Pogłaskała go po włosach. Wyglądał jakby spokojnie spał. Jedynymi co wskazywało na jego niepokojący stan byli liczne rany, siniaki i zapadnięte policzki. Był przeraźliwie chudy. Pochyliła się i pocałowała go w czoło. Było rozpalone. Ewidentnie był chory. Zmartwienie wymalowane na jej twarzy pogłębiło się.
-Co oni Ci zrobili...- westchnęła.
Kiedy zobaczyła go nieprzytomnego w izolatce coś w niej pękło. Obiecała sobie, że nie dopuści by coś mu się stało. Musiał odpowiedzieć za swoje czyny, ale nie mogło się to równać ze śmiercią. Nawet na wojnie trzeba było wybaczać. Tym bardziej, że współpracował z młodym Solo przeciwko Najwyższemu Porządkowi.
Do pomieszczenia wszedł Galen. Miał zaciśniętą szczękę tak mocno, że nawet z odległości kilku metrów Nyssa widziała jak drgają jego mięśnie. Był zarówno wściekły jak i zmartwiony. Dopiero zaczęli układać sobie życie, na nowo się poznawać, a już ktoś był w stanie to zniszczyć. Ku jego zdziwieniu brązowowłosa drżała.
Podszedł do niej i zarzucił na jej ramiona swoją kurtkę. Pocałował ją przelotnie w policzek. Nic więcej nie miał tutaj do zrobienia. Wszystko zależało od niej.
-Będę czekać.- powiedział cicho i wyszedł z pomieszczenia.
Nie wiem.
Rey medytowała nad strumieniem. Korzystała z wolniej chwili, aby trochę się zastanowić nad wszystkim co jej się przydarzyło. Nic nie było już proste. Kiedyś czekanie na pustynnej planecie było najbardziej złożoną rzeczą w jej życiu. Teraz przyszło jej mierzyć się z wojną, miłością i samą sobą. Momentami nie mogła uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Szukała drogi zarówno dla siebie jak i czarnowłosego mężczyzny. Jednak miała wrażenie, że coś jej umyka.
Szukam.
Ben nerwowo przechadzał się po pokoju. Co chwilę rzucał okiem na torbę leżącą w kącie pomieszczenia. Miał przed sobą trudny wybór i musiał go dokonać. Wypuścił powietrzne trzymane w płucach i energicznie podniósł pakunek. Zatrzasnął drzwi za sobą. Nie mógł dłużej tak żyć. To był początek końca.
Przepraszam.
Otworzył powoli oczy. Uderzyła go wszechobecna jasność. Światło sączące się z małej lampki oślepiło go. Skrzywił się i jęknął. Automatycznie chciał zasłonić twarz dłońmi, ale coś go powstrzymało. Uścisk na prawej ręce trochę zelżał. Powędrował wzrokiem w tym kierunku.
Obok jego łóżka siedziała brązowowłosa kobieta. Włosy jak zawsze miała spięte w warkocz, a jej zielone oczy lśniły w nikłym świetle rzucanym przez żarówkę lampki. Patrzyła z troską wprost na niego. Zauważył sińce pod jej oczami i przekrwione oczy. Odruchowo stwierdził, że musiała niewiele spać. Im dłużej na nią patrzył tym więcej detali dostrzegał. Jej koszula była wymięta, a z fryzury wydostały się pojedyncze pasma. Wyglądała jakby chwilę temu się obudziła. Tak samo jak on.
-Nyssa...- wychrypiał. Jego gardło było przeraźliwie suche, jakby nie pił nic od tygodni. Zastanowił się nad tym. Obrazy z celi więziennej powróciły. Rzeczywiście nie pożywał nic od jakiegoś czasu. Aż do momentu pojawienia się Kylo Rena. A raczej Bena Solo, czy jak chciał być obecnie nazywany. On i ta zbieraczka złomu to ostatnie co pamiętał zanim zapanowała ciemność.
Uniósł dłoń i dotknął jej policzka. Wydawała się tak nierealna. A jednak czuł ciepło jej skóry pod palcami. Nigdy nie przypuszczał, że tak znikomy kontakt da mu tak wiele radości. Była obok niego.
-Hux...- powiedziała spokojnie. Nadal miała zatroskany wyraz twarzy, ale nie zagarowała na jego gest.
-Gdzie jesteśmy?- to było pierwsze co przychodziło mu do głowy. Szare ściany pomieszczenia szpitalnego nie dawały mu wiele wskazówek.
-W bazie Ruchu Oporu. Solo i Rey Cię odbili.- zaczęła Nyssa, ale natychmiastowo jej przerwał.
-Ile...- kolejne pytanie cisnęło mu się na usta.
- Daj mi dokończyć.- warknęła. Nienawidziła kiedy ktoś jej przeszkadzał w wypowiedzi- Byłeś nieprzytomny tylko tydzień. To przez wycieńczenie organizmu i obrażenia.
-Cieszę się, że Cię widzę.- powiedział bez zastanowienia. Jej widok po tak długim czasie sprawił, że poczuł się w jakiś pokręcony sposób szczęśliwy. Skarcił sam siebie za pochopnie rzucone słowa.
Ścisnęła mocniej jego rękę.
- Ja też Hux. Ja też.
Poczuł dreszcze wychodząc z atmosfery planety. Opuszczał Endor raz na zawsze. Jedni nazwali by to ucieczką, inni odważnym ruchem. Ben nie czuł, że robi ani jedno ani drugie. Po prostu musiał podjąć jakieś działanie.
Co noc budził się zalany potem. Czasami odruchowo chwytał miecz świetlny i ciął nim na oślep. Niszczył przy tym całe swoje otoczenie. Nauczył się pewnych odruchów, które przez wiele lat pozwoliły mu przetrwać, jednak żyjąc wśród przyjaciół stawały się zagrożeniem.
Jednak bał się.
Bał się, że obudzi się kiedyś z koszmaru, a przy nim będzie leżała Rey, a on nieświadomie prowadzony instynktem zrobi jej krzywdę. Chwyci za broń i zabije spokojnie śpiącą kobietę. Ufała mu, a on zaślepiony mógł z łatwością zrobić jej krzywdę.
Jednak to nie koszmary były jego największym utrapieniem.
Za każdym razem kiedy używał Mocy czuł jak Ciemna strona wypełnia jego ciało i umysł. Zalewała go niczym gęsta maź. Kiedy wszedł na drogę rycerza Ren nie było już odwrotu. Cała jego świadomość została pochłonięta przez ciemność. Nie ważne jak bardzo się starał, nie dawał rady zwyciężyć. Czasami ostatkiem sił powstrzymywał się od strasznych czynów. W pewnym momencie nie miało już znaczenia kogo ma przed sobą. Mogli to być równie dobrze rycerze Ren, żołnierze, dzieci albo Rey. Był na tyle zaślepiony, że nie dostrzegał przeciwnika. Po prostu pragnął zwyciężyć, czyli zabić.
Był uzależniony od Ciemnej strony. Im dłużej jej nie używał tym gorzej odbijało się to na jego zdrowiu i zachowaniu. Częstsze stawały się koszmary, a koncentracja spadała. Zaczynały trząść się mu dłonie. Stawał się bardzo słaby.
Dlatego przez ostatnie miesiące udawał. Przede wszystkim grał przed młodą Jedi, ale również przed otoczeniem. Nie mógł pokazać słabości, a w stosunku do Rey nie chciał przyznać się do problemu. Chciała mu pomóc, ale nie miała pojęcia z czym przyszło mu się mierzyć. Nikt nie wiedział.
Po masakrze jaką wyrządził na pokładzie Niszczyciela przestał się oszukiwać, że jest w stanie się kontrolować. Był potworem. I na zawsze nim pozostanie.
Zamknął na sekundę oczy skupiając się na jednej osobie we wszechświecie, która była zdolna go pokochać.
Przepraszam skarbie.
Poczuła przenikliwy chłód na swoim ciele. Przemykał po jej skórze jak impuls elektryczny. Po zimnie nastąpiła pustka. Jakby ktoś wrzucił ją do pustego pokoju, który składał się tylko z szarych ścian. Świat zawirował, a ją przeszył lodowaty sopel trafiający w jej serce.
Przepraszam skarbie.
Załkała cicho. Odszedł.
*
Nie wiem co mam powiedzieć. Walczę z weną.
Chyba rozwaliłam wszystkie związki.
Niech Moc będzie z Wami
Vivenn
CZYTASZ
Siła we mnie- Reylo
FanfictionCo mogło stać się po The Last Jedi? Czy wszystko pójdzie po myśli Rey? Rey ma na barkach odradzającą się Rebelię. Czy poradzi sobie z misją jaką nałożyła na swoje ramiona? Czy rozwiąże każde nurtujące ją pytanie? Czy da radę pomóc swojemu wrogowi? D...