Obudził się zalany potem. Jego oddech był przyspieszony jakby przebiegł maraton. Rozejrzał się otumaniony po pokoju.
Wszystko było podejrzanie normalne i szare. Kilka rozrzuconych rzeczy, prowizoryczne łóżko i szafa. Nic nowego. Oglądał ten widok od przeszło pół roku. Potarł oczy. Koszmary nawiedzały go co noc, ale ten był wyjątkowo rzeczywisty i przez to straszny.
Znajdował się na gwiezdnym Niszczycielu. Był niczym duch spacerujący pomiędzy szturmowcami. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Przemierzał niezauważony korytarze, ale coś ciągnęło go w stronę Sali tronowej, którą zazwyczaj zajmował Najwyższy Przywódca.
Wślizgnął się zgrabnie do pomieszczenia zaraz za dwoma szturmowcami i generałem. Rozejrzał się uważnie. Tron nie był zajęty, ale zaraz u jego stóp stała Jezabel. Blizna zdobiąca jej twarz wyglądała jeszcze straszniej niż zazwyczaj. Oczy w kolorze krwistej czerwieni przerażały. Czarna peleryna sprawiała, że wyglądała jakby była władczynią całego świata. A w sumie niewiele brakowało.
Ben podszedł bliżej. Zauważył, że zaraz przy jej stopach leżało ciało zwinięte w pozycji embrionalnej. Jak przez szybę widział poszarpane ubrania i zaschniętą krew. Plecy tej osoby zdobiły trzy wielkie pręgi. Był torturowany. Spojrzał na twarz Jezabel. Śmiała się. Była obrazem czystego rozbawienia. Bawiła się wybornie znęcając się nad swoją ofiarą.
Czarnowłosy kucnął zaraz przy zmaltretowanym ciele. Dostrzegł, że jest to mężczyzna. Jego niegdyś blond włosy były sklejone krwią oraz kurzem. Ciężko było rozpoznać rysy twarzy, ponieważ była cała spuchnięta i posiniaczona. Jednak znał tą osobę.
Galen.
W tym momencie Jezabel odwróciła się w jego stronę i z jeszcze większym uśmiechem na ustach powiedziała.
-Teraz Ty będziesz cierpiał, Benie Solo.
Przeszedł go deszcz na samo wspomnienie czerwonych tęczówek kobiety. Zdawała się go widzieć, a on nie wiedział czy była to prawda czy tylko wytwór jego chorej wyobraźni. Jedno jednak wiedział na pewno, terapia i praca nad sobą zaczęły przynosić skutki. Już nie budził się w środku nocy z chęcią mordu. Oczywiście, koszmary nadal go nawiedzały, ale były inne niż dotychczas.
Przeciągnął się i narzucił na siebie koszulę. Czas zawalczyć o nowy dzień. Dla siebie. I dla Rey.
Usłyszała pukanie i dźwięk otwierających się drzwi. Do pomieszczenia weszła Rey. Była jeszcze bledsza niż zawsze, a jej koścista ręka ściskała miecz świetlny jakby jego właścicielka była gotowa na każdą sytuację.
-Mogę?- zapytała cicho. Ostatnio niewiele jadła, rzucała się w wir misji. Przyjmowała je jedną za drugą, tak iż nawet Leia nie miała nic do powiedzenia. Nadzieja, którą mieli w sobie rebelianci była ściśle powiązana z osobą młodej Jedi. A ona nie była w dobrym stanie. Dlatego też Nyssa miała kolejny powód do zmartwień.
-Oczywiście kochana.- odparła uśmiechając się promiennie. Czasami dobrze było udawać, że wszystko gra.
Usiadły naprzeciwko siebie na małym tarasie. Nyssa jako ciężarna królowa dostała najlepszy z możliwych pokoi w bazie. Wszyscy bardzo o nią dbali, a ona była im niezwykle wdzięczna.
Popatrzyła uważnie na Rey. Dziewczyna nerwowo zagryzała wnętrze policzka. Coś ją dręczyło.
Nyssa westchnęła.
-Powiesz mi co się dzieje? Zazwyczaj nie przychodzisz do mnie pogadać i napić się wody.
Młoda Jedi popatrzyła na nią niepewnie. Widać było, że walczy sama z sobą.
-To znowu wróciło.
Pod wpływem wydarzeń zaprzyjaźniły się. Do tego stopnia,że Rey opowiedziała jej o swojej relcji z Benem Solo. Ich połączenie i wizje były dla Nyssy czymś o czym kiedyś czytała w jednej z ksiąg znajdujących się w wielkiej królewskiej bibliotece. Jednak nie potrafiła wytłumaczyć tej zależności.
Jednak nie to najbardziej pochłaniało uwagę królowej. Po prostu wiedziała co to oznacza dla jej przyjaciółki. To właśnie ten czarnowłosy mężczyzna wywrócił jej życie do góry nogami, to jego pokochała i postanowiła zaryzykować swoje życie. A on uciekł bez pożegnania. To wszystko nawarstwione spowodowało obecny stan Rey. Dziewczyna uciekała od myślenia o swoich problemach.
-Opowiedz mi o tym.
- Wyszłam z łazienki, a on... po prostu stał przede mną. Patrzył tym wzrokiem wyrażającym wszystko i nic. Poczułam się taka wściekła... Nyssa nie powinnam tego czuć!- Rey schowała twarz w dłoniach. To nie były proste tematy.
Ciężarna pogłaskała ją lekko po plecach. Pamiętała jak w dzieciństwie robili to samo rodzice kiedy się denerwowała. W jakiś sposób wtedy jej to pomagało. Miała nadzieję, że teraz też poskutkuje.
-Masz prawo być zła. Zostawił Cię bez słowa na pół roku.- zaczęła delikatnie. Rozumiała młodszą dziewczynę. Jeśli się kocha to nie ma miejsca na drogę na skróty i niedopowiedzenia. Szkoda, że ona sama niemiała jak tego praktykować.
-Jestem Jedi! Nie mogę tego czuć...- Rey wyprostowała się jak struna, a jej oczy ciskały błyskawice.
- Jesteś człowiekiem kochana. Każdy z nas czuje wiele rzeczy, których z pozoru nie powinien... nawet ja.
Wzrok Rey złagodniał.
-C...co się dzieje?- wyjąkała. Nie była gotowa na zwierzenia ze strony przyjaciółki.
- Galen zaginął, ja jestem w ciąży i...- spuściła głowę czerwieniąc się lekko- nie radzę sobie z uczuciami. Z miłością. Tak jak Ty.
- Mam wrażenie, że czegoś mi nie mówisz.
Nyssa wstała. Leniwie podeszła do barierki tarasu.
-Kocham Huxa. I kocham Galena.
Rey podeszła do niej bez słowa i mocno przytuliła. Czasami czuła się jakby była jej młodszą siostrą.
- Obie mamy przekichane.
Leia opadła na fotel. Byli gotowi do ataku na Najwyższy Porządek. Zgromadzili wiele broni, sojuszników i informacji. To co miało nadejść przerażało ją, ale również napawało nadzieją. Czuła, że to będzie decydująca bitwa w jej życiu. Jeśli ją wygrają będą w stanie zbudować republikę na nowo. A jeśli przegrają po prostu stracą życie. Życie, o które walczyła z całych sił.
-Poe, wezwij Rey i Nysse. Jesteśmy gotowi do ostatecznych ustaleń.
Zamknęła oczy. Była bardzo zmęczona. Miała jedynie nadzieję, że jej syn nie trafi w środek ognia walk. Była w stanie rozumieć jego czyny, ale nie chciała, żeby cokolwiek mu się stało. Był ostatnią osobą z rodziny. Kochała go i pragnęła dla niego jak najlepiej.
Rey stała przy jednym ze statków. Rozglądała się po nerwowo biegających rebeliantach. Stali się jej przyjaciółmi. Wszyscy byli bardzo spięci. Czekała ich ostatnia misja. Od tego zależała przyszłość galaktyki.
Ostatni raz omiotła wzrokiem bazę. Już wcześniej zdążyła się pożegnać z Nyssą i złożyć obietnicę, której prawdopodobnie nie była w stanie dotrzymać. Jednak martwi nie mają wyrzutów sumienia. A Rey była pewna, że zginie. Czuła to każdą cząstką siebie.
Żałowała, że musi poświęcić się na rzecz większej sprawy. Czuła smutek na myśl o wielu szansach, których nie będzie w stanie wykorzystać. Ale taki był jej obowiązek. Przedłożyła walkę ponad siebie.
Odwróciła się w stronę statku, ale zatrzymał ją matczyny uścisk w jakim zamknęła ją Leia.
-Niech Moc będzie z Tobą moje dziecko.
*
Pod wpływem Waszych reakcji coraz bardziej chce mi się pisać. Jesteście bezcenni!
Niech Moc będzie z Wami
Vivenn
CZYTASZ
Siła we mnie- Reylo
FanfictionCo mogło stać się po The Last Jedi? Czy wszystko pójdzie po myśli Rey? Rey ma na barkach odradzającą się Rebelię. Czy poradzi sobie z misją jaką nałożyła na swoje ramiona? Czy rozwiąże każde nurtujące ją pytanie? Czy da radę pomóc swojemu wrogowi? D...