Rozdział 56

134 12 25
                                    

Promienie wschodzącego słońca oświetliły zwartą grupę stojącą na obrzeżach Hallasholm. Każdy z wojowników, którzy wchodzili w jej skład, miał na plecach pękaty bagaż, a u pasa najróżniejszą broń. Właśnie trwały ostatnie pożegnania. Akcein wiódł wzrokiem po Skandianach i zastanawiał się, jak to możliwe, by członkowie tak twardego narodu mogli wylać tyle łez. Wojownicy cieszyli się na walkę, ale doskonale wiedzieli, że być może widzą swoich bliskich po raz ostatni. Ten moment był ich jedynym odstępstwem od tradycyjnego pchania się w każdą walkę z okrzykiem radości.

– Macie na siebie uważać – pouczała Akceina i Aimrę Katana. Zachowaniem przypominała nieco nadopiekuńczą matkę. – Nie róbcie głupot. Po tym wszystkim pójdziemy razem do gospody i wypijemy po dużym kuflu kwaśnego mleka.

Kąciki ust Akceina uniosły się lekko. Wielbienie kwaśnego mleka było osobistym dziwactwem Katany. Była chyba jedyną osobą znaną chłopakowi, która je lubiła.

– Pewnie, będziemy pamiętać – odpowiedział, starając się ukryć drżenie głosu. Zastanawiał się, co by było, gdyby to on już nie wrócił. Czy przyjaciele by za nim płakali? Tęskniliby?

Katana przeszyła go głębokim spojrzeniem. Zdawała się go lustrować do głębi.

– Trzymam was za słowo.

Aimra podeszła do kurierki i mocno ją objęła. Wbrew maski, też się bała.

– Nie tylko my będziemy ryzykować. Wy też macie uważać i nie robić głupot. I pamiętać o kwaśnym mleku – powiedziała, zaciskając oczy. Akcein podejrzewał, że tłumiła łzy. – To jest pożegnanie tylko na chwilę. Za niedługo znowu się zobaczymy w takim samym składzie.

Katana skinęła głową, a potem podeszła do Akceina i cmoknęła go w policzek. Chłopak objął ją delikatnie.

– Wrócimy, o to się nie martw – zapewnił, mimo swoich obaw.

Dziewczyna pokiwała głową i otarła oczy. Uśmiechała się jednak pokrzepiająco.

Akcein zwrócił się w stronę Naliga. Ten jeszcze nic nie powiedział.

– A ty chłopie też masz się trzymać – rozkazał mu. – Musimy kiedyś urządzić konkurs łuczniczy.

Nalig pokręcił głową.

– Nie miałbym z tobą szans – zauważył. – Ale będę pamiętał o propozycji.

Poklepali się po plecach. Akcein pomyślał, że Naligowi musi być naprawdę ciężko. Będzie zmuszony do walki ze swoimi rodakami.

– Trzymaj się – powtórzył.

– Ty też, Atabi.

Akcein odsunął się, a Nalig spojrzał na Aimrę. Ta podeszła do niego i przytuliła go.

– Już ci ufam – to były jej jedyne słowa skierowane do Temudżeina.

Czwórka przyjaciół powiodła po sobie wzrokiem. Każdy usilnie nad czymś się zastanawiał, próbował przewidzieć przyszłość. Każdy miał w sercu nadzieję, że wkrótce znów się spotkają.

– Wszyscy jesteście moimi przyjaciółmi – oznajmiła Katana. – Nie znamy się zbyt długo, ale wiele razem przeżyliśmy. Pamiętajcie o tym kwaśnym mleku.

Po chwili ostatni raz zamknęli się w grupowym uścisku, a zaraz potem Aimra z Akceinem musieli iść. Odwrócili się jeszcze, machając pozostałym przyjaciołom, a potem połknął ich tłum Skandian i zniknęli.

*****

Praktycznie cały dzień upłynął im na monotonnym marszu, raz po raz przerywanym postojami. Akcein bardzo żałował, że musiał zostawić Arcosa w Hallasholm – chłopak nie zdołał przekonać Skandian, że konik potrafi zachować dyskrecję lepiej, niż większość z nich. Z tego powodu nie wzięli żadnych koni, więc każdy wojownik dźwigał na plecach swoje własne rzeczy, broń, prowiant i mnóstwo innych przedmiotów, które przydają się na wojnie.

Zwiadowcy: Zaginiony mieczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz