Wojna zmieniała ludzi. Pewnych obrazów nie dało się wymazać z pamięci. Okropieństwa walki uderzały na każdym kroku. Zmasakrowane ciała, płaczące dzieci, cywile leżący w kałużach krwi. Niepewność. Niesprawiedliwość. Strach. Strata. To wszystko zmieniało ludzi nie do poznania. Wojny o pokój galaktyczny nabrały nowego znaczenia.
Rey wyłączyła miecz świetlny. Rozglądnęła się po zgliszczach wioski. Nie była w stanie ocalić wszystkich. Przypłacili swoim życiem za ideologię, w której imieniu opowiadały się dwie skrajne strony. Popatrzyła na twarz martwego mężczyzny, który w ojcowskim uścisku ramion zamknął swoje zmarłe dziecko. Nie byli wojownikami. Nie wybrali sobie takiego losu. Po prostu byli w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie.
Przetarła zmęczoną twarz brudząc ją czerwoną mazią. Nie wiedziała czy była jej krew czy może kogoś z poległych. Nie dbała o to. Kopnęła leżące obok niej ciało torując sobie drogę. Nie miało to dla niej znaczenia.
To była kolejna potyczka. Kolejna bitwa. Kolejny aspekt wojny. Nic do byłoby dla niej jakimkolwiek szokiem. Z czasem przyzwyczaiła się do nienormalności. Te anomalie stały się nieodłącznym elementem jej codzienności.
Przestała już myśleć o głębszym sensie. Podążała od punktu A do punktu B.
Kap Kap Kap
Woda przyjemnie otulała jej ciało. Uwielbiała to uczucie.
Szorowała skórę z zaschniętej krwi. To było standardem jej wieczornego rytuału. Potarła mocniej naskórek. Początkowo nienawidziła tego robić. Przypominało jej to wszystkie poległe osoby. Niewinnych. Jednak z czasem nawet i to przestało mieć dla niej znaczenie. Po prostu robiła swoje. Takie było jej zadanie.
Pod jej stopami woda nabrała szkarłatnego odcienia. Powoli spływała po białych kafelkach wprost do odpływu. Zagapiła się na połączenie czerwieni i bieli. Było w nim coś pięknego, ale również przerażającego. Biała niewinność została splamiona czerwoną posoką.
Wszystko z czasem się zmienia. Ona też się zmieniła. Pół roku walczyła bez wytchnienia w szeregach Ruchu Oporu. Świadczyły o tym liczne blizny, szara skóra i wiecznie niewyspany wzrok. Zdobywali nowych członków, sprzymierzeńców, ale im więcej ich było tym bardziej krwawe i bezduszne stały się potyczki z Najwyższym Porządkiem. Jezabel nie próżnowała. Sukcesywnie poszerzała swój zasięg i tworzyła nowe bronie. Kilka godzin po naradzie na Endor cała planeta została najechana. Uciekali w popłochu ledwo ratując siebie. Od tego czasu już sześć razy zmieniali miejsce swojego pobytu. Nic już nie było pewne, a każdy błąd równał się utracie życia.
Zawinęła się w puchaty ręcznik. Odwróciła się z zamiarem powrotu do sypialni, ale wpadła na coś. A raczej na kogoś.
Jej brązowe oczy zderzyły się z czarnymi tęczówkami.
Nie tego pragnęła.
Skrzywiła się nieznacznie. Ciążowy brzuch coraz częściej utrudniał jej funkcjonowanie. Zawsze była przyzwyczajona do niezależności, ale w tym momencie musiała polegać na innych.
Stanęła na palcach z zamiarem sięgnięcia na najwyższą półkę w szafie. Była tak zaabsorbowana tą czynnością, że nie usłyszała nawet odgłosu otwieranych drzwi.
-Nyssa do cholery!
Odwróciła się w stronę gościa. Stał przed nią Hux. Już dawno porzucił mundur na rzecz czarnej koszuli i prostych spodni. Pod wpływem treningów i walk jego sylwetka się poprawiła, gdzieniegdzie było widać zarys mięśni. Był bardzo przystojny w takim wydaniu. Skarciła się wewnętrznie za taką myśl. To co rodziło się między nimi musiało pozostać przeszłością. Była narzeczoną, królową, a za niedługo matką. Miała obowiązki.
-Hux, Ciebie też miło widzieć.- mruknęła pod nosem i wróciła do przerwanej czynności.
Poczuła na plecach jego ciepłą dłoń.
-Daj, pomogę Ci. Nie powinnaś się przemęczać w Twoim stanie.
Zwinnie sięgnął po szare pudełko i podał je kobiecie. Na chwilę ich dłonie się złączyły, a po jej kręgosłupie przeszedł przyjemny dreszcz.
-Dziękuję.- podniosła na niego wzrok. Uporczywie wpatrywał się w nią. Z czasem stali się przyjaciółmi, pomagał jej we wszystkim. Był dla niej dużym wsparciem. O dziwo, Galen i Hux znaleźli nić porozumienia uznając dobro Nyssy za najważniejsze. Robili wszystko, aby wspomóc ją w trudnej roli królowej, ale również dbali o jej zdrowie.
-Jakieś wieści od blondaska?
-Dobrze wiesz, że nie lubi kiedy tak o nim mówisz.- Nyssa powiedziała karcącym głosem, ale wewnętrznie za każdym razem zwijała się ze śmiechu z tego określenia. Hux uwielbiał dopiekać jej narzeczonemu.
Usiadła na kanapie i położyła przed sobą pudełko. Westchnęła i skinieniem ręki wskazała miejsce obok siebie.
-Nic nie wiadomo. Nie dał znaku życia od dwóch tygodni. Nie mam dobrych przeczuć. Boję się.- przyznała szczerze spuszczając głowę. Galen wybrał się na misję dyplomatyczną, ale coś musiało pójść nie tak. Bardzo się o niego martwiła.
Po jej policzku spłynęła łza. Podczas ciąży zrobiła się o wiele bardziej emocjonalna. Nienawidziła tego.
-Ciii... jestem pewien, że ten cienias szybko do Ciebie wróci cały i zdrowy.
Hux objął ją swoimi ramionami. Mimowolnie wdychała jego perfumy. Pachniał czymś ciężkim, ale z cytrusową nutą. Musiała przyznać w głębi ducha, że uwielbiała to. Oparła głowę o jego klatkę piersiową i wsłuchała się w rytm jego serca. Zamknęła oczy.
Tyle rzeczy zrobiłaby inaczej.
Poczuł jak grunt usuwa mu się spod nóg. Stał jak sparaliżowany przed kobietą, którą szczerze kochał. Przeanalizował wzrokiem jej postać. Była zawinięta w ręcznik, a z jej włosów kapała woda. Oczami wyobraźni widział jak podczas jednych z pierwszych ich połączeń przyłapał ją w takiej samej sytuacji. Nadal czuł się porażony jej pięknem, ale obecnie czuł również strach. Wiele się zmieniło od czasu ich szczeniackich podchodów odbywających się za pośrednictwem Mocy.
Poczuł jak jego dłonie się trzęsą. Zacisnął je więc w pięści. Miał ochotę odgarnąć niesforny kosmyk z jej czoła, a potem zamknąć ją w uścisku swoich ramion i nigdy nie puszczać. Marzył o przypomnieniu sobie jak smakują jej usta. Jednak wiedział, że nie może zrobić ani jednej z tych rzeczy.
Paraliżował go strach. Powietrze wokół nich jakby zgęstniało.
-Rey...- zdołał jedynie wymówić jej imię, gdy ona odwróciła się do niego plecami. Świat na chwilę zawirował, a w miejscu kobiety stała tylko odrapana szafa.
Połączenie zostało przerwane.
*
Ten rozdział ma w sobie niewiele akcji, ale czułam, że właśnie tak musi wyglądać.
Jak Wam się podobało?
Niech Moc będzie z Wami
Vivenn
CZYTASZ
Siła we mnie- Reylo
FanfictionCo mogło stać się po The Last Jedi? Czy wszystko pójdzie po myśli Rey? Rey ma na barkach odradzającą się Rebelię. Czy poradzi sobie z misją jaką nałożyła na swoje ramiona? Czy rozwiąże każde nurtujące ją pytanie? Czy da radę pomóc swojemu wrogowi? D...