Chris zdjął koszulę i po chwili z jego ciała zaczął odłączać się tatuaż przybierając formę smoka wielkości buta.
-Mój smok potrafi przenieść się na każde ciało, a jego łuski chronią przed działaniem promieni słonecznych i wieloma innymi czynnikami. Praktycznie przed wszystkim, więc słońce nie może zrobić Lenie krzywdy, gdy ma na sobie Nexa. To dla Leny cenniejsze nawet bardziej niż ty czy ja...-Stwierdził Chris.
-Supeeer...-Jęknął Aron spoglądając z obrzydzeniem na smoka. Chris skojarzył jego spojrzenie ze spojrzeniem Leny, gdy po raz pierwszy ujrzała Nexa. -A szczepiony chociaż?-zapytał Aron patrząc na smoka i myśląc nad tym ile może zdziałać taka malizna.
-Ja ci dam maliznę!!- w głowie Arona rozległ się gniewny krzyk, a rozwścieczony smok nagle urósł na kilkanaście metrów w górę z trudem mieszcząc się w tunelu.-I kto teraz jest malizną?-w głowie Arona ponownie rozbrzmiał obcy głos.
-Co to za monstrum?!!- krzyknął patrząc na Chrisa całkowicie zbity z tropu. W końcu nie codziennie ktoś odzywa się w twojej głowie. Odepchnął postanawiając jak najszybciej wycofać się z tej rozmowy.- Dobra... o co konkretnie ci chodzi, bo przyznam, że mam dość mało czasu, by marnować go z kimś takim jak ty i ten twój...puszek- odparł Aron.
-Powiem wprost. Wraz z Leną formujemy grupę osób, która wraz z nami będzie walczyć z jej matką- wyjaśnił.- Jest jednak jedno ale... ja i Lena będziemy dowodzić, więc żadna niesubordynacja nie wchodzi w grę, wchodzisz w to czy nie?
-Ty i dowódca? Wolne żarty. Nie masz za grosz doświadczenia, nikt Cię nie zna i nikt od tak nie zacznie szanować. Sam się przekonasz- Odparł odwracając się do elfa plecami.-Dla Leny mogę zrobić wszystko, więc wchodzę w to- odparł i ruszył przed siebie korytarzem uznając rozmowę za zakończoną.
-Poczekaj!!-krzyknął Chris i w jednym momencie odwrócił Arona w swoją stronę. Oczy łowcy zalśniły na sekundę niezrozumiale, ale szybko przybrał gniewny wyraz twarzy. -Może i walczycie świetnie, może jesteście w tym najlepsi, nie przeczę, ale brak wam mojego doświadczenia w prowadzeniu wojny. Mam za sobą dwa i pół tysiąca lat życia. Musisz wreszcie zrozumieć. Panuje pewna hierarchia, a naprzeciw nam stoi matka Leny, która także ma niesłychane doświadczenie. Jeśli zależy ci na życiu Leny zaakceptujesz to, że oboje z nią dowodzimy i nie będziesz oponował, gdy ja czy ona wydamy ci rozkaz- odparł poważnie elf.
- W porządku brachu- odparł Aron z uśmiechem poklepując Chrisa po ramieniu. Nie był to jednak szczery gest porozumienia. Właśnie w tym momencie przez korytarz przechodziła grupa młodych łowców. Gdy tylko znów zostali sami Aron doskoczył do Chrisa- Pamiętaj jednak BRACHU- specjalnie przeciągnął to słowo, by nie zabrzmiało przyjaźnie.- Nie będzie tak kolorowo jak ci się zdaje, na każdym kroku umilę ci to twoje cudowne życie. Zobaczymy czy Lena naprawdę coś do Ciebie czuje. Skoro jej ufasz i jesteś pewny tej miłości- w tym momencie zrobił w powietrzu cudzysłów.- To nie powinieneś mieć nic przeciwko temu, żebym spędził z nią trochę czasu, prawda? -zapytał z uśmiechem i ruszył szukając dziewczyny.- Lepiej dla Ciebie, żebyś okazał się dobrym dowódcą!!!-krzyknął z ostrzeżeniem i drwiną Aron i śmiejąc się zniknął za rogiem.
Chris uśmiechnął się i wysłał Nexa, który dotknąwszy skóry Leny pokazał jej ostatnie słowa Arona brzmiące jak groźba. Chris chciał, by znała wszystkie plany przyjaciela i nie miała pretensji, jeśli on sam trochę się zdenerwuje, gdy Aron da mu do tego powód. Smok szybko odleciał od Leny po przekazaniu wizji i wrócił do elfa na nowo łącząc z jego ciałem.
***
Widząc przebieg ich rozmowy westchnęłam cicho. W sumie poszło im i tak łagodniej niż się obawiała. Na sali treningowej przy drzwiach której stała nie dostrzegła ani jednej kobiety. To było ciekawe. Czyżby łowczynie były na wyginięciu? Z zamyślenia wyrwał mnie dotyk dłoni na moim ramieniu.-Co zatęskniłaś za treningiem?- zapytał właśnie przybyły Aron.
-A ty za obrywaniem ode mnie?-zapytałam splatając dłonie na piersi.
-Chodź, sprawdzimy ile się zmieniło- odparł i poprowadził mnie na środek sali. Wiedziałam o czym rozmawiał z Chrisem, ale jak walka ma zdobyć moje serce? Nie wiem o co Chris mógłby być zazdrosny...
Wybrałam miecz. Jedną z broni, którą uwielbiałam. Stanęliśmy z Aronem naprzeciw siebie. Dużo osób przestało walczyć i zaczęło się nam przyglądać. Znów miałam wrażenie, że kobiety rzadko były widywane na tej sali. Mój strój też nie wyglądał na odpowiedni do walki. W końcu miałam na sobie obcisłe spodnie ze skóry i wysokie buty na korku. Co poradzić, że zawsze lubiłam wysokie obcasy...
Aron dał mi znać, że mogę zaczynać. W mgnieniu oka zaczęłam nacierać na niego z dużą siłą, a on jak zawsze odpierał te ataki.Cios...
Cios...
Górą...
Dołem... i z pół obrotu. Każdy przyjął idealnie.
-Co jest Lenka tylko na tyle Cię stać?-zapytał krocząc w moją stronę.
-To dopiero rozgrzewka- odparłam i cofnęłam się o kilka kroków. Tym razem to on zaatakował. Szybko i bez namysłu. Zbyt szybko. To jak dla wydało się nawet głupie. Odparłam jego atak złączajac jego broń z własną. Jednym zwinnym ruchem wyrwałam mu miecz z ręki i z siłą odrzuciłam go wgłąb sali posuwając po podłodze. Aron spojrzał na mnie i kopnięciem spróbował powalić na ziemię. Upadając wyciągnęłam ręce za plecy i wykonałam szybkie salto. Jednak i ja zostałam teraz bez broni.
-Co...chcesz walczyć na pięści? Ok, ale...to Cię zaboli- odparłam i rzucając na niego wykonałam hurricanranę i tym samym położyłam go z hukiem na glebę.
-Rany...mogłabyś choć raz być delikatna?
-Miałeś osiemdziesiąt pięć lat, by ode mnie odpocząć. Teraz umilę twoje cudowne życie- odparłam cytując fragment jego słów, ktore wypowiedział do Chrisa.
-Ty...słyszałaś tą rozmowę?
-Taka branża- odparłam i wyprostowałam się odwracając w stronę tłumu.
-Kto teraz?-zapytałam czekając na ochotnika.
Jednak wszyscy zaczęli bić brawo. Rany minęło tyle lat, a moja technika jak była tak jest najlepsza. Usłyszałam jednak jak Aron się podnosi z podłogi i wiedziałam, że będzie mnie chciał zaatakować z zaskoczenia. Z wampirzą prędkością odwróciłam się i w momencie, gdy atakował uderzyłam na niego robiąc mu spear'a. Lądując z nim na ziemi zaśmiałam się.
-Nic z tego miśku- odparłam, a Aron pocałował mnie unosząc się lekko na łokciach.
Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam jak mam się zachować. Na moment zatraciłam się w tym pocałunku, a potem oprzytomniałam i zrywając z podłogi wybiegłam z sali.#Od Autorki
Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że był interesujący jak zawsze.
Dawajcie gwiazdki i komentarze. Najlepiej co każdy akapit. Wtedy są najśmieszniejsze. 😝😝😝
Pozdrawiam serdecznie
Roxi

CZYTASZ
Dipendenza
FantasyDipendenza to po włosku uzależnienie. Lena dawniej łowczyni wampirów w wieku osiemnastu lat staje się istotą na którą zwykle polowała i jej życie zmienia się całkowicie. Rodzina i przyjaciele stają się jej największymi wrogami. Chcą jej śmierci. Zos...