Rozdział 15

190 30 19
                                    

– Sądzę, że wyjechali około godzinę temu. Popiół w ognisku jest jeszcze ciepły, pewnie jedli coś przed drogą. O, a tu coś komuś spadło. Musiało to być coś ciężkiego, chyba worek z bronią.

Katana spojrzała z podziwem na Akceina. Sama nie umiałaby tyle wyczytać z tych śladów. Ona widziała tylko odciski końskich kopyt i ludzkich butów. Na polanę zeszli kilka minut temu, Akcein starał się dowiedzieć ze śladów czegoś więcej o Temudżinach. Na razie niczego szczególnego nie odkrył.

– A ile ich tu było? Wiesz może?

Akcein zamyślił się.

– Sześciu Temudżinów, jakiś chłopak i Alpińczyk... Alpińczycy, dwaj – poprawił się szybko.

– Dobrze, czyli dziewięcioro. Coś więcej o nich wiesz?

– No... – Akcein zawahał się. – Na pewno się nie lubią, ten chłopak jest najniżej w hierarchii, oczywiście przed Alpińczykami. Ich to chyba do czegoś wykorzystują. Temudżini raczej walczą dobrze, ten młody pewnie się uczy, a miejscowi... Miejscowi wątpię żeby potrafili trzymać miecz, strzelają z łuku, ale tylko do zwierzyny.

Katana pokiwała głową.

– Nie zapominaj, że Temudżini też strzelają. Z tego co słyszałam są nieźli.

Akcein znów pochylił się nad śladami.

– Wiem. Gilan opowiadał.

Katana przeszła na drugą stronę polany. Wokół leżały resztki jedzenia. Czyli nie wiedzą o niedźwiedziu – pomyślała. Wróciła do Akceina.

– Ja wiem, że to co robisz jest bardzo fascynujące, ale lepiej chodźmy już z tego uroczego miejsca. Niedźwiedź może tu przyjść. Nasi wojownicy zostawili pożywienie na wierzchu.

Na wspomnienie niedźwiedzia mina chłopaka zrzedła. Podniósł się jednak z ziemi i oznajmił:

– No to znowu na północ.

*****

Akcein przyłapał się na tym, że coraz częściej myśli o Katanie. Była miła, uprzejma, a za razem trochę tajemnicza. Mało o niej wiedział. Może warto zapytać o to i owo? Spojrzał na nią. Dziewczyna jechała trochę w tyle, lekko pochylona. Słońca praktycznie już nie było. Jej biała tunika kontrastowała z ciemnościami, które już przychodziły. Wydawała się nieobecna.

– Yyy... Katana, eee... skąd pochodzisz?

Dziewczyna wyrwała się z zamyślenia. Potrząsnęła głową i odparła:

– Ja? Z lenna Carway – Katana zauważyła zmieszanie Akceina i domyśliła się jego intencji. Postanowiła ułatwić mu zadanie. – Tam się urodziłam i wychowałam. W wieku piętnastu lat poszłam na nauki do lady Anabell. Niecały rok temu skończyłam termin. Lady Anabell zabrała mnie ze sobą, gdy jechała do Alpinii.

Akcein uśmiechnął się wielce zadowolony, że dowiedział się więcej o koleżance zadając tylko jedno pytanie. Odważył się jeszcze spytać:

– Jakie jest twoje nazwisko?

Katana lekko się zmieszała. Spojrzała na niego i odpowiedziała cichszym głosem:

– Na razie to nie jest ważne. Może teraz ty opowiesz coś o sobie?

Akcein pokręcił głową.

– Nie, opowiem dopiero po tym jak ty odpowiesz na moje pytanie – po sekundzie przypomniał sobie, że jest nieśmiały. – No bo... Po co ukrywać swoje nazwisko?

Katana zrozumiała, że chłopak się uparł. Powiedziała więc cicho:

– Eleiw.

Akcein o mało nie krzyknął ze zdumienia. Takie samo nazwisko nosił jeden z najlepszych zwiadowców. Nosił je zanim umarł, ale teraz o tym Akcein zapomniał.

– Eleiw? Tak jak Jacob Eleiw? To zbieg okoliczności, czy...

Katana skarciła go ruchem ręki. Poczuła, że się czerwieni, choć nie było przecież powodu. Dobrze, że w zapadającym mroku nie było tego widać.

– To dłuższa historia. Opowiem ci potem. Teraz za to ty opowiesz mi o sobie.

Akcein pokiwał głową. Czuł się coraz pewniej w towarzystwie Katany, opowiedzenie o sobie nie powinno być kłopotliwe.

– Nazywam się Akcein Wenlock. Pochodzę z lenna Norgate. Mam starszego brata, który jest rycerzem. Ojciec jest z niego bardzo dumny, bo on jest silny i umie dobrze walczyć. Ja za nim nie przepadam. Często chodziłem po lasach, tam mało kto się wałęsał, mogłem być sobą. Czasem coś upolowałem, matka się wtedy cieszyła. A wracając do tematu. Podczas jednej z wędrówek po lesie na polanie zobaczyłem konia. Stał osiodłany, ale nieuwiązany do drzewa i skubał trawę. Zdziwiłem się co on tu robi. Ponieważ nie zauważyłem nikogo w pobliżu podszedłem bliżej. Koń stał spokojnie. Pozwolił nawet poklepać się po szyi. Mówiłem do niego, zastanawiając się dlaczego ktoś zostawił osiodłanego konia w środku lasu. W końcu powiedziałem na głos: „Zaprowadzę cię do zwiadowcy, on będzie wiedział co robić". Wtedy usłyszałem głos mężczyzny: „Nie musisz prowadzić tego konia do właściciela, on już tu jest". No i zobaczyłem zwiadowcę Gilana. Porozmawialiśmy trochę i dowiedziałem się, że to był jego koń – Blaze. Gilan już wcześniej mnie obserwował. W wieku piętnastu lat zostałem przyjęty na jego ucznia. Ojciec się zdenerwował. Chciał żebym był kimś pożytecznym, on nie cierpiał zwiadowców. To jest moja historia – podczas opowieści rozglądał się za miejscem odpowiednim na obozowisko. Polanka, na którą właśnie wjechali wyglądała odpowiednio.

Katana pokiwała głową z podziwem.

– Nawet ładnie powiedziane, jak na ciebie.

Akcein uśmiechnął się lekko. Katana zdecydowanie dołączyła do grona osób, z którymi potrafił rozmawiać.

– Zatrzymamy się tu. Jutro rano pójdę na zwiady.

*****

Kiedy rozłożyli namioty nastąpiła chwila ciszy. Katana przeżuwała suszoną wołowinę. Spojrzała na chłopaka siedzącego na przeciwko. Wyglądał na przygnębionego. Trzeba go pocieszyć.

– Akcein, to nie była twoja wina.

Uczeń zwiadowcy spojrzał na nią ciężkim wzrokiem.

– Wręcz przeciwnie, to ja ją zostawiłem, nie rozumiesz? Gdyby nie to, ona by tu była.

Katana zapatrzyła się na bukłak z wodą leżący nieopodal.

– Wtedy ty też byś nie żył – po raz pierwszy ktoś wypowiedział to słowo. Wcześniej go unikali.

– Ale, Aimra mi ufała!

– Każdemu to mogło się przytrafić – kurierka wykonała uspokajający gest. – Rycerze, zwiadowcy, kowale, królowie, piekarze czy kurierzy, każdy kroczy po linie życia. A my w szczególności mamy wąską i cienką tą linę, zrozum. Jeśli spadniemy to koniec, każdego to kiedyś czeka. Stajemy się zbyt zmęczeni, nie wytrzymujemy. Fakt, że jesteś zwiadowcą, rycerzem, kurierem czy kimś takim tylko zwiększa prawdopodobieństwo, że spadniesz wcześniej.

Akcein po chwili uspokoił się.

– Dziękuję. A teraz idź spać, stanę na warcie jako pierwszy.

Katana pokręciła głową.

– Nie, ty idź spać. Obudzę cię za trzy godziny.

Chłopak posłał jej wdzięczny uśmiech i odszedł w stronę namiotów.

*****************

Podobało się?

Mam nadzieję, że tak. Piszcie swoje opinie w komentarzach, a i gwiazdkę bym z chęcią przygarnęła...

Przypominam, że już jutro rozdział świąteczny!

WildAntka

Zwiadowcy: Zaginiony mieczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz