XXXIII. Dawno się nie widzieliśmy

2.1K 218 11
                                    

Ubrany w półformalne ubrania, Jin wziął głęboki oddech, kiedy uniósł swoją pięść do wiśniowych drzwi wejściowych swojego starego domu. Wziął głęboki oddech i przytrzymał go, pozwalając kłykciom zderzyć się z malowanym metalem. Puk! Puk! Puk! Puk!

Kiedy usłyszał kliknięcie zamka po drugiej stronie, dmuchnął i poprawił swoją postawę. Drzwi otworzyły się, ukazując Appę Kima ubranego w granatową kamizelkę z dresu na białej koszuli z długimi rękawami. Żelazne khaki okrywały jego długie nogi. Mężczyzna skrzyżował ręce na piersi i oparł się o framugę.

Cofająca się linia włosów odsłaniała jego czoło, które miało więcej zmarszczek niż Jin pamiętał. Założył, iż to dlatego, że jego ojciec zawsze był fanem marszczenia brwi. Mężczyźnie udało się również wyhodować cienki zarost nad górną wargą i obrysowujący jego okrągły podbródek. Jednak najnowszym i bardziej pociągającym dodatkiem do twarzy mężczyzny okazała się krótka, ukośna, postrzępiona blizna na policzku pod prawym okiem. Hoseok był winien tej brzydkiej skazy.

Appa Kim lekko wychylił się do przodu i zlustrował swoje podwórko. Po upewnieniu się, że teren jest czysty, nie ma tu byłego profesora, skrzywił się w kierunku syna. O tak, Appa Kim jest zapalonym obserwatorem wiadomości, więc wiedział wszystko o skandalu nauczyciel-uczeń. I, oczywiście, to tylko potęgowało nienawiść, którą odczuwał wobec swojego syna.

- Co tu robisz, obrzydliwy szczurze? – starzec splunął nieuprzejmie.

Seokjin poczuł lekki ból w sercu, ale musiał go zignorować. Musiał być silny przed swoim ojcem. Lekko drżącym głosem zapytał, czy może zobaczyć swoją mamę.

- Dlaczego miałbym pozwolić, żeby ktoś twojego pokroju rozmawiał z moją żoną?

Seokjin wiedział, że nie ma sensu próbować negocjowania z tym człowiekiem, więc nabrał pełne płuca powietrza i wrzasnął z całych sił:

- Eomma!

Gdy usłyszeli zbliżające się kroki, Jin posłał zuchwały uśmieszek swojemu ojcu.

- Zmęczyło mnie już patrzenie na ciebie. – burknął Appa Kim, zanim wrócił do swojego dużego domu.

Zaraz po jego odejściu podekscytowana kobieta rzuciła się na swego ukochanego syna.

- Seokjin! Tak bardzo, bardzo, bardzo za tobą tęskniłam! – zawołała w jego ramię i przyjgnęła do jego szyi, jakby ten miał zniknął, gdyby go puściła. Jej syn odwzajemnił ciasny uścisk.

- Również za tobą tęskinłem. – wyszeptał.

Nie mogli kontrolować łez szczęścia płynących z ich oczu.

Pociągając nosem, Jin odsunął się i przyjrzał kruchej kobiecie przed sobą. Ona też trochę się postarzała. Jej błosy były matowe i pozbawione życia z powodu stresu, ale wciąż była piękna w oczach Jina. W jakiś sposób udawał jej się jednak pozostać w formnir, ponieważ jej elegancka sukienka do pracy nadal leżała na niej dobrze.

- Przyszedłem, aby cię zaprosić, um – Jin wiercił się z zaproszeniem na ślub w dłoniach - Tutaj. – powiedział, podając sztywny biały papier.

Na zwenątrz, niechlujną kaligrafią Jina, było napisane 'Eomma', a wnętrze wypełnione było schludnym pismem Kim Namjoona.

Starsza kobieta przeczytała jedno zdanie: „Teraz, kiedy otrzymałeś to zaproszenie, Kim Namjoon i Kim Seokjin, w ten oto sposób, zaproszają cię do uczestniczenia w naszej ceremoni zaślubin." Eomma Kim podniosał wzrok na Jina, który nerwowo bawił się palcami. Była oszołomiona, odebrało jej mowę.

- M-mam nadzieję, że możesz wziąć udział, Eommo. – powiedział Seokjin, uśmiechając się nieco pewniej do swojej matki.

ugliest professor ❧ namjin [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz