XXVI

422 26 25
                                    


Wyszła ze swojego pokoju. Poranek przywitał ją samotnością, ale inną niż zdążyła przywyknąć. Mimo słonych śladów na policzkach pozostawionych przez łzy czuła się spokojna i na swój sposób... szczęśliwa. Wydarzenia sprzed kilku godzin były dla niej wręcz nierzeczywiste. Wewnętrznie nadal nie była w stanie w nie uwierzyć.

Otworzyła drzwi na taras i zbiegła po schodkach na małą polankę za rezydencją. Lubiła tam przychodzić z samego rana, żeby poćwiczyć. Zaczęła grzebać przy swoim pasie, ale stanęła jak wryta gdy jej wzrok padł na postać stojącą do niej tyłem. Kylo ćwiczył z pomocą miecza świetlnego. Krwista czerwień jego broni nie pasowała do pięknego i delikatnego otoczenia. Jednak nie to przykuło uwagę Rey. Miał na sobie rozpiętą białą koszulę. Zarumieniła się po czubki uszu. Nie powinna go podglądać.

Obróciła się napięcie z zamiarem szybkiego ulotnienia się z miejsca „zbrodni", ale zatrzymał ją męski głos.

- Rey chodź tu! Poćwiczymy razem!- krzyknął przyjaźnie w jej kierunku. W jego głosie nie usłyszała ani jadu ani wściekłości. Była to miła propozycja. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia nie wiedziała do końca jak się zachować.

Powoli podeszła do niego. Była niepewna tego co robi. Ku jej zdziwieniu wyłączył miecz, otarł pot z czoła i podszedł do niej. W pierwszej chwili miała ochotę uciec. Nawet zrobiła mały krok do tyłu.

-Dzień dobry skarbie.- ujął jej twarz w dłonie i pocałował w czoło.

Szczęka opadła jej do samej ziemi. Miała wrażenie, że doznała chwilowego paraliżu każdej możliwej kończyny.

-Dzieee.. Hej.- zabrzmiała jakby właśnie język postanowił się zaplątać.

Zaśmiał się ciepło. Jego wzrok padł wymownie na miecz przypięty do jej pasa.

-Możemy zaczynać?


Nienawidził brudzić sobie rąk. Tym bardziej jeśli chodziło o zabijanie własnych żołnierzy. Jednak niebezpieczne czasy wymagają brutalnych rozwiązań. Po raz kolejny pociągnął za spust blastera.

- W imię Najwyższego Przywódcy skazuję Cię na śmierć za nieposłuszeństwo.

Powtarzał tą regułkę już niezliczoną ilość razy. Krew obryzgała jego perfekcyjnie popasowy mundur. Skrzywił się z niesmakiem. Jeszcze niedawno miał do tego ludzi, jednak teraz musiał wykonywać brudną robotę sam. Irytacja rosła w nim wraz z kolejną egzekucją. Nie był chłopcem na posyłki. Szczerze gardził nową przywódczynią, ale musiał przyznać, że była piekielnie skuteczna. Każdy raport świadczył o postępach w ich misji. Tysiące zabitych, przejęcie kolejnych planet i układów oraz powstanie nowej broni. Była wcieleniem zła, ale cholernie efektywnym.

Wrócił do swojej kwatery i z obrzydzeniem zrzucił z siebie zakrwawione ciuchy. Zostając w samej bieliźnie usiadł na łóżku, a następnie sięgnął po butelkę whisky. Pociągnął długi łyk. Westchnął zamykając oczy. Uwielbiał ciepło alkoholu rozchodzące się po jego ciele. Rozkoszował się tym stanem przez chwilę. Przeczesał palcami rude włosy. Znalazł się w sytuacji bez wyjścia.

Liczył na genialny plan Kylo, ale ten nie zjawiał się już od miesiąca. Był głupi wysyłając desperacką wiadomość do rycerza zakonu Ren. No cóż, mógł się tego spodziewać. Przechylił butelkę. Skrzywił się, gdyż nic w niej nie zostało. Niedbale rzucił ją w kąt pokoju. Położył się na łóżku i zamknął oczy.

Szedł jasnym korytarzem. Otworzył oszklone drzwi, przeszedł przez nie. Znalazł się w przytulnej kuchni. Przy wysepce zobaczył drobną kobiecą postać. Stanął jak wryty.

Siła we mnie- ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz