-Nikt nie szedł- stwierdziła poważnie, rozglądając się we wszystkie strony. Odstąpiła o krok w tył i spojrzała w oczy bramkarzowi.
-Szedł, szedł- podrapał się po karku i oboje skierowali się w swoje strony. Wojtek nie wiedział, co nim kierowało, to był impuls spowodowany stresem. Miał ważną sprawę do załatwienia, a nazywała się ona "Ludmiła Grzelak". Przyjechał tu specjalnie dla niej, przy okazji zabierając ze sobą Lenę. Była dla niego jak siostra, wspaniała przyjaciółka, więc chciał w pewnym sensie poradzić się jej, co ma zrobić, jeżeli dziewczyna okaże się tą osobą, albo i nie. Wziął głęboki wdech i wyłączył telefon, bo nie miał zamiaru czytać głupot, które wypisują jego koledzy. Położył się spać i myśląc o dziewczynie, zasnął.
*
Obudziły go promienie słońca, które dosyć mocno przebijały się do pokoju. To był TEN dzień, dzień, który miał być przełomem w być może całym jego życiu. Zadowolony wstał i skierował do łazienki, a potem zszedł na śniadanie, gdzie zastał Lenę w towarzystwie jakiegoś chłopaka.
-Dzień dobry- przywitał się na tyle głośno, żeby go usłyszeli i zwrócili uwagę.
-Dzień dobry- odpowiedział chłopak, a Lena kiwnęła tylko głową. Patrzyła w zupełnie inną stronę, a jej twarz przypominała buraka.
-Mogę?- zapytał, chcąc usiąść obok dziewczyny. Była na niego zła? Nie, bardziej było jej wstyd za to, że nie potrafiła się sama wybronić przed tym, co wczoraj się stało. Po raz kolejny kiwnęła głową, a on nie wiedział, co innego może zrobić poza przeproszeniem jej.
Godzinę później jechali już w stronę domu Ludmiły, znalezienie jej adresu nie było trudne, chociaż do najłatwiejszych zadań nie należało. W samochodzie panowała przerażająca cisza, nikt się nie śmiał, nie śpiewał ani nie droczył ze sobą. Było nudno, zupełnie inaczej niż zazwyczaj.
-Przepraszam, naprawdę nie powinienem cię całować. No nie obrażaj się już- szturchnął ją w ramię i uśmiechnął, co zrobiła i ona.
-Nie obrażam się, chodziło o coś innego, ale już nieważne. To gdzie dzisiaj jedziemy?
-Kojarzysz Ludmiłę Grzelak? Była na waszym balu.
-Emm kojarzę imię i nazwisko, ale jej samej niezbyt. To do niej jedziemy?- poruszyła charakterystycznie brwiami.-Uuu czyżby ktoś się zakochał?
-Może, może. Poczekasz chwilę w samochodzie?- zapytał, kiedy dotarli już na miejsce. Wyszedł z auta, będąc pewnym, że to może być bardzo ważna chwila dla jego życia. Wszedł na samą górę i zapukał, przy okazji wyciągając bransoletkę z kieszeni. Cały czas miał ją przy sobie, ponieważ obiecał sobie, że dopóki nie znajdzie właścicielki, to on będzie za to odpowiedzialny. Była talizmanem dla tamtej dziewczyny, więc była też talizmanem dla niego. Minuty dłużyły się, a nikt nie otwierał. Może pomylił adresy? W końcu nikt nie jest nieomylny. Zaczął wracać myślami do tamtej nocy. Ten piękny ogród idealnie pasował do atmosfery panującej podczas całej uroczystości. Jej oczy były śliczne, żałował, że tak mało mógł na nie patrzyć, ponieważ tylko będą wewnątrz budynku. Była delikatna, krucha, a w jej słowach było pełno żalu i rozpaczy. Nie obwiniała jednak świata za tragedię, która ją spotkała. A spotkała i to wielka, właśnie to mu się w niej najbardziej podobało, to pogodzenie się z ciężkim faktem, chcąc tym samym zacząć coś nowego. Kiedy chciał już odchodzić, drzwi rozchyliły się, a w nich stanęła śliczna blondynka z lekko kręconymi włosami.
-O matko boska, Wojtek Szczęsny- powiedziała, zasłaniając swoje usta ręką. Uśmiechnął się i zapomniał wręcz języka w buzi.
-Dzień dobry- podał jej swoją dłoń.
-Co pana tu do nas sprowadza?- westchnęła nadal bardzo uśmiechnięta.
-Tak właściwie, mam do pani małe pytanie. Może to zabrzmi dziwnie, a może los nie będzie się ze mną bawił i ześle mi szczęście, którego zawsze pragnąłem- zaczął, nie będąc do końca pewnym, czy robi dobrze. Nie chciał, żeby potem w mediach znowu grzmiało o jego poszukiwaniach, albo o czymkolwiek, co mogło spowodować, że jego spokój legnie w gruzach.
-Słucham- stwierdziła zaciekawiona.
-Czy ta bransoletka należy do pani? Wiem, że to naprawdę brzmi dziwnie, ale jeżeli to ty, to będę naprawdę szczęśliwy, bo to, co poczułem tego wieczora na balu, było niesamowite, poczułem, że mam bratnią duszę i nie chciałem zabierać czyjejś własności.
-Ohh, o jeju, nie wiem jak zareagować, bo... tak, to moja bransoletka- jego serce zaczęło bić, a osoba, która przyglądałaby się całej sytuacji, mogłaby nawet stwierdzić, że w oczach zaczęły zbierać się łzy.
Od Autora:
Wolę nie komentować tego, co ostatnio się działo z moimi opowiadaniami, ponieważ jak możecie zauważyć, aktualnie na moim profilu jest tylko to fanfiction.
Mamy kolejny rozdział, który miał już być dodany tydzień temu, niestety z pewnych względów nie mógł się pojawić, za co też przepraszam.
Szczerze mówiąc, tak czytam sobie ten rozdział i czytam... i coś mi w nim nie pasuje, a wydawał mi się przez ten cały czas, być fajny
AHH NO I TRUMNĘ JUŻ SOBIE KUPIŁAM ZA TO CO POWIEDZIAŁA LUDMIŁA, TAKŻE LUZIK ARBUZIK.
Skrobnij jakiś komentarz ♥
CZYTASZ
Kopciuszek I Wojtek Szczęsny ✔
FanfictionPrzypadek chciał, żeby tego wieczora zatańczyli. Los zadecydował, żeby porozmawiali ze sobą. Oni tego jednak nie wykorzystali. Pochłonięci obowiązkami i zaślepieni karierą nie zauważyli, że osobą, której szukają, są oni sami. Lena Gawlik podczas cha...