XXXI

365 28 18
                                    

Stał na środku pomieszczenia zaraz przy hologramie. Zawzięcie tłumaczył plan, a wszystkie pary oczu były skierowane w jego kierunku. Nikt nie śmiał przerwać tego monologu. Im dłużej mówił, tym więcej nadziei rodziło się w sercach zebranych. W końcu mieli cień realnej szansy na zwycięstwo. Jednak brak zaufania skierowany w stronę Kylo Rena był oczywisty.

Plan nie był za bardzo skomplikowany, ale miał w sobie wiele niewiadomych. Zbyt dużo zależało od szczęścia. Dostali plany każdej bazy, rozlokowanie myśliwców, kody dostępu. Musieli obalić główne dowództwo i odciąć armię od broni oraz pożywienia. Tutaj jednak potrzebowali techniki spalonej ziemi, co nie każdemu się podobało.

-Niestety mamy kolejny problem. Żeby podjąć jakiekolwiek działania potrzebujemy więcej ludzi i broni.- zakończył swój główny wywód. Miał nadzieję, że ktokolwiek go poprze.

-Niekoniecznie.- Nyssa podeszła do komputera i wstukała kilka rzeczy. Na hologramie wyświetliła się mała planeta. Część z zebranych doskonale znała to miejsce. Po tłumie przeszedł szum.

-Żartujesz...- zdążył rzucić Galen.

-To jest Veteres. Po zamachu planeta została opustoszała, a część z jej zasobów przywłaszczona przez Najwyższy Porządek. W stolicy znajdują się 3 ukryte składy broni. Wątpię, że ktokolwiek zdołał je odkryć.

-Skąd ta pewność?- rzuciła Rey. Od ich pojawienia się w bazie ta kobieta nie wzbudzała jej zaufania. Może i była sojusznikiem, ale nie musiała wierzyć w każde jej słowo. Młoda Jedi uznała, że zachowa zdrową rezerwę. Poza tym w grę wchodziło ich życie oraz losy galaktyki.

-Ponieważ ich położenie jest znane tylko osobom z mojego rodu. I otwierają się za pomocą krwi.- powiedziała spokojnie Nyssa. Nigdy nie spodziewała się, że będzie musiała wrócić na tą przeklętą planetę.

-Nie oszukujmy się, chcesz po prostu przejąć władzę i rządzić w swoim małym handlowym królestwie.- oskarżycielsko rzuciła Rey.

Nyssa bez słowa podeszła do brązowowłosej i stanęła z nią twarzą w twarz. Były podobnego wzrostu. Mierzyły się wzorkiem.

-Uwierz mi, kochanieńka, nigdy nie chcę tam wracać. Robię to dla dobra mojego ludu.- wysyczała przez zęby.

Atmosfera w pokoju zgęstniała. Wszyscy zebrani uważnie śledzili poczynania kobiet. Obie były bardzo silne i dbały o losy swoich bliskich, ale przez to łatwo mogło dojść do konfliktu.

Napięcie przerwała chrząknięciem Leia. Wiedziała, że jeśli dałaby jeszcze chwilę na rozwój sytuacji, zapewne kobiety rzuciłyby się na siebie.

-Zróbmy tak. Nadszedł czas, aby podjąć działania.


Jęczała. Każdy jej dźwięk był dla niego katuszą. Każda sekunda przyjemności fizycznej stała się dla niego karą. Pot spływał po jego ciele, a kobieta pod nim zamarła z niemym okrzykiem na ustach. Odsunął się od niej z zamiarem odejścia, ale złapała go i objęła jego plecy.

-Razem możemy rządzić galaktyką, generale.- przygryzła jego ucho.

Stłumił w sobie wściekłość. Chora gra, w którą dał się wciągnąć niszczyła go od środka. Jednak musiał jeszcze chwilę wytrzymać, by potem przejąć Najwyższy Porządek i odzyskać równowagę. Popatrzył na damskie dłonie oplatające jego korpus. Tak bardzo różniły się od tych, które chciał czuć na sobie.

Zamknął oczy. Musiał pozostać tam gdzie był. Na razie.


-Jesteś pewien tego planu?

Siła we mnie- ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz