Rozdział 17

438 29 10
                                    

Dotarłam do miasta i podbiegłam do pierwszej napotkanej osoby spokojnie idącej chodnikiem. Nim ktokolwiek nas zauważył szarpnęłam młodą, na oko trzydziestoletnią kobietę w stronę wejścia do starej kamienicy i nim ta wydała z siebie jakikolwiek dźwięk swymi kłami rozerwałam jej gardło. Krew zaczęła wpływać do moich ust, a z nią narastało pragnienie. To musiał być efekt uzależnienia, bo żadna ludzka krew już mnie nie zadowalała. Dotarło też do mnie jak bardzo byłam naiwna. Co jeśli Chris ze mnie zrezygnuje? Co wtedy? Wampirów jest wiele, a on, elf, ostatni. Zaczęło do mnie docierać, że mogę wyjść na tym układzie dużo gorzej niż on.

Wyssałam krew z kobiety i obraz przed moimi oczami zaczął zanikać. Szłam na oślep. Film urwał mi się, a gdy odzyskałam na powrót świadomość stałam na drodze zalana krwią, a wokół mnie leżały trupy.

-Lena?-usłyszałam głos Arona.

Odwróciłam się do niego z płaczem.

-Aron? Co ja zrobiłam...?-zaczęłam i opadłam na kolana zalewając się łzami.

-Lena...- poczułam jego dłonie na swoich ramionach.

-Jestem potworem, potworem, mama miała rację, kiedy chciała mnie zabić...- odparłam z twarzą ukrytą w dłoniach.

-Lena, Lena spójrz na mnie-nakazał, a gdy na niego spojrzałam on pocałował mnie czule- Nie jesteś potworem, kocham Cię rozumiesz?- tego się nie spodziewałam.

-Co? Jak to? Przecież chciałeś mnie...

-Wiem i żałuję tego każdego dnia, ale nie ma czasu na takie rozmowy, musisz uciekać rozumiesz, moi ludzie zaraz tu będą- odparł. Wstałam patrząc mu w oczy z szokiem i niedowierzaniem.

-Zostałeś dowódcą?

-Nie, ale zastępcą...Dowódcą jest Kira, jesteśmy partnerami-odparł, a ja spojrzałam na niego z uśmiechem.

-Ty i Kira? Nie wierzę... Widać wszystko się zmieniło...-odparłam ze smutkiem.
Potem podeszłam do niego i objęłam mocno.
-Nawet nie wiesz jak za tym wszystkim tęsknię-odparłam i pocałowałam go w policzek z równie wielką czułością jak on mnie wcześniej w usta. -Uważaj na siebie łowco- dodałam i ruszyłam chodnikiem z prędkością wampira.

-Ty też śliczna- usłyszałam jeszcze i biegnąc coraz szybciej coraz bardziej zalewałam się łzami.

Nie weszłam do hangaru. Wolałam pobyć sama. Usiadłam na ziemi przed budynkiem i patrzyłam w niebo z przygnębieniem. Miałam być łowcą wampirów. Miałam zostać w przyszłości przywódcą. Tego chciał tato. Bolało mnie to, że go rozczarowałam. Czasem marzyłam już tylko o śmierci. Ostatnio coraz częściej. Ukryłam twarz w dłoniach znów zaczynając cicho szlochać. Czułam, że cały żal, który tyle lat tłumiłam po prostu mnie rozsypał. Wtem poczułam jak moja skóra pokrywa się łuską.

Już dobrze Leno- usłyszałam cichy, delikatny szept Nexa.
Nikt tego nie wie, ale nie musisz być uzależniona- dodał, a ja mocniej się wyprostowałam.

-Co? Jak to?-zapytałam z niedowierzaniem.

To tajemnica smoków, ale tobie ufam. Moja smocza krew ulecza ze wszystkiego. Jest jedno ale...W większych ilościach jest bardzo trująca. Musisz się zastanowić...Mogę ci ją dać teraz, ale kolejną dawkę będziesz mogła wziąć za niemal rok- smok umilkł dając mi czas na zastosowanie. Jednak nad czym miałam się zastanowić. Przecież to było bez sensu.

-Dzięki Nex, ale nie skorzystam... Nie ma co się oszukiwać. Będę pomagać Chrisowi, więc muszę pogodzić się z uzależnieniem- przyznałam.

Zdało mi się, że moja odpowiedź nie spodobała się smokowi. Zamruczał coś niezrozumiale i wzniósł w powietrze. Odwróciłam się i zobaczyłam Chrisa.

-Nie musisz się poświęcać, jeśli to dla Ciebie taki problem- odparł z poważną miną.

-Jesteś zły czy mi się wydaje?

-Zły? Nie, jestem już zmęczony. Mam wiele lat na karku i wciąż się tułam za piekielnym pomiotem, by przeżyć...

-Tym dla Ciebie jestem?! Wampirzym pomiotem? Dla twojej wiadomości moje życie także nie było nigdy usiane różami!!-krzyknęłam. -Wybacz więc, że czuję się zagubiona!!

-Nie porównuj się do mnie, bo nigdy nie miałaś takiego trudnego życia jak ja!-odparł rozgniewany.

-Muszę Cię rozczarować jaśnie elfie, ale nie jesteś wcale taki wyjątkowy. Na moich oczach moja matka zabiła mi ojca. Potem zginęłam w zasadzce i stałam się tym, jak to nazwałeś pomiotem piekielnym, od osiemdziesięciu pięciu lat muszę wciąż uciekać przed słońcem, przed łowcami, a każdej nocy zabijam niewinnych ludzi, by przeżyć, więc nie mów mi tu o swoim ciężkim życiu, bo mi także łatwo nie jest, ale życia już się nie zmieni i pogódź się z tym!!-krzyknęłam ze łzami w oczach i odpychając go ruszyłam do Hangaru.

Wszedł za mną.

-Jeśli chcesz możemy zerwać układ-odparł.

Spojrzałam na niego, a on nagle zbladł. Jego oczy stały się wręcz bezbarwne i odwracając się ruszył do wyjścia. Zerwałam się i nim zdążył wyjść z Hangaru szarpnęłam go za rękę i przyparłam do ściany.

-Chris ocknij się!!-Krzyczałam z trudem utrzymując go w miejscu, kiedy szarpał się jak szalony.

Kiedy po pięciu minutach zamrugał oczami i spojrzał na mnie nie pamiętając co się stało po prostu go objęłam.

-Straciłam już zbyt wiele, zostałeś mi teraz tylko ty, nie chcę znów być sama- odparłam płacząc w jego ramionach. Zaskoczony stał nieruchomo. Potem objął mnie swoimi dłońmi i pocałował w czoło.

-Wszystko będzie dobrze Leno- to jedno krótkie zdanie sprawiło, że nieco się uspokoiłam.

Odsunęłam się od niego i spojrzałam w te znów błękitne oczy.

- Pamiętaj, że jeśli mnie zostawisz to nie ma takiej nory w jakiej bym Cię nie znalazła i nie skopała tego elfie...- nie zdążyłam dokończyć, bo właśnie wtedy mnie pocałował.

Stojąc tak nieruchomo nie wiedziałam co zrobić. W końcu przysunęłam się do niego i odwzajemniłam jego pocałunek. Zależało mi na nim, na jego życiu. Na jego bliskości i może byłam gotowa na coś więcej, ale wciąż starałam siebie przekonywać, że ten pocałunek nic dla mnie nie znaczy...

#Od Autorki

No i kolejny rozdział.

Mam nadzieję, że ciekawy.

Jak zawsze proszę o wasze komentarze.

Ciekawi nas jak podoba wam się bieg tego opowiadania.

Pozdrawiam serdecznie wraz z Danielem

Roxi

Dipendenza Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz