III

593 35 4
                                    

Rey upadła na kolana zaraz obok brązowowłosej postaci. Mimo bólu szybko się podniosła i rozejrzała. Była w jaskini. Przyglądała się uważnie otoczeniu. Na każdej ze ścian znajdowały się spiczaste kryształy. Były ogromne, czasami większe od niej samej. Pełniły rolę stalaktytów i stalagmitów. Jednak nie to wzbudzało w Rey dreszcze. Każdy z kryształów mienił się w inny sposób. Jedne były praktycznie przeźroczyste, a ich łuna tworzyła każdy możliwy kolor tęczy. Niebieskie przywodziły jej na myśl kolor miecza świetlnego mistrza Skywalkera. Ostro żółte rzucały ciepły odblask. Zielone przypomniały Rey roślinność na Endor. Fioletowe swoją intensywnością przyciągały wzrok. Czerwone niczym krew wzbudzały strach, ale równocześnie kusiły swoim pięknem. Chciała podejść i dotknąć jednego, ale za sobą usłyszała krzyk. Odwróciła się przerażona. Dopiero teraz zauważyła, że jej towarzyszka nie jest tą samą Jezabel, którą poznała kilka tygodni temu. Ta, którą teraz widziała miała włosy związane w wysoki kucyk, była ubrana w czarne szaty, a na jej policzku nie było charakterystycznej bladoróżowej blizny. To była młodsza wersja Jez, która mogła mieć około 15 lat. Co zaintrygowało młodą Jedi, ta postać miała przyczepioną do swoich pleców broń. Od dawna nie widziała takiego sposobu noszenia mieczy. Skrzyżowane ze sobą były pierwszym co rzucało się w oczy.

-Nie! Są bezużyteczne! Oszukał mnie! ZNOWU!- krzyczała wściekła młodsza wersja Jezabel. Bez namysłu wyciągnęła miecze i zaczęła niszczyć każdy kryształ, który trafiła na swojej drodze. Jeden po drugim rozpadał się jakby był wykonany z kruchego szkła. Drogę destrukcji zaczęła pokrywać warstwa kolorowego pyłu. Po kilku chwilach tylko tyle zostało z przepięknej jaskini. Kryształy dotychczas odbijające światło zostały rozbite, przez co w grocie zapanowała ciemność. Rey była przerażona. Już dawno nie widziała takiej wściekłości. Ostatni raz w oczach Bena- pomyślała. Podeszła bliżej młodszej Jez. Ta klęczała pod ścianą i cała się trzęsła. Uderzała miarowo o powierzchnię skały jednym z mieczy. Rey wyciągnęła dłoń chcąc dotknąć płaczącej kobiety. W ostatniej chwili zatrzymała ją skupiając swój wzrok na broni dzierżonej przez dziewczynę. To nie były miecze świetlne...

Świat zawirował, a ją oślepił biały blask.

Znowu była nad rzeką. Naprzeciwko niej siedziała starsza wersja brązowowłosej, teraz była to dorosła kobieta z blizną. Patrzyła na nią pustym wzrokiem. Jej spojrzenie wwiercało się w duszę Rey.

-Co co..Co to było?- spytała łamiącym się głosem. Intensywność przeżyć była przytłaczająca. W jednej chwili ponadprzeciętne piękno zostało zniszczone przez niepozorną dziewczynę. To co widziała, tak kruche, że ma się ochotę chronić je za wszelką cenę, zostało bezceremonialnie stłuczone. Wściekłość jaką kierowała się Jezabel w wizji wywołała u Rey dreszcze. Była to czysta pierwotna siła, która napędza do strasznych czynów. Była prostą drogą do Ciemnej Strony.

-To byłam ja. Dawno temu. W jednym z najważniejszych momentów w moim życiu. Widziałaś te kryształy? Przyciągały wzrok, prawda?- mówiła smutnym głosem Jezabel. Oderwała wzrok od młodej Jedi i wpatrzyła się w ziemię – Szukałam kryształu, żeby stworzyć swój miecz świetlny. Miał być potężny. Miał wzbudzać strach. Miał doprowadzać do obłędu osoby na niego patrzące i mrozić krew w żyłach.

-To nadal nie tłumaczy całej tej wizji. Dlaczego miałaś tam zwykłe miecze? Jak się tam znalazłaś? Dlaczego je zniszczyłaś?!- Rey miała coraz więcej pytań. Głęboko poruszyło ją obrócenie w pył tej pięknej jaskini. Nie rozumiała nic z tego co zobaczyła.

-Uznałam, że to będzie dobry początek dla naszej nauki. Musiałaś poczuć coś co jest skrajnością. W tym przypadku moją wściekłość. Aby przekazać Ci moją wiedzę muszę poruszyć w Tobie uczucia z obu Stron. Dobro i zło. Piękno i brzydota. To łączy w sobie Szary Jedi. Widzisz, ja nie mam kodeksu, którym mogłabym się kierować. Wszystko co robię uważam za słuszne, nie jest to dyktowane żadną doktryną czy przepisem. Wypływa to ze mnie. Z moralności, cierpienia i dobra, które mam w sobie. To co zobaczyłaś to początek mojej drogi do tego kim jestem dzisiaj. To może być też inspiracją dla ścieżki, którą ON może podążać.- Uznała spokojnie Jez. Rey wiedziała kogo ma na myśli. Potwór galaktyki, Kylo. Wściekły, nieobliczalny, niszczący wszystko na swojej drodze mistrz zakonu Ren. Ta tajemnicza kobieta pokazywała jej alternatywę dla niego. Drogę, którą młoda Jedi mogła pomóc mu przejść.

Siła we mnie- ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz