Rozdział Wielkanocny

158 22 83
                                    

Kiełbasa. Mąka. Jajka. Mleko. Masło. Śmietana. Farby do jajek. Maślany baranek. Czekoladowy zajączek. Kiełbasa. Mąka. Jajka. Mleko. Masło. Śmietana. Farby do jajek. Maślany baranek. Czekoladowy zajączek – Akcein powtarzał w myślach listę zakupów. Miał wrażenie, że połowy rzeczy, które podyktował mu Gilan, już zdążył zapomnieć. Była Wielka Sobota – nazajutrz Wielkanoc, a oni nie mieli jeszcze niczego przygotowanego. Chłopak śpieszył się, by zdążyć do sklepu przed największymi kolejkami i z tego właśnie powodu stwierdził, że nie będzie tracił czasu na robienie klasycznej, papierowej wersji. Przecież ma taką wspaniałą pamięć! Teraz zaczął w to wątpić. I żałować, że nie poświęcił pięciu minut na spisanie potrzebnych rzeczy. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli o czymś zapomni będzie musiał biec do sklepu jeszcze raz. A wtedy z pewnością będą już wielkie kolejki.

Potknął się o coś leżącego na drodze. Spojrzał w dół. Koszyczek. Pewnie przeznaczony do święconki. Chłopak zatrzymał się na moment. Gilan narzekał, że nie mają koszyka. Chyba nawet dodał ten przedmiot do listy zakupów, Akcein nie był pewien. A jeśli tak, to czy nie nadarzyła się świetna okazja? Tego tutaj ktoś zgubił. W okolicy nikogo nie było, trudno będzie znaleźć właściciela. Wzruszył ramionami. Czemu nie?

Podniósł z ziemi lekko zabłocony koszyk i wytarł go rąbkiem peleryny. Był w całkiem dobrym stanie. Uśmiechnął się. Może szczęście spojrzy w jego stronę.

***

– Will! Ile jeszcze mam czekać?! – Halt był już zniecierpliwiony. Razem z byłym uczniem mieli jechać do Gilana, by pomóc mu w ostatnich przygotowaniach, a następnego dnia wspólnie świętować. Oczywiście niewiele pomogą, jeśli Will będzie grzebał się aż do nocy.

– Idę, idę. Halt o co się tak złościsz? – szatyn z uśmiechem zbiegł ze schodów. W ręku trzymał jakieś pakunki.

Halt zmarszczył brwi.

– Nie tup tak i powiedz, proszę, po co ci te prezenty?

Chłopak zmieszał się.

– No wiesz, pod bukszpan – odparł w końcu.

Halt z trudem powstrzymał się przed okazaniem najwyższego zdziwienia i z pokerową twarzą zapytał:

– Pod jaki bukszpan?

Tym razem Will miał gotową odpowiedź. Nie wahał się ani chwili.

– Na Boże Narodzenie jest choinka, na Wielkanoc jest bukszpan.

Starszy zwiadowca znowu musiał się powstrzymywać. Tym razem przed zrobieniem gestu zwanego facepalmem.

– Zajączek – powiedział tylko jedno słowo. W jego głosie pobrzmiewało zażenowanie.

Will spojrzał na niego nic nie rozumiejąc. Na wszelki wypadek odstawił prezenty na ziemię i zapytał:

– Co zajączek?

– Na Wielkanoc drobne upominki przynosi zajączek – rzekł mocno akcentując każde słowo. Przy okazji zastanawiał się dlaczego w edukacji chłopaka pominął tak ważną rzecz jak zajączek wielkanocny.

Były uczeń patrzył na niego w wielkim zaskoczeniu. Znowu zaczął przypominać Haltowi małego dzieciaka jakim był kilka lat temu. Mężczyzna machnął ręką.

– Weź już te prezenty, szkoda by się zmarnowały, ale na przyszłość pamiętaj: na Wielkanoc zajączek przynosi czekoladowe jajeczka – powiedział i odwrócił się w stronę drzwi. Sięgnął po swoją torbę, w której umieścił między innymi przyprawy oraz kawę i miód, po czym wyszedł. Will pobiegł za nim. Halt usłyszał jeszcze jak były uczeń szepcze do siebie z niedowierzaniem:

Zwiadowcy: Zaginiony mieczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz