87. Dać temu kres.

2.2K 181 11
                                    

Jungkook zajeżdża swoim samochodem pod bramy szpitala, gdzie na prośbę Miki,
miał ją tu zawieźć. Odmówił dziewczynie wspólnego pójścia do jej matki, ponieważ wiedział, że jego obecność tam nie jest oczekiwana i czuł, że wynikłaby z tego nie potrzebna kłótnia.

- Na pewno wolisz zostać? - spróbowała jeszcze raz nastolatka.

- Tak, powinnaś porozmawiać z nią sama, nie chcę bardziej pogarszać jej stanu - odpowiedział z lekkim uśmiechem.

- Jednak wolałabym, abyś mi towarzyszył.

- Oboje wiemy, że ja i twoja matka nie przepadamy za sobą i nie myśl, że to się zmieni. Okropnie się skrzywdziliśmy i żadne z nas nie jest przepełnione depresją, aby wyciągnąć rękę - cmoknął, wzruszając ramionami.

- W takim razie, pójdę bez ciebie - westchnęła i opuściła pojazd, dość szybkim krokiem, kierując do szpitala.

    Wjechała windą na drugie piętro, gdzie leżała jej matka. Miała głowę przepełnioną męczącymi ją myślami, głównie, co do wypadku. Zastanawiała się czy powinna powiedzieć, kto jest jego sprawcą i być może pomóc w śledztwie, lecz bała się, że może zaszkodzić tym NaMiko, jeżeli to naprawdę ona.

    Niepewnie postawiła nogę za próg drzwi, za którymi odrazu przywitały ją, patrzące na nią, oczy matki.

- Jak dobrze, że przyszłaś - wymamrotała, uśmiechając się do niej słabo.

    Dziewczyna podbiegła do niej i natychmiast przytuliła, będąc delikatną. Wiedziała jak bardzo wypadek uszkodził jej ciało, do tego, dochodziła wykryta niedawno choroba, która jeszcze bardziej pogarszała jej stan.

- Jak się czujesz? - zapytała siadając obok łóżka.

- Nie jest źle, choć jestem zmęczona - próbowała mówić.

- Lekarz powiedział mi, co ci dolega - złapała ją za rękę.

- Pokazał mi wyniki, nie zdziwiły mnie - zmarszczyła nos.

- Od jak dawno to podejrzewałaś?

- Odkąd wyjechałaś do Seulu. Miałam masę pracy, a dobrze wiemy, jak wygląda praca w fabryce. Pracowanie przy toksycznych chemikaliach zaczęło działać mi na głowę - odpowiedziała.

- Czemu nic nie mówiłaś?

- Nie miałam serca, a tym bardziej siły. Chciałam dać ci normalne życie bez zmartwień, a wieść o mojej chorobie nie mogła by ci tego zapewnić - wyjaśniła ze skruchą.

    Dopuszczała do siebie uczucie, że zraniła tym ją jak i swojego męża.

- Gdyby nie wypadek, żadne z nas by się o tym nie dowiedziało. Miałaś zamiar odejść w tajemnicy? - czuła się sfrustrowana.

- Masz prawo być na mnie zła, okłamywałam wszystkich - odwróciła wzrok, nie mogąc znieść jej przepełnionych żalem oczu.

    Mika westchnęła głośno opierając się łokciami o ramę łóżka. Nie mogła obwiniać ją, że przez ten cały kryła to, jak naprawdę się czuje. Myślała wówczas o jej dobru i starała się to zrozumieć.

- Jak doszło do wypadku? - zmieniła temat.

- Nie wiele pamiętam - przekręciła głową - jechałam do sklepu i w połowie drogi dostałam wiadomość. Chciałam ją odczytać, chwilę później, poczułam już tylko silne uderzenie.

- Sprawdzałaś pocztę podczas jazdy? - klepnęła się w czoło - kto do ciebie napisał?

- Nie mam pojęcia, numer był niezapisany - odpowiedziała, tym samym, włączając w Mice czerwoną lampkę.

Love Game - Evil MaknaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz