Rozdział 9

248 39 35
                                    


Akcein wstał i mruknął pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa. Przed chwilą przyglądał się z bliska śladom sarny. Musiała przechodzić tędy niedawno. Wiatr jeszcze nie zdążył zniekształcić odcisków jej racic. Chłopak zgrabnie wskoczył na grzbiet swojego konika i dał mu znak by ruszył. Nadal wpatrując się w ślady jechał przez około dziesięć minut, gdy zauważył coś czego nie powinno tu być. Na trop sarny nakładał się inny. Nie były to odciski kopyt zwierząt, musiał je zostawić człowiek. A raczej ludzie. Zeskoczył z siodła i ukucnął. Ludzi było chyba sześciu. Po głębokości śladów można było wnioskować, że byli to sami mężczyźni.

– Nie wygląda mi to za dobrze, bo jestem pewien, że to nie są ślady uczestników tego konkursu.

W odpowiedzi Arcos parsknął. Mogło to znaczyć tyle co: aha, ale równie dobrze przekaz mógł brzmieć: nie podobają mi się te odciski butów.

– Choć, musimy się dowiedzieć o co chodzi.

To może być niebezpieczne. Może lepiej wróćmy do obozu i poprośmy o pomoc tę dziewczynę z mieczem? Wyglądała jakby umiała się posługiwać tą swoją długą wykałaczką.

– Arcos, nie wierzę. Boisz się? – chłopak uśmiechnął się ze satysfakcją. Wreszcie przyłapał Arcosa na wyznaniu strachu.

Nie, mówię tylko, że to niebezpieczne.

– Po pierwsze: nie potrzebuję pomocy, sam sobie poradzę. Po drugie: miałbym powiedzieć Aimrze, że się boję i potrzebuję niańki? Po trzecie: gdybym ja zawiódł to jesteś jeszcze ty. Poradzisz sobie w każdej sytuacji. Po czwarte: skąd mamy wiedzieć czy to nie są mieszkańcy? Może ten trop to ich ślady, które zostawili wracając z polowania? – chłopak w to nie wierzył, ale było to możliwe. Poklepał konia po szyi, uspokoił i szepnął mu na ucho:

– No, a teraz co o tym myślisz?

Konik prychnął po raz drugi i lekko potrząsnął grzywą, był gotów.

*****

Katana spoglądała na Aimrę i wyglądała jakby połknęła coś bardzo gorzkiego. Kurierka przyglądała się wojowniczce od dawna i nie zamierzała przestać. Nie podobała się jej sama obecność młodej czeladniczki. Czemu? Nie wiedziała.

Może zbytnio ją podejrzewam – rozmyślała, ale miała powody by się dziwić. Aimra była zupełnie inna niż reszta normalnych dziewczyn w jej wieku. Nie przykładała wielkiej wagi do wyglądu. To było dziwne, Katana na przykład zawsze starała się ładnie wyglądać. Aimra na dodatek nie szczebiotała jak każda panienka, była cicha i tylko czasami się odzywała. A jeśli dziewczęta gadały na okrągło o nowych sukniach, względnie o cudach natury, to nowo przybyła wolała rozmowy na tematy poważne.

Teraz Aimra siedziała na boku i ostrzyła swój miecz, no właśnie, miecz. Katana nigdy nie widziała, by kobieta posługiwała się taką bronią. Co prawda aralueńska księżniczka – Cassandra - używała broni białej, ale to nie był miecz. Muszę spytać Aimrę o tą ostrą wykałaczkę – pomyślała kurierka.

Okazja nadarzyła się szybciej, niż by się Katana tego spodziewała. Brązowowłosa wojowniczka skończyła ostrzyć broń i usiadła na ziemi. Widząc to druga, blondwłosa dziewczyna przysiadła na pieńku i spróbowała zacząć rozmowę.

– Jesteś rycerzem? – zapytała przyjacielskim tonem.

– Nie, już mówiłam. Jestem czeladniczką – głos Aimry był spokojny i głęboki.

– Z jakiego lenna jesteś? – Katana starała się podtrzymać rozmowę.

– Z Seacliff – padła krótka odpowiedź.

– Aaa... byłam tam kiedyś. Uczysz się tam?

– Nie, lekcje biorę w innym lennie – Aimra odpowiadała tym samym tonem, jakby od niechcenia.

– Jakim? – gdyby nie kilkuletnie ćwiczenia, które musiała przejść Katana, by stać się kurierką, już dawno rzuciłaby się na tą dziewczynę, albo przynajmniej rzuciłaby tą rozmowę.

– Rosequinn.

– Nie słyszałam o nim, gdzie leży?

– Na północnym-zachodzie królestwa.

– Więc... pobierasz lekcje w tamtejszej szkole rycerskiej? – pytanie było dość oczywiste, ale odpowiedź zaskoczyła blondynkę.

– Niezupełnie.

– Jak to niezupełnie? – Katana była ciekawa o co chodzi.

– Mam lekcje indywidualne.

– Co ty nie powiesz, a u kogo? – lekcje indywidualne były naprawdę rzadko spotykane. Nawet sam sir Horace – pierwszy rycerz królestwa – uczył się w szkole rycerskiej swojego lenna.

– U Wennylocka.

– Coś o nim słyszałam...

– Jest znany. Nie aż tak jak MacNeil, ale jednak znany. Czasami się ich porównuje – mimo że
w głosie Aimry wcześniej nie słychać było emocji, Katana wychwyciła w nim nutkę dumy. Kurierka znała opowieści o Mac Neilu, mistrzu nad mistrzami. Wiedziała, że rycerze go uwielbiają. Skoro Aimra twierdziła, że Wennylock jest porównywany do niego, to naprawdę mogła być dumna ze swojego nauczyciela.

– Jestem głodna, ciekawe kiedy Akcein wróci... – głos wojowniczki wyrwał ją z zamyślenia.

– Tak, rzeczywiście coś się wlecze z tym polowaniem.

*****

– Nie wierzę... – uczeń zwiadowcy wypowiedział te słowa prawie bezgłośnie. Leżał pod jakimś drzewem, osłonięty krzakami i owinięty peleryną. Pomimo to miał stąd dobry widok na to, co go tak zdziwiło. A było to obozowisko. Na środku płonęło ognisko, po bokach stało sześć jednoosobowych namiotów. Prz ogniu siedziało sześciu mężczyzn. Jedli mięso i popijali jakimś trunkiem. Mieli skośne oczy i inny odcień skóry. Taki bardziej ... żółtawy?

Właśnie tu przyprowadziły go ślady. A mieszkańcy obozu z pewnością nie wyglądali na miejscowych. Wyglądali jak wojownicy z krwi i kości. Mieli szable i tarcze. Ich konie były podobne do koników zwiadowców. Wszystko to łączyło się w jakąś spójną całość, coś się Akceinowi kojarzyło, ale nie wiedział co. Kim oni byli? Nie wiedział.

Gdybym bardziej słuchał Gilana... – pomyślał. Jeden z siedzących wstał i coś powiedział do swoich towarzyszy. Ci zgodnie kiwnęli głową, po czym stojący, czarnowłosy mężczyzna odszedł na drugą stronę obozowiska. Reszta jeszcze chwilę posiedziała i też odeszła, każdy do swojego namiotu. Wtedy Akcein zrozumiał co robił tamten mężczyzna- miał wartę i robił obchód. Uczeń zwiadowcy cicho wycofał się ze swojego punktu obserwacyjnego i wrócił do konika.

– Mamy ciekawe wieści dla naszych drogich panienek.

**********

Podoba się, czy nie?

Akcja zaczęła nabierać tępa, więc ja się ustabilizuję. Rozdziały co trzy dni. Jak na razie;) Serdeczne pozdrowienia dla stałych czytelników. A skoro już jesteśmy przy tym temacie...

44 wyświetlenia. Łał. Nie. Wierzę. Na początku jarałam się trzema wyświetleniami. To właśnie z tej okazji wrzucam drugi rozdział tego dnia i dodatkowo pierwszą część "mów mi Misha"

Pozdrawiam i zachęcam do zajrzenia:)

WildAntka

Zwiadowcy: Zaginiony mieczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz