XXV

406 24 13
                                    

Rey leniwie otwarła oczy. Było jej ciepło i przyjemnie. Mruknęła zadowolona. Chciała obrócić się na drugi bok, ale nie mogła. Coś oplatało ją w pasie. Otworzyła szerzej oczy i zerknęła na swój korpus. Męskie dłonie mocno przywarły do jej ciała. Chciała odsunąć je od siebie, ale ich właściciel jeszcze bardziej przytulił ją do siebie.

Ben. Pomyślała zaszokowana. Wydarzenia z poprzedniego dnia uderzyły ją z podwojoną intensywnością.

Topiła się. Chciała za wszelką cenę złapać oddech, ale jedyne co dostawało się do jej ust to woda. Zalewała jej przełyk, płuca, dusiła ją. Desperacko machała rękami by wydostać się na powierzchnię, ale nadaremnie. Nie miała sił. Opadała na dno zbiornika. Jedne co widziała to światło nad nią...

Uratował ją.

Zamknęła oczy. Chciała chociaż przez chwilę rozkoszować się tą błogą chwilą. Tym bardziej, że była dla niej zakazana.

Poczuła jak mężczyzna gwałtownie wypuszcza ją z uścisku i wstaje. Obróciła się w jego stronę. Siedział na skraju łóżka ze spuszczoną głową. Nerwowo stukał palcami w kolana. Każdy jego mięsień był spięty.

Bez namysłu przyklękła za nim i delikatnie dotknęła jego pleców. Poczuła jak drga.

-Ben...- zaczęła delikatnie.

Zerwał się na równe nogi i uderzył pięścią w ścianę. Pokruszony tynk opadł z głuchym łoskotem na podłogę.

-Nie mów tak do mnie!- znowu uderzył. Rey skrzywiła się, gdyż usłyszała dźwięk obijania się kości o twardą powierzchnię

-Ben...- znowu spróbowała. Nie miała najmniejszej ochoty pozostawić tego wszystkiego bez wyjaśnienia.

-Nie mów tak do mnie!- krzyknął i odwrócił się w jej kierunku. W jego oczach malowały się niebezpieczne ogniki, ale wargi drżały jakby miał zaraz zapłakać jak małe dziecko.

Poczuła wściekłość buzującą w jej żyłach. Wraz ze skokiem adrenaliny rzuciła się w jego kierunku.

- A jak mam do Ciebie mówić? To Twoje imię! Ben! Ben Solo!- uderzała pięściami w jego klatkę piersiową. Nie wierzyła, że znowu przechodzą przez taką sytuację.

Złapał jej nadgarstki.

-Ben Solo nie żyje.- wysyczał w jej kierunku.

Wściekła się jeszcze bardziej. Ile razy mieli odbywać taką rozmowę?! Ile razy powtarzał jej te głupoty żeby później zrobić coś zupełnie innego? Nie była w stanie zliczyć. Co chwilę powtarzali ten chory cykl. Musiała go zakończyć. Wyrwała się z jego uścisku. Zmierzyła go wzrokiem pełnym zimnej furii.

-Kim dla Ciebie jestem?- zapytała chłodno. Miała zamiar zakończyć wszystkie niedopowiedzenia.

-Co to za pyt...- zaczął, ale mu przerwała.

-Kim do cholery?! Odpowiedz!- nie była w stanie kontrolować swoich słów ani emocji. Zawładnęły nią.

Wahał się przez chwilę z odpowiedzią.

- Jesteś pieprzoną zbieraczką złomu! Nikim!

Zabolało, ale nie aż tak jak się spodziewała. Widziała w jego oczach, że mówi to co sobie wmawia od dłuższego czasu.

Doskoczyła do niego tak, że dzieliły ich milimetry.

- Więc dlatego mnie ratowałeś?- zbliżyła się do niego jeszcze bardziej. W tym momencie widziała jak czarnowłosy zaciska zęby, a mały mięsień na jego policzku drga- Dlatego tuliłeś? Dlatego całowałeś tamtej nocy? Dlatego powtarzałeś mi zeszłego wieczoru „będzie dobrze skarbie"?

Siła we mnie- ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz