24

708 53 11
                                    

  Dwa tygodnie minęły tak szybko, że nim Lena zdążyła zrozumieć, że to właśnie dzisiaj spotyka się z Wojtkiem, on już stał przed jej drzwiami. Była ostatnio zakręcona za sprawą pewnego młodzieńca o imieniu Kamil, którego poznała przy okazji wypadu ze starą znajomą do teatru. Co prawda tamtego wieczora nie miała wielkiej ochoty na wyjście z domu, ale jak widać, okazało się to dobrą decyzją. Poznała wspaniałego człowieka, który bardzo zmienił jej światopogląd, wreszcie przestawało jej brakować nieznajomego. Miała szanse otworzyć się na świat i spojrzeć na niego z innej perspektywy. Dzięki Kamilowi zrozumiała, że uczucie niepewności ją niszczy i ostatecznie zakończyła sprawę tajemniczego mężczyzny z balu. Nie miała zamiaru go ponownie szukać, liczyło się tylko tu i teraz, do którego on nigdy się nie zaliczał. Dzięki niemu zdobyła się również na odwagę i porozmawiała z Magdą. Nie było to łatwe zadanie, w końcu tłumaczenie komuś tak bliskiemu, że nie chciałeś zepsuć czyjegoś związku, nie ma prawa takie być. Jej przyjaciółka jednak po głębszym przemyśleniu sobie wszystkiego, zrozumiała i życie toczyło się dalej.

-Chcesz soku?- zapytała bramkarza, nie orientując się jeszcze, kiedy tak właściwie straciła cały ten czas. Nie zauważyła przecież nawet, że to już dzisiaj przyjeżdża jeden z jej znajomych. Pomimo tego, że minęły kolejne dwa tygodnie, jej decyzja nie ruszyła się w żadnym stopniu, wszyscy mogli tylko przypuszczać jak ciężka to sytuacja dla niej była.

-Nie, dziękuję, nie mam ochoty.

-A coś do jedzenia?- dopytała z grzeczności i oparła się o blat kuchenny, po czym zdała sobie sprawę, w jak odległej rzeczywistości właśnie żyje.

-Chcesz być moją kelnerką? Kusząca propozycja, ale to ja mam plany z tobą związane i to ja dzisiaj będę ci służył- roześmiała się, słysząc, z jaką powagą to mówi. Absurdalne było to, żeby ktokolwiek jej usługiwał, nie była księżniczką na ziarnku grochu. Doskonale potrafiła sama poradzić sobie z sobą, swoimi problemami i trudnymi decyzjami, wyjątkiem była tylko ta jedna.

-Mam ubrać dresy, zjeść bułkę z bananem albo na wszelki wypadek zaparzyć sobie melisę?- podeszła do niego i usiadła na krześle naprzeciwko. Nie do końca ufała jego intuicji w sprawach niespodzianek, już raz to zrobiła i skończyło się na tym, że wylądowała na drugim końcu Polski, przesiadując w hotelu albo samochodzie. Nie, żeby nie lubiła spędzać z nim czasu, ale na pewno przyjemności nie sprawiało jej ciągłe słuchanie o idealnej Ludmile, która jak każdy wie, okazała się oszustką. Podniosła brew, aby nadać sytuacji trochę powagi pomimo całego komizmu.

-Ubierz się, jak ci jest wygodnie, bułka z bananem zawsze się przyda, w końcu potrzebujesz sił, a co do melisy, jestem chyba dzisiaj wyjątkowo opanowany, spokojny, więc nie powinienem i ciebie wyprowadzać z równowagi.

*

Po czterdziestominutowej podróży w jakieś nieznane jej dotąd okolice, dojechali na miejsce, gdzie panował względny spokój. Zero tłumów, można wręcz powiedzieć, że jak na sobotnie popołudnie było aż nadto cicho. Sam budynek, przed którym właśnie się znajdowali, przypominał hale, ale wyglądem zbyt wiele o sobie nie mówił. Równie dobrze mogła to być hala, w której organizowane jest jakieś spotkanie albo targi, a równie dobrze mogło to być miejsce do trenowania jakiś miejscowych klubów piłkarskich. Dużo bardziej skłaniała się ku drugiej opcji, ponieważ na co innego mógł wpaść Wojciech Szczęsny, przyjeżdżając do Polski pomiędzy jednym meczem a drugim.

-Mam nadzieję, że mnie nie zabijesz- wypalił i zamknął drzwi samochodu. W jego głowie pojawiało się tysiąc myśli na minute i coraz bardziej przytłaczało go to wszystko. Nie wiedział, co Lena lubi, czym dokładnie się interesuje, nawet jej przeszłość poza utratą rodziców nie była mu znana, dlatego też pomysł z zabraniem jej na lodowisko wydawał się dosyć ryzykowny, zważywszy na to, że nie miał pojęcia, czy dziewczyna miała kiedykolwiek łyżwy na nogach.

-Czemu miałabym to zrobić? Jeżeli tylko nie zabrałeś mnie na spotkania dla oszołomów i nie będziesz chciał mi za wszelką cenę pomóc, to jesteś bezpieczny.
Skierowali się w stronę wejścia, a gdy tylko przekroczyli próg wielkich drzwi, dwudziestoczterolatka zrozumiała gdzie się znajduje. Tę atmosferę poznałaby wszędzie i to właśnie było najgorsze. Automatycznie w jej oczach pojawiły się łzy, nigdy nie przypuszczała, że się tu znowu znajdzie, przecież lodowiska przywoływały w niej głównie te złe emocje oraz wspomnienia, których od dawna nie chciała w sobie mieć.

-Wszystko dobrze?- zapytał, nie do końca przekonany, że dobrze zrobił. Na własne oczy mógł zobaczyć jej niebywałą reakcję, której niczym nie potrafił usprawiedliwić. Dla niego było to zwykłe lodowisko, miejsce, w którym przejedzie się kilka razy, a potem wróci do domu i obejrzy pierwszy lepszy film w telewizji. Dla niej za to było to coś dużo więcej, co ciągnąć będzie się do końca życia z niekoniecznie dobrym skutkiem.

-Możemy już tam wjechać? Chcę pojeździć.- Nie dowierzała, że te słowa wypływają z jej ust, były absurdalne i zupełnie zaprzeczały wszystkiemu, co właśnie odczuwała. Zupełnie odwrotne uczucia powodowały, że najbardziej kumulowała się w niej złość, miała ochotę na zemstę. Tylko na czym miała się zemścić, na lodzie? Przecież to bez sensu, równie dobrze mogłaby nienawidzić samochodów za to, że to przez nie nie ma pełnej, szczęśliwej i prawdziwej rodziny, że nie mogła nigdy nauczyć siostry pierwszych kroków na łyżwach ani że nigdy nie mogła pokłócić się z nią o to, kto zajmuje dłużej łazienkę. Przecież to takie przyziemne sprawy, a dla niej były najważniejsze na świecie i nie zmieniało to faktu, że nie miała prawa oczekiwać od kogokolwiek, że to jeszcze poczuje, bo było to po prostu niemożliwe.

-Jesteś pewna?- dopytał, nadal nie wiedząc, dlaczego tak zareagowała.

-A co, przyjechaliśmy tu, żeby popatrzyć na innych, ledwo jeżdżących ludzi?- wzruszyła ramionami i o dziwo ta lekka zgryźliwość pozwoliła Wojtkowi uwierzyć, że może nie jest jeszcze tak źle, jak wydawać by się mogło. Z lekkim uśmiechem zaczął kierować się za dziewczyną, ale gdy tylko dotknął kieszeni swoich spodni i poczuł, że brakuje w nich jednej, dosyć ważnej rzeczy, wpadł w panikę. Zabieranie bransoletki L.G wszędzie, gdzie tylko się da, było chyba złym pomysłem.  

Od Autorki:

Oto przybywam z nowym rozdziałem, nowym bohaterem i nowymi przemyśleniami Leny Gawlik.

Co ja mogę więcej napisać... czekajcie na następne rozdziały! Miłego dnia i dobrego tygodnia!

Widzimy się z nowym rozdziałem najprawdopodobniej w następny weekend.

Skrobnij jakiś komentarz ♥

Kopciuszek I Wojtek Szczęsny ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz