Rozdział 8

226 39 14
                                    


Akcein jechał koło Katany. Wcześniej już uzgodnili, że póki co mogą się trzymać razem. Tak naprawdę ich uzgadnianie polegało na tym, że Katana przekonywała Akceina do pomysłu trzymania się razem, a on tylko słuchał i co jakiś czas od niechcenia kiwał głową.

Teraz jednak jechali przez las. Ich płaszcze latały na wszystkie strony. Wiatr był naprawdę silny.

– Akcein! – Katana próbowała przekrzyczeć wichurę. – Może dobrym pomysłem byłoby zatrzymanie się gdzieś?

Chłopak rozejrzał się. Od kiedy wjechali w las wiatr ciągle wiał. Nic nie zapowiadało, by miało to się zmienić.

– Nie róbmy postoju. Myślę, że tu ciągle wieje. Gdybyśmy zatrzymali się z powodu zawieruchy, to moglibyśmy czekać do końca świata. Wiatr nie ustanie.

Dziewczyna kiwnęła głową. Jazda w taką pogodę była męcząca, ale jeśli chciała wygrać to musiała przejechać przez ten las. Tak naprawdę liczyła na pomoc Akceina, jej własne wskazówki wpadły do potoku i odpłynęły w świat.

Mocniejszy podmuch wiatru szarpnął jej peleryną. Naprawdę mocno tu wiało.

– Bardzo tu wietrznie – rzuciła tak oczywistą informację. – A mówią, że w lasach wiatr traci swoją moc.

– Tu jest również bardzo pięknie – Akcein nie po raz pierwszy zauważył, że Alpinia to piękny kraj. Właściwie to piękno można było dostrzec wszędzie, nawet w takich surowych miejscach jak to. W lesie przeważały drzewa iglaste. Wiatr nadał im przedziwne kształty. Były powyginane we wszystkie strony. Widocznie nazwa tego miejsca nie była do końca prawdziwa, tylko połowicznie. Wiatr nie był tu tylko północny, wiał także z innych kierunków. Trawa miała brudnoszary odcień. Leżące na niej kamienie były wilgotne i w słońcu świeciły jak diamenty. Gdy jakiś ptak przeleciał nad koronami drzew, Akcein cicho mruknął z zachwytu. Wyglądało to naprawdę ślicznie.

Co się stało? Zobaczyłeś jakąś zabawkę na twoim poziomie? Na przykład drewnianą grzechotkę dla maluchów? Byłaby w sam raz. Arcos przypomniał o swoim istnieniu, a także o istnieniu swojego nadzwyczajnego poczucia humoru.

Akcein odpowiedział na tyle cicho, by jego towarzyszka się nie zorientowała.

– Nie. Tu jest po prostu ślicznie. Aż chce mi się krzyczeć. Tylko, że jest tu Katana.

Dziwny jesteś. Krzyczeć z powodu takich widoków? Nie masz gustu. Mi się podobają tylko martwe natury. Jeśli mają jabłka w swojej kompozycji. Na przykład Gilan ma taki jeden. Jenny mu namalowała.

– Ale na nim nie ma jabłka...

W kompozycji było, ale je zjadłem. Jenny była tylko trochę zła.

– Nie wierzę.

Twój kłopot. Konik potrząsnął grzywą i lekko przyśpieszył.

Po około piętnastu minutach Arcos zaczął dawać sygnały, że ktoś jest w pobliżu. Akcein poklepał go po szyi na znak, że zrozumiał.

– Chyba na kogoś wpadniemy – powiedział do Katany. – Albo ten ktoś wpadnie na nas – dodał po chwili namysłu.

Dziewczyna kiwnęła głową, jednak po chwili spojrzała na niego podejrzliwie.

– Skąd wiesz?

– Yyy... tak przepuszczam. Bądź gotowa.

– No dobrze. Powiedzmy, że ci wierzę.

*****

Po ich prawej stronie zaszeleściły krzaki. Uczeń zwiadowcy natychmiast nałożył strzałę na cięciwę i skierował jej grot w stronę źródła dźwięku. A była nim dziewczyna na czarnym koniu. W ręku trzymała miecz, co było dziwne. Kobiety nie używały broni, a jeśli już to raczej szabli. Miała na sobie brązowy płaszcz, białą koszulę, czarne spodnie i buty z brązowej skóry sięgające pod kolana. Spojrzała na nich chłodnym wzrokiem i spytała się:

– Co wy tu robicie?

Pytanie było skierowała do Akceina, ale odpowiedziała Katana.

– Jesteśmy z Araluenu. Bierzemy udział w konkursie, szukamy bursztynowego serca.

– Aha. Ja też pochodzę z Araluenu. I myślałam, że nie startuje się w parach tylko osobno.

Kiedy wypowiedziała te słowa zsunęła z głowy kaptur. Teraz Akcein zdziwił się bardziej, niż na widok miecza w jej dłoni. To była ta osoba, z którą Katana prowadziła niemą kłótnie na starcie. Kurierka też się zorientowała, bo powiedziała:

– My się już chyba znamy z widzenia.

– Chyba tak.

– Nazywam się Katana, a to jest Akcein – dziewczyna przedstawiła siebie i swojego towarzysza.

– Aimra.

– Witaj Aimro – tym razem powiedział to Akcein. Nie chciał, by nowo napotkana osoba myślała, że nie umie się wysławiać. Co w sumie było prawdą.

– Jesteś zwiadowcą – to nie było pytanie, raczej stwierdzenie.

– A ty wojowniczką – Akcein nie zamierzał dawać jej przewagi w wiedzy.

– Czeladniczką, tak dokładniej.

– Ja też się jeszcze uczę – chłopak wypowiedział to z uśmiechem.

– A ja jestem kurierką. Miło poznać – Katana wyciągnęła rękę w stronę Aimry. Ta uścisnęła ją z zadziwiającą siłą.

– Wzajemnie.

– Może razem zatrzymamy się na popas? – kurierka chciała ją lepiej poznać.

– Dobrze. I tak właśnie miałam to zrobić.

– Mogę coś upolować. Mam powyżej uszu suszonego mięsa z przyprawami – zaproponował Akcein.

– A bez przypraw? – Aimra spytała się z udawaną powagą.

– Och, nawet nie wspominaj. Jest jeszcze gorsze, takie nudne...

Kiedy chłopak podszedł do swojego konia, ten spojrzał na niego i nawiązał do ostatniego zdania Akceina:

Od kiedy masz takie wyrafinowane podniebienie?

*********

I jak Wam się podobał kolejny rozdział?

Tak poza tym, to wesołych Mikołajek! Wiele weny, ciekawych opowieści na wattpadzie i... i zapomniałam co chciałam napisać.

Koniecznie piszcie w komentarzach co sądzicie o tej części i o nowej opowieści (jeśli nie wiesz o co chodzi, spójrz do poprzedniego rozdziału, a jeśli wiesz, to pozdrawiam. Napisz w komentarzu;) ). Możecie też napisać co ciekawego dostaliście na Mikołajki :)

Dedykuję ten rozdział Anne_Treaty za świetnie opisane sytuacje życiowe;)

WildAntka

Zwiadowcy: Zaginiony mieczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz