XVII

474 40 22
                                    

Upadła twarzą na zimną posadzkę. Z jej ust kapała krew. Miecz świetlny leżał kilka metrów od niej, ale była za słaba żeby użyć Mocy i go do siebie przyciągnąć. Próbowała się podnieść, ale kopnięcie wymierzone w jej plecy skutecznie pozbawiło ją tchu jak i siły. Chciała wyć z bólu, lecz jedyny dźwięk jaki mogła wydobyć z siebie to cichy chrapliwy oddech. Walczyła o każdy haust powietrza. Czołgała się pozostawiając za sobą czerwony ślad. Ból fizyczny był niczym w porównaniu z bólem psychicznym, który odczuwała. Została okłamana. Oparła się na zaufaniu do niewłaściwej osoby. Oszukano ją. Jednak nie czuła smutku, ale tylko i wyłącznie złość. Była wściekła na swoją naiwność, słabość, dobro wewnątrz siebie. Przegrała walkę. Szykowała się na śmierć.

-O nie moja kochana, nigdzie nie idziesz.- znajomy głos dotarł do jej uszu. Postać w kapturze pociągnęła ją brutalnie za włosy równocześnie obracając na plecy. Lodowaty śmiech rozszedł się echem po mauzoleum. Rey zacisnęła szczękę. Czuła, że powoli traci przytomność. Szpony ciemności oplatały jej duszę. Zaczynała tonąć w agonii. Bała się. Mimo mglistej świadomości nadchodzącego końca i pogodzenia się z nim nadal odczuwała strach. Nie była gotowa pożegnać się z życiem. Jak zza mgły poczuła silny cios wymierzony w jej twarz. Łuk brwiowy zaczął krwawić zalewając oko czerwoną posoką. Zakasłała. Uderzenie w żebra było kolejne w kolejce. Chrupnięcie świadczyło o złamanych kościach. Znowu zakasłała, a następnie zaczęła dusić się krwią. Nie było nadziei. Nic już jej nie pozostało. Leżała tak na wznak pokonana, brudna i bezsilna. Po policzku spłynęła pojedyncza łza.

Ben...

Cichy szept wyrwał go z transu. Pracował właśnie nad planami nowej broni i raportami z baz. Doskonale wiedział kto do niego mówił za pośrednictwem Mocy. Desperacja w głosie Rey była wręcz namacalna. Wytężył wszystkie zmysły. Poczuł wielki ból, obecność Ciemnej Strony oraz osoby, która sprawiła, że zapadł w śpiączkę. Więź, którą dzielił z brązowowłosą Jedi stała się jeszcze intensywniejsza niż zdążył się do tego przyzwyczaić. Zszokowany uświadomił sobie, że dziewczyna umiera. Jej ostatnie słowa to jego imię. Powtarzała je niczym mantrę.

Ben...Ben...Ben...

Nie miał czasu do stracenia. Rzucił wszystko i pognał do swojego statku. Po drodze mijał zdezorientowanych szturmowców, ale również Hux'a. Na wpół świadomie przekazał mu tymczasowe dowodzenie. Jak burza gnał go hangaru. Wyczuwał gasnące światło życia. Mimo, że targały nim wszystkie możliwe emocje to nie dał przejąć im nad sobą kontroli. Chciał ją uratować. Musiał ją uratować. Jego Rey.

Oddychała płytko i chrapliwie. Każde uniesienie się jej klatki piersiowej skutkowało rozdzierającym bólem. Powoli wracała jej świadomość tego co się stało. Otworzyła oczy, ale dopiero po chwili przyzwyczaiły się one do znikomego światła. Była w lochu. Jej nogi zostały skute w łańcuch. Próbując poruszyć stopą usłyszała metalowy szczęk. Żyła. Jednak nie widziała w tym sensu. Mogła już dawno zostać zgładzona. Patrząc po ilości obrażeń jakie zostały jej zadane kwestią czasu był zgon. Czuła pęknięte żebra, poranione ręce, nogi, plecy oraz twarz. Powoli acz boleśnie wykrwawiała się. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że leży w kałuży własnej posoki. Nie było sensu żeby spróbować się ruszyć. Zamknęła oczy i postanowiła przywołać wszystkie szczęśliwe chwile, które spotkały ją w życiu.

Ona i Finn uciekający z Jakku...

Pierwszy lot Sokołem Millenium...

Wstąpienie w szeregi Ruchu Oporu...

Matczyny wzrok Legi Organy...

Trening u mistrza Skywalkera...

Czarne oczy patrzące na nią ze skupieniem... Dotyk dużych męskich dłoni na jej ciele... Niski głos działający na nią jak narkotyk... Pierwsza noc przespana spokojnie w ciepłych ramionach Bena... Pocałunek, który nigdy nie powinien się wydarzyć...

Siła we mnie- ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz