Rozdział 64

129 14 3
                                    

– Musimy być ostrożniejszy.

Aimra spojrzała na Akceina i zmarszczyła brwi.

– Z jakiegoś konkretnego powodu, czy tak po prostu? – spytała, zniżając głos, by potencjalny przeciwnik w okolicy jej nie usłyszał.

Akcein przystanął, więc zrobiła to samo. Chłopak nasłuchiwał przez chwilę, a potem wskazał ręką kierunek na lewo od Aimry.

– Jesteśmy teraz bliżej pola walki, prawda? Jest tam? – upewnił się, wciąż trzymając wyciągniętą rękę.

Aimra odruchowo skinęła głową, ale zaraz potem się poprawiła:

– Tak, dzieli nas od niego... Pięćdziesiąt metrów? Tak przypuszczam.

– Jeśli jakiś Temudżein się gdzieś tu kręci, łatwo nas usłyszy. Musimy uważać.

– Jasne. Idziemy dalej? – Ponieważ Akcein nie oponował, ruszyli. Do najbliższego punktu medycznego było już blisko. Po niecałych dwóch minutach marszu, Akcein gwałtownie stanął, ruchem ręki zatrzymując również Aimrę. Nim ta zdołała cokolwiek powiedzieć, przyłożył palec do ust i ostrożnym ruchem dłoni wskazał kierunek za nią.

– Ktoś tam jest. Nie ruszaj się – szepnął.

Dziewczyna posłusznie stała nieruchomo, choć kusiło ją, by się obejrzeć. Teraz, gdy się skupiła, mogła usłyszeć szelest przedzierających się przez gęstwinę mężczyzn. Dźwięk był jednak tak cichy, że nie miała pojęcia, jak Akcein odnotował go wcześniej. Po chwili hałasy ustały. Aimra ostrożnie odwróciła się. Za nimi nikogo nie było.

– Chyba sobie poszli – poinformowała przyjaciela. Ten skinął głową.

– Masz rację. Chodźmy, już niedaleko.

Zgodnie z jego słowami do punktu medycznego dotarli po paru minutach. Aimrę od razu przybiła ilość rannych oraz wielkość ich obrażeń. Na szczęście skutki wybuchu Dissipantis nie były tu tak niszczycielskie, jak na polu walki. Dziewczynę jednak martwiła inna sprawa. Wśród rannych Skandian przemykała starsza kobieta, ale nigdzie nie widziała Katany, czy Naliga. Akcein chyba wyczuł jej niepokój, bo spytał:

– Co jest nie tak?

Aimra dopiero po chwili przypomniała sobie, że on tego wszystkiego nie widzi. Puściła go i odpowiedziała niepewnym głosem:

– Nigdzie nie widzę Katany i Naliga.

Akcein zmarszczył brwi. Dziewczyna była pewna, że chłopak starał się zrozumieć wszystkie bodźce, które do niego dochodziły: jęki rannych, krzyki, zapach krwi i leków.

– Może są w drugim obozie. Albo poszli gdzieś na bok. Spytaj kogoś.

Aimra skinęła głową, po chwili dodając spóźnione „racja" i pociągnęła Akceina w stronę starszej kobiety. Chyba była uzdrowicielką, więc powinna coś wiedzieć.

– Przepraszam, wie pani gdzie są Katana i Nalig? Araluenka i Temudżein. Są po naszej stronie – tłumaczyła pospiesznie, wiedząc, że uzdrowicielka nie ma wiele czasu. Ta podniosła na nią wzrok i odpowiedziała:

– Jakiś czas temu poszli pomóc rannym, o w tamtą stronę – wskazała ręką, w której trzymała bandaż. – Coś długo nie wracają. – Nie powiedziała już nic więcej, tylko pobiegła pomóc kolejnym rannym. Nie zaproponowała im pomocy. Pewnie uznała, że skoro są w stanie chodzić bez wycia z bólu, nic im nie jest.

Aimra obejrzała się za nią, a potem przeniosła wzrok na Akceina.

– Idziemy ich znaleźć. Uważaj pod nogi. – Następnie pociągnęła go i zapominając o zmęczeniu, pobiegła we wskazaną stronę.

Zwiadowcy: Zaginiony mieczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz