XXI

471 32 18
                                    

Rey weszła nieśpiesznie do kuchni. Było to przestronne pomieszczenie pełne światła wpadającego przez wielkie okna. Oczami wyobraźni widziała jak to miejsce pulsowało kiedyś życiem pełne głosów, śmiechów i przekrzykiwania się. Z zaciekawieniem rozejrzała się po pomieszczeniu, ale jej wzrok padł na jedyny ciemny punkt w pokoju. Kylo stał przy jednym z blatów i w skupieniu coś robił. Pierwszy raz widziała go w zwykłym stroju. Miał na sobie długie spodnie i przylegającą do ciała koszulkę z długim rękawem. Oczywiście w charakterystycznym dla niego kolorze czarnym. Uderzył ją ten obraz. Jego osoba kontrastowała z otoczeniem. Mimowolnie przykuwał uwagę. Wlepiła w niego wzrok. Był pełen wykluczających się rzeczy, skonfliktowany, zmienny i nieprzewidywalny. Mimo to nie przeszkadzało jej to. Im dłużej z nim przebywała tym bardziej przyzwyczajała się do tej nieprzeciętnej osobowości. Zaskakiwał ją coraz to nowymi wersjami siebie. Nie potrafiła już być na niego wściekła. Powinna, biorąc pod uwagę to co jej zrobił i ile bólu zadał. Jednak w jakiś pokręcony sposób rozumiała dlaczego tak robił. Ona sama była na tyle popsuta przez życie, że czuła iż jej towarzysz stara się robić to co uważa za słuszne i sam się gubi w swoich odczuciach. Tylko jedna złamana dusza potrafi zrozumieć drugą podobnie pokiereszowaną. Mimo to pozostawała kwestia wizji, które odcinały ją od rzeczywistości oraz zdrady. Znowu poczuła determinację, coś co pchało ją do przodu i dawało motywację do walki o lepsze jutro. Musiała zawalczyć zarówno o siebie, galaktykę oraz... jego. Przebyła długą drogę, aby wrócić do punktu wyjścia, jednak z całkowicie nowym spojrzeniem.

-Głodna?- te proste pytanie oderwało ją od rozmyślań. Kylo nawet nie raczył podnieść na nią wzorku, ani odwrócić się w jej kierunku. Nadal stał tyłem i zawzięcie robił coś na blacie.

-Niespecjalnie.

Bez kolejnego słowa usiadła przy kuchennej wyspie dalej obserwując mężczyznę. Był na tyle wysoki, że musiał garbić się, aby w miarę swobodnie dosięgać blatu, przez co mięśnie na jego plecach nieznacznie się zarysowały. Czasami miała wrażenie, że bliżej mu było do robota niż człowieka. Pod względem walki i samodoskonalenia jej był perfekcjonistą. Nie potrzebowała do tego połączenia w Mocy, żeby to zauważyć. Każdy jego ruch był przemyślany, a postura nienaganna, nie wspominając już o perfekcyjnie wytrenowanym ciele. Pod tym względem Kylo Ren panował nad wszystkim. Jednak gdy w grę wchodziły emocje był kupą wykluczających się odczuć i tykającą bombą. Rey pokręciła głową. Chodząca sprzeczność. Pomyślała.

Nim się zorientowała postawił przed nią talerz z jedzeniem. Było to jakieś pieczywo i starannie pokrojone owoce. Zapewne zerwane w ogrodzie, na który można było wyjść przez oszklone drzwi kuchni. Zabruczało jej w brzuchu.

-Czyli jednak jesteś głodna.- uśmiechnął się krzywo. Jeszcze nigdy nie widziała w pełni uśmiechniętego Kylo Rena. Może kiedyś będzie jej dane tego dożyć. Jak na razie przyszło jej zadowolić się grymasem.

Poczuła ciepło na policzkach. Rzeczywiście czuła głód, ale jej rozmyślania oddaliły ją trochę od rzeczywistości. Bez słowa zabrała się za jedzenie, a on wraz z nią. Konsumowali posiłek w nieznośnej ciszy. Jedyne co ją przerywało to odgłosy dochodzące z zewnątrz. Minuty mijały, a Rey czuła coraz większą niezręczność. Siedziała sobie na Naboo ze swoim prawie wrogiem, ukrywając się przed byłą mentorką i przyjaciółką, która okazała się ją zdradzić, a następnie ukazać pełne oblicze jako Sith. Świat był nieprzewidywalny. Młoda Jedi przekonywała się o tym wstając każdego ranka.

-Musimy porozmawiać Rey.- jego niski głos wyrwał ją z otępienia. Była mu za to wdzięczna. Nie wytrzymałaby dłużej siedząc w ciszy.

-Wiem Ben.- wstała, zabrała talerze i wrzuciła je do mycia.

Siła we mnie- ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz