Rozdział 54

126 14 52
                                    

Przygotowania szły pełną parą. Kuźnie pracowały bez przerw, wojownicy mobilizowali się i stawiali w wyznaczonych punktach, Skandyjscy dowódcy co chwila zwoływali nowe zebrania – zadziwiając tym Akceina – choć nie ustalali na nich zbyt wiele.

Nalig włóczył się, nie bardzo wiedząc, co robić. Nie miał konkretnego zadania, Skandianie patrzyli na niego kątem oka. Widzieli w nim tylko i wyłącznie Temudżeina i nie mieli ochoty powierzać mu nawet najmniejszego zadania. Raz po raz towarzyszył Akceinowi na zebraniach jarlów, ale po jakimś czasie stwierdził, że jego obecność już nic nie wnosi. Przekazał Skandianom wszystkie potrzebne informacje, a nie znał się na taktyce tak, jak Akcein. Zrezygnował więc z uczęszczania na owe narady i zrobił to z niejaką ulgą – Skandianie byli naprawdę różnym narodem od Temudżeinów.

Był wieczór, za dwa dni główne siły Skandian miały ruszać w kierunku Korydoryn. Wcześniej – już następnego dnia – ruszał mniejszy, bardziej zdyscyplinowany odział, który miał przejść przez Koridoryn, a podczas bitwy zajść Temudżeinów od tyłu. Z tego, co chłopakowi udało się dowiedzieć, Akcein został przydzielony właśnie do tego oddziału. Gdy owa wiadomość doszła do uszu Aimry, dziewczyna urządziła scenę Erakowi, twierdząc, że nie chce, by ominęła ją najlepsza zabawa. Ten – chcąc, nie chcąc – zgodził się, by również ruszyła z pierwszym odziałem. Sam Nalig też zamierzał się do niego przyłączyć, ale nie ubiegał o zgodę oberjarla. Stwierdził, że Erakowi – podobnie jak wszystkim innym Skandianom – będzie obojętne, gdzie chłopak się uda.

Nalig westchnął i kopnął kamyk leżący na ścieżce. Od razu przypomniał mu się ten feralny dzień, gdy Haz'ons wyrzucił go z obozu. Wszystko zaczęło się właśnie od kopnięcia kamyka. Schylił się i podniósł skałkę z ziemi, co nie było łatwym zadaniem, zwracając uwagę na grube rękawice. Zwyczajny szary kamień z ostrymi krawędziami. Nie za duży, nie za mały. Taki przeciętny. Wrócił pamięcią do rozmowy z ranka. Aimra powiedziała wtedy o zbiegach okoliczności. Podrzucił skałkę i zręcznie ją złapał. Zbiegi okoliczności... Ciekawa sprawa. Gdyby tamtego dnia na ziemi nie leżał kamyk, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej.

– Ale dobrze, że stało się, jak się stało – powiedział sam do siebie. Znajdował się poza granicami Hallasholm i nikogo poza nim tu nie było. – W ogólnym rozrachunku wychodzi na plus.

Mocniejszy podmuch wiatru sprawił, że czarne włosy chłopaka wpadły mu do oczu. Wymamrotał coś pod nosem i odgarnął je za uszy. Powinien był zapleść sobie rano dwa cienkie warkoczyki i nie byłoby kłopotu.

Wraz z wiatrem przyszły dźwięki. Chłopak przystanął i zaczął nasłuchiwać. Z początku nie był pewien, czy dźwięk nie rozlega się tylko w jego głowie. Ale nie, rytmiczne dudnienie narastało. Zmrużył oczy i spojrzał w dal. Zza horyzontu wyłonił się wóz ciągnięty przez jednego konia. W powolnym tempie przybliżał się, aż chłopak mógł stwierdzić, że w środku pojazdu znajdują się trzy postacie, opatulone w koce. Po kilku minutach jeden z pasażerów wstał, wychylił się w stronę Naliga, a po sekundzie zaczął mu radośnie machać. Przy okazji z postaci spadły koce i chłopak rozpoznał w niej zgrabną postać Katany. Na jego twarzy mimowolnie pojawił się szeroki uśmiech. Również zaczął machać i ruszył w stronę jadącego wozu. Spotkali się kilka chwil później. Woźnica zatrzymał pojazd, a Katana szybko z niego wyskoczyła i przytuliła Naliga.

– Jak miło cię widzieć! – stwierdziła radośnie. – Brakowało mi ciebie. – Przestała go przytulać i cmoknęła go w policzek. Wręcz promieniowała energią.

Uśmiech Naliga powiększył się, choć nie wydawało się, by to było jeszcze możliwe. Szczera radość Katany wywołana spotkaniem z nim była miłą odmianą po Skandianach, traktujących go jak powietrze. Zresztą on też niezmiernie cieszył się ze spotkania. Akcein miał rację – chłopak naprawdę lubił Katanę. Tęsknił za nią i wciąż zastanawiał się, czy wszystko z nią w porządku. Teraz, gdy stała naprzeciw jego, mógł stwierdzić, że ma się świetnie i chociaż jedna troska wyparowała z jego głowy.

Zwiadowcy: Zaginiony mieczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz