Rozdział 9

538 32 0
                                    

Miałam po raz pierwszy od dawna ochotę na płacz. Zawsze trzymałam fason. Musiałam być twarda. Nieugięta. Każdego dnia coś komuś udowadniałam. Może chciałam, by widzieli, że ojciec mógłby być ze mnie dumny. Jednak teraz, po takim upokorzeniu ze strony własnej matki poczułam, że moje życie to droga do nikąd. Trzymając się resztkami sił wbiegłam na całkiem nieodwiedzany teren naszego instytutu, czyli na dach. Wiatr uderzał we mnie wywołując dreszcze. Było zimno i deszczowo, ale potrzebowałam chwili własnej słabości. Usiadłam na jakiejś starej, drewnianej skrzyni, która kiedyś pewnie służyła jako schowek na broń.

Patrząc w niebo z którego coraz mocniej kapały krople zimnej wody pozwoliłam sobie na łzy. Pogoda sprzyjała mi, bo dzięki temu, że padało nikt nie dostrzegłby moich łez. Nagle na dach wszedł Kira. Ukryłam twarz w dłoniach. Nie chciałam, by tu ktoś teraz był. Kira bez słowa usiadł obok mnie na skrzyni. Objął mnie silnym ramieniem i przyciągnął do siebie. Nie próbował mnie pocieszać. Mówić to głupie- będzie dobrze. Nie. Po prostu mnie przytulił. Nic więcej. Dla mnie jednak to było jak zwolnienie blokady. Rozkleiłam się na dobre. Nie umiałam już powstrzymać się od płaczu. Każdego dnia to robiłam. Ten moment był bardzo rzadkim momentem mojego życia i wiedziałam, że gdy teraz się wypłaczę taki stan nie wróci zbyt szybko.

W końcu czując się niezręcznie odsunęłam się od Kiry. Spojrzałam niepewnie w jego oczy. Ich szarość tego dnia wydała mi się jeszcze bardziej piękna. Nie wiem jak doszło do tego co zdążyło się chwilę później, ale po prostu pochyliłam się i go pocałowałam. Wiedziałam, że zaskoczyłam go takim ruchem, ale nie odsunął mnie od siebie. Odwzajemniając pocałunek delikatnie błądził dłonią po boku mojej szyi. Czułam zapach jego wody kolońskiej. Dotykając z czułością o jaką sama bym się nie podejrzewała jego gładkiego policzka próbowałam się opanować. Przecież praktycznie go nie znałam. To nie mogło podążać w takim kierunku.

Z niezdrowej chwili słabości wyrwał nas niezwykle głośny alarm. Odsuwając się od siebie ruszyliśmy do schodów prowadzących na korytarze. Kira podał mi chusteczki i wskazał na lustro. Spojrzałam na własne odbicie i zrozumiałam o co mu chodzi. Tusz dp rzęs spłynął po moich policzkach dając wrażenie, iż jestem brudna. Szybko doprowadziłam się do porządku. Mokre włosy spięte nie prezentowały się ciekawie. Dlatego jednym szybkim ruchem rozpuściłam je na ramiona. Spojrzałam na Kirę i zapytałam z lekkim uśmiechem
- Lepiej?-patrzył na mnie z błyskiem w oku.
Wreszcie wydusił z siebie odpowiedź.
- Nigdy nie było lepiej- uśmiechnął się i razem pobiegliśmy w stronę sali przedziałów.
W tłumie znaleźliśmy się jako ostatni. Nie do końca dobrze słyszałam o czym mowa.
- Znalezione zostały... stado jest ogromne...sprytne i podstępne. Wielu z nich to dawni łowcy...- słuchając tego zastanawiałam się jak chcą pokonać stado wampirów z wyszkoleniem.
- Kiedy ruszymy?-zapytał ktoś z tłumu.

Matka spojrzała na niego z powagą
- Nie tak prędko. Najpierw trzeba dokładnie zbadać teren i oszacować ilość osobników- wyjaśniła.
Nasze spojrzenia spotkały się na jeden moment
- Moja córka przygotuje trening dla wszystkich początkujących adeptów. Liczę, że żaden z Was nie rozczaruje mnie, jeśli chodzi o walkę- mówiła z dumą.
No tak. Mięso armatnie. Robiła tak z każdą nową grupą. Wysyłając na misję sprawdzała, który łowca przeżyje. Ja miałam jak zawsze pod górkę, bo musiałam te miernoty szkolić.

Na dodatek jakby tego było mało zbliżał się piąty października. Moje osiemnaste urodziny. Nie mogłam powiedzieć, że się z tego cieszę. Starzenie się to jedno, ale kiedy skończę osiemnastkę będę mogła zostać wysoką łowczynią, czyli tak zwaną walczącą. Walczące miały obowiązek szkolić nowych łowców do walki oraz co dla mnie było najciekawsze miały prawo chodzić na każdą misję bez konieczności przydziału. Zero szantażu matki. Już czułam się lepiej na samą tą myśl.

#Od Autorki

Kolejny rozdział. Myślę, że fajny.

Nie będę was zanudzać tymi bzdetami, żebyście czytali i dawali gwiazdki oraz pisali komentarze.

Nie... po prostu będę czekać na wasze opinie.

Pozdrawiam

Roxi

Dipendenza Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz