Rozdział 7

643 33 5
                                    

Trening. Tylko to potrafiło mnie zawsze oderwać od rzeczywistości. Uspokoić. Teraz jednak nie pomagał tak jak tego chciałam. Jak mogłam się dogadać z Aronem skoro on ciągle miał jakieś kompleksy? Do sali weszła Lea, jedna z nocnych łowców takich jak ja. Z pogromców wampirów. Była naprawdę bardzo podobna do mnie. Ostra, ładna i z niebywale ciętym językiem.
- Część Lena, mam poinformować wszystkich, że wieczorem przyjeżdża władza, będzie imprezka- odparła robiąc cudzysłów w powietrzu.
- Weee... już się cieszę- odparłam tak samo zirytowana jak ona.
- Co, mamusia daje ci popalić?-zapytała doskonale mnie rozgryzając.
- Jak zwykle- odparłam i usiadłam na skrzyni.
- Rany nie pękaj, wiesz, że o to jej chodzi- odparła próbując mnie podnieść na duchu.
- Wiem, ale... Aron się do mnie nie odzywa, znowu i na dodatek ten Kira..- zaczęłam
- Zaraz Kira? Znacie się? Nie wierzę...- odparła szczerze zaskoczona
- Jest miły i taki zadziorny- odparłam z uśmiechem
- Czekaj Kira jest miły? To ja zdecydowanie znam innego Kirę niż ty, uważaj na niego Lena, ten typ lubi stać na scenie w pojedynkę- ostrzegła i ruszyła do drzwi.
Zatrzymała się jeszcze i odrzucając na plecy swoje czarne, długie włosy odparła
- I załóż coś ładnego, to rozkaz- odparła ze sztucznym uśmiechem i wyszła z sali.

Nawet ją lubiłam. Ciężko tu było o normalnych znajomych. Wszystkie osoby albo chciały mi się przypodobać albo mnie nienawidziły. Lea była inna. Ostra. Inni powiedzieliby, że wredna, ale ja byłam nie lepsza, więc znalazłyśmy wspólny język. Aron wszedł do sali, gdy Lea wyszła. Nie odzywał się. Nawet nie rozumiałam już o co mu chodziło. Uznałam jedno. Nie będę dłużej się starać, by być miłą. Skoro mu nie odpowiada przyjazna relacja, w porządku. Nie będę naciskać. Zaczął uderzać raz za razem w worek treningowy. Ja zaś podciągałam się na drążku. Cisza trochę mnie denerwowała, ale nie zamierzałam jej przerwać. Nagle to Aron zabrał głos.
- Wybrałaś już? -zapytał.
O co mu do cholery chodziło. Nie mogłam wybrać, bo Kira nie był i nie będzie moim partnerem. Aron został mi przydzielony, a teraz coś sobie ubzdurał. Miałam tego dość.
- Tak- odparłam puszczając drążek i lądując łagodnie na posadzce.
- Co zdecydowałaś?- zapytał z nutką strachu.
Podeszłam do niego i odparłam
- Nie będę więcej się starać Cię zrozumieć, a jeśli to ja ci nie odpowiadam droga wolna, idź do mojej matki i poproś o inny przydział- w moim głosie słychać było gniew.
Chciałam się odwrócić, ale Aron mocno szarpnął mnie za rękę.
- Dlaczego ty jesteś taka...- zawahał się
- No jaka?-warknęłam
- Taka zimna- odparł oschle.
Spuściłam wzrok i uśmiechnęłam drwiąco
- Bo jestem łowczynią, a nie Olafem z Krainy Lodu- śmiałam się mu prosto w twarz.
- Jesteś wredna i podła- odparł chyba całkiem zły na mnie.
- Nie!-krzyknęłam
- Podła dopiero będę- odparłam i wyszłam z sali rozwścieczona. Jeśli ktoś mnie teraz zaczepi to marny jego los.

- Hej Lena masz chwilę?- usłyszałam głos Kiry.
Wzięłam głęboki wdech i wydech, a potem odwróciłam do niego.
- Jasne- odparłam starając się o ciepły ton.
- Co powiesz na małą kawę w kawiarni za rogiem?-zapytał, a ja widząc, że Aron nas obserwuje skinęłam głową.
- Jasne- odparłam z uśmiechem.
- Co to za zmiana? Czyżbyś chciała jednak zostać moją partnerką?- zapytał, a ja westchnęłam
- Wiesz, że i tak nie mam tu nic do gadania, to moja matka jest od decyzji- wyznałam.
- Odnoszę wrażenie, że nie pałasz sympatią do swojej rodzicielki-odparł szybko rozpoznając mój ton.
- Mało powiedziane- podsumowałam.
Szliśmy chodnikiem, kiedy jedno z nurtujących mnie pytań po prostu musiało paść.
- Odnoszę wrażenie, że nie pokazujesz wszystkiego co potrafisz- odparłam szczerze. Kira zmierzył mnie tymi szarymi nieodgadnionymi oczami i odparł
- Zdaje ci się, może po prostu dostrzegłasz moje błędy?-zapytał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Sama nie wiem...Może- odparłam zbita z tropu.
Usiedliśmy spokojnie przy stoliku. Kira wezwał kelnetkę delikatnym machnięciem ręki i zamówił nam kawę.

- Skąd pochodzisz?-zapytałam nie mogąc się powstrzymać.
- Z Tokio- odparł krótko.
- Rany, musiałeś widzieć naprawdę piękne rzeczy- stwierdziłam szybko zazdroszcząc mu tego, że widział inny kraj niż Anglia.
Ja byłam skazana na życie w tej dziurze zwanej pieszczotliwie Londynem.
- Tak, ale nie tak piękne jak ty- zaczął ze mną flirtować.
- Wiesz, że na mnie takie komplementy nie działają prawda?-zapytałam równie zmysłowo.
- O tak, ale musiałem spróbować, bardzo mnie intrygujesz panno Wilson, nigdy nie spotkałem tak silnej kobiety jak ty-odparł patrząc na mnie badawczo.
- A Lea?-zapytałam przypominając sobie, że wspominała, iż go zna. Znów słyszałam jej głos mówiący: Uważaj na niego Lena, ten typ lubi stać na scenie w pojedynkę. Kira przyglądał mi się badawczo. - Lea jest do ciebie podobna odrobinę, ale nie dorasta ci do pięt. Ma ostry charakter, ale nie ma temperamentu, ani za grosz doświadczenia, w przeciwieństwie do Ciebie. Pamiętam z przed lat jak po całym Labie chodziła plotka, iż mała, ośmiolatka zabiła hordę wampirów. To budzi respekt madame- odparł i uśmiechnął się szczerze zachwycony.

Westchnęłam. Kira był uroczy. Jednak nie byłam przyzwyczajona do traktowania z podziwem i zachwytem mojej osoby. Zwykle miałam tylko reprymendy ze strony matki i nakazy, by wykonywać swoje obowiązki w dużo większym stopniu. Nigdy jawnej pochwały czy dobrego słowa. Zawsze byłam nie dość dobra.
- Możemy zmienić temat czuję się niezręcznie- poprosiłam
- Dobrze- odparł i uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Umiesz tańczyć?-zapytał, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
- Skąd to pytanie?-odparłam migając się od odpowiedzi.
- Dzisiaj bal, liczę, że nie odmówisz mi wspólnego tańca-odparł i znów się uśmiechnął. Jęknęłam.
- Nie wiem czy ci dorównam, nie tańczę zbyt dobrze- odparłam, a on pokręcił mi palcem przed nosem z niezadowoleniem.
- Nie, nie, nie... Zapamiętaj kochana kobieta nigdy nie tańczy źle tylko mężczyzna źle w tańcu prowadzi- odparł, a ja uśmiechem próbowałam ukryć moje zawstydzenie.
- Zapamiętam- odparłam szczerze.
Wypiliśmy wspólnie kawę i postanowiliśmy wracać. Nie mogliśmy być za długo poza siedzibą główną, bo łowcy musieli być zawsze w gotowości. Trochę szkoda, bo naprawdę świetnie mi się z nim rozmawiało.
- Twój ulubiony kolor?-zapytał ni stąd ni zowąd. Spojrzałam na niego z taką miną, że od razu uniósł ręce ku górze
- Nie patrz tak, po prostu chcę Cię poznać-odparł uśmiechając się przyjaźnie.
- Serio? Pytając o mój ulubiony kolor?- musiałam się upewnić, że mówi poważnie.
- Od czegoś trzeba zacząć-odparł, a ja śmiejąc się odparłam
- Nie uwierzysz, ale czarny- odparłam
- A twój?-zapytałam,a on zamyślił się przez chwilę i odparł.
- Zielony- spojrzałam na niego
- Czemu zielony?-zapytałam nie rozumiejąc, gdyż miał na sobie ciuchy w kolorze ciemnego brązu, szarości i czerni
- Bo to kolor twoich oczu- odparł i delikatnie dotknął mojego policzka.
Skrzywiłam się nieznacznie.
- Co? Przesadziłem?-zapytał, a ja lekko skinęłam głową.
- Odrobinę- odparłam, a on zaśmiał się głośno.

Patrzyłam na niego przez chwilę osłupiała
- Co Cię tak rozbawiło?-zapytałam nieco zdenerwowana.
Nie lubiłam, kiedy ktoś ze mnie kpił.
- Chyba moja głupota- stwierdził.
Spojrzałam na niego z ukosa
- Myślałem, że poznanie Cię będzie proste, tym czasem jesteś jak twierdza, niedostępna dla obcych- podsumował.
Mogłam się z tym zgodzić. Zawsze, kiedy okazywałam uczucia ktoś mnie ranił. Musiałam się nauczyć je ukrywać. Kira podszedł bardzo blisko mnie wkraczając w moją przestrzeń osobistą.
- Ale wiesz co? Będę nadal próbował- odparł i ruszył przede mną. Uśmiechnęłam się do siebie i przyspieszyłam, by dorównać mu kroku.
- Nie licz na zbyt wiele- ucięłam i jako pierwsza weszłam do siedziby. Musiałam się ładnie ubrać. Czekał mnie najgorszy wieczór życia, czyli bal.

#Od Autorki

Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że coraz więcej będzie was tu czytało.

Piszcie komentarze, chcemy znać wasze opinie.

No i jeśli komuś rozdział się podoba niech daje gwiazdkę

Pozdrawiam

Roxi

Dipendenza Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz