelak. Lena przewróciła oczami, to po to była tutaj wołana? Nic nie miała do Ludmiły, ale nie była to też sytuacja, o której trzeba ją było zawiadamiać. To nie jej życie, nie jej sprawa.
-Cześć- uśmiechnął się Wojtek. Tak pięknie na nią patrzył, wszystko przeszyte było emocjami kryjącymi się w jego wnętrzu. Czuć było pomiędzy nimi pewnego rodzaju napięcie. Dziewczyna uśmiechnęła się i spuściła swój wzrok w dół, co jakiś czas wracając nim na twarz Leny.-Co ty tutaj robisz? Przyjechałaś na nasz mecz?- dopytał, niedowierzając.
-Tak właściwie, to przyjechałam, bo Grzegorz nalegał- stwierdziła poważnie, nie wyglądając na zadowoloną całą tą sytuacją.
-Co wy wymyśliliście?- podniósł brew, co chyba miało oznaczać, że snuje jakieś podejrzenia, ale wyglądało komicznie, więc większość zaczęła się śmiać.
-Nic, tylko pewna osoba ma ci coś chyba do powiedzenia- zaczął Kuba.-Prawda?- dodał ostrzej, patrząc na blondynkę. Nastąpiła cisza i każdy czekał zniecierpliwiony na to, co miało wydarzyć się później. Sama Lena zaczęła interesować się całym wydarzeniem, przecież niecodziennie piłkarze wpadają na coś, w co jeszcze zamieszana jest najprawdopodobniej przyszła żona jednego z nich.
-Bo tak właściwie... no ja cię trochę okłamałam wtedy, kiedy do mnie przyszedłeś- stwierdziła poważnie i oddała jakąś rzecz Wojtkowi. Gawlik nie mogła z tamtej odległości ocenić, co znajdowało się w rękach chłopaka i nie chcąc dociekać bardziej oraz patrzeć na załamanego bramkarza, poszła w stronę pokoju. Kłamstwo, jakie by nie nie było, jest straszne i nie na nim powinno się budować związek. Fundamentem udanej relacji jest szczerość, więc jeżeli nie zależało Ludmile na tym, nie zależało jej również na Wojtku. Kilkanaście minut później leżała obok chłopaka w ciszy, przyglądając się sufitowi. Potrzebowali tego, potrzebowali siebie, po prostu bez żadnych tłumaczeń i zbędnych rozmów, roztrząsających problemy.
-Nie nadaję się do związków- stwierdził nagle Szczęsny, przez co Lena się roześmiała.
-Mam propozycje.
-Słucham.
-Jeżeli nikogo sobie nie znajdziemy do czterdziestego roku życia i dalej będziemy tkwili w klubie singli... weźmiemy ślub- zaczęła się jeszcze mocniej śmiać i wyciągnęła rękę w stronę towarzysza.
-Zgoda!- uścisnęli sobie dłoń i ponownie opadli na łóżko.
Od Autorki:
PISAŁAM TEN ROZDZIAŁ KILKA RAZY I ZMIENIAŁAM GO CHYBA KOLEJNE KILKA RAZY, A KIEDY GO POPRAWIŁAM MYŚLAŁAM, ŻE JEST OKEJ. BYŁO TAK DO CZASU, AŻ GO ZNOWU PRZECZYTAŁAM, CZYLI OSTATNIO. OGÓLNIE TO MAM NAPISANY JUŻ ROZDZIAŁ 28, WIĘC MOŻE NIEDŁUGO UDA MI SIĘ ZAMKNĄĆ TĘ HISTORIĘ.
A tymczasem życzę wam dobrego tygodnia (sobie też, bo powrót po feriach będzie ciężki). ♥
CZYTASZ
Kopciuszek I Wojtek Szczęsny ✔
FanfictionPrzypadek chciał, żeby tego wieczora zatańczyli. Los zadecydował, żeby porozmawiali ze sobą. Oni tego jednak nie wykorzystali. Pochłonięci obowiązkami i zaślepieni karierą nie zauważyli, że osobą, której szukają, są oni sami. Lena Gawlik podczas cha...