IV. Wyznanie Jina

3.6K 372 63
                                    


- Dziś jest ten dzień. - powiedział entuzjastycznie Jin do samego siebie, kiedy przekroczył próg domu jego rodziców. Jeszcze się nie wyprowadził, ale planuje się przenieść do akademika w swojej szkole pod koniec przyszłego tygodnia.

Brązowowłosy chłopak westchnął z zadowoleniem, kiedy usiadł na kanapie i wyjął z kieszeni różowe urządzenie, włączając je. Już miał zacząć grać w jakaś grę, kiedy jego ojciec wszedł przez drzwi.

- Och, wcześnie wróciłeś do domu. - powiedział Seokjin, wstając i patrząc na ojca. - Pozwól, że wezmę to od ciebie. - podbiegł do ojca i zabrał brązową marynarkę z jego ręki. Powiesił ją na wieszaku.

- Ach, dziękuję. Twoja matka powinna tu być w każdej chwili. Chcielibyśmy spędzić przyjemnie trochę czasu z naszym doskonałym synem, zanim będzie musiał spakować się i opuścić dom. - wyjaśnił, rozpinając mankiety niebieskiej koszuli i luzując wąski bordowy krawat.

Appa Kim. 46 lat. Człowiek biznesu.
Dopóki jego synowie odnoszą sukcesy w życiu, jest szczęśliwym, zadowolonym mężczyzną. Pracuje bardzo ciężko, aby być pewnym, że przyszłość jego synów jest ubezpieczona. Appa Kim naprawdę kocha swoje dzieci, tak długo jak nadal pasują do idealnej formy, którą dla nich stworzył.

Szalona kobieta wtargnęła przez frontowe drzwi i rzuciła się na oszołomionego syna.

- Będę tęsknić ty tak bardzo. - łkała. Jin uśmiechnął się i potrząsnął głową, obejmując jej plecy.

- Dobry Boże, kobieto! On jeszcze nie odchodzi. - mężczyzna wykrzyknął ze śmiechem.

- Dorastasz tak szybko! Co ja mam zrobić bez mojego ładnego chłopca tutaj. - szlochała w zgięciu karku chłopaka.

Eomma Kim. 45 lat. Jedyna w swoim rodzaju matka.
Nic nie liczy się dla niej bardziej niż szczęście i ogólne samopoczucie jej synów. Zawsze miała słabość do najmłodszego, Seokjina. Nawet jeśli oznacza to, że miałaby skoczyć z mostu, Eomma Kim zrobiłaby to, tak długo, jak mogłaby zobaczyć jego uśmiech na koniec.

- Dobra, wy dwoje. Koniec tego. - Appa Kim powiedział, rozłączając te dwa magnesy. - Pójdźmy na obiad, a następnie zacznijmy pakowanie, pasuje?

Uszy Seokjina podniosły się na słowo 'obiad'. Natychmiast otworzył drzwi i praktycznie wyrwał je z zawiasów. Wszystko, o czym mógł teraz myśleć było jedzenie.

Makaron były wręcz wrzucany do ust Jina, podczas gdy jego rodzice jedli dobrze i grzecznie. Jego matka nie popierała jego nawyków żywieniowych. Niemniej jednak tolerowane to, ponieważ jedzenie czyniło go szczęśliwym.

Jeden palec z podwójnym przegubem był trzymany w górze gdy Jin przeżuwał swoje jedzenie, a jego wypchane policzki, powoli wracały do normalności. Nagle przypomniał sobie coś ważnego. Kilka dźwięków aprobaty wydobyło się z jego gardła, zanim ostatecznie skończył swoją olbrzymią porcje jedzenia.

Po wytarciu brązowego sosu z usta (i lewego policzka) wziął łyka wody i odchrząknął.

- Eomma, Appa... - rozpoczął. - Mam wam coś do powiedzenia. Jednak jestem trochę zdenerwowany, więc proszę o obietnicę, że kochacie mnie bezwarunkowo. - przygryzł wargę i obserwował swoich rodziców uważnie.

Jego ojciec mruknął.

- Cóż, dopóki nie rzucasz szkoły...

- Kochanie! - Eomma Kim uderzyła Appe Kima w ramię grzbietem dłoni. - Nie stresuj go. Oczywiście, Jinnie. Kochamy cię bez względu na wszystko. - powiedziała, sięgając przez stół, żeby złapać ręce Jina.

Jin skinął głową i wziął głęboki oddech. Rozejrzał się wokoło, aby upewnić się, że nikt inny w restauracji nie zwracał uwagi na ich rozmowę. Jak już potwierdził, że otoczenie było puste, znów skupił uwagę na parze przed nim. Z zamkniętymi oczami i pochylony do przodu cicho powiedział.

- Myślę, że ja lubię chłopców.

Jin nie miał pojęcia, że jego mała doskonała rodzina rozpadnie się tak szybko, jak pozwolił, że tym pięciu słowom opuścić swoje usta. Jedynie pięć słów było wszystkim, co wystarczyło by zmienić jego życie na dobre. Jego rodzice powiedzieli, że kochają go bez względu na wszystko. Pytanie brzmi, czy naprawdę to mieli na myśli?

ugliest professor ❧ namjin [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz