Chanyeol POV.
Znowu kac. Wątroba mi wysiądzie. I dlaczego ja nic nie pamiętam? Aaa. Xiu przyniósł cukierki Chena. Tylko to nie były krówki, tylko jebane jednorożce. Albo jakieś inne pterodaktyle.
Czekaj. Dziś niedziela. Nie. Jutro niedziela. Albo wczoraj będzie. Znaczy była. Gdzie jest mój kalendarz? A tak, nie mam czegoś takiego. Smartfon?
Gdzie jesteś kochanieńki? Tatuś Cię szuka.
Tak, dzisiaj niedziela. Znowu, kurwa mać.
Obiad z jedenastką przychlastów, a mianowicie z panem Bogiem, jego Matką Boską, Szatanem. Tak, Szatan ma 50 twarzy, niczym Grey. I jego Prawa Ręka będzie na obiedzie, lewa zresztą też. I Aniołek, czyli mój Baekiś. I Ojciec z Dziadkiem Świętym. Znaczy duchem. I Zakonnicy Piekielni.
Nie wiem kto te nazwy wymyślał, ale wiecie. Szacun. I będzie Piekielny Wielebny i Zakonnik Niebiański na pół etatu.
Na pół, bo dojazdy z Piekła kosztują, a Niebo nie zwraca kosztów dojazdu. Z tego, co ja wiem i myślę, Niebo tak dużo nie płaci za cały etat, a co dopiero za pół. Że jemu się jeszcze chcę.
Ciekawie, nie powiem. Może znowu ktoś wypadnie z okna? Albo wpadnie do nas ktoś z innej platformy?
Inaczej będzie nudno. Chociaż z obecnym zakładem to może nie aż tak.
Trzeba się umyć. No co? Śmierdzę. Co by tu założyć? Dżinsy i koszulę? Nie. Dresy? Nie. Wiem. Pójdę nago.
Żartuję. Pójdę w tym, co będzie czyste. Czyli jednak nago. Albo założę koszulkę z Batmanem.
Lubię Batmana, a to prezent na Boże Narodzenie od mamy. Dostałem go jeszcze tam, na Ziemi. Jestem taki dumny, że koszulka się jeszcze nie porwała. Po tylu latach powinna. W końcu to w niej umarłem.
Kurwa, zaraz się spóźnię. Minutka. Kurwa, biegnę.
- Przepraszam. - Wycharczałem. - Ja...
- Siadaj już. - Powiedział Lay.
Dzięki przyjacielu. Przecież nie powiem wszystkim, że na myśl o Baeku stanął mi i musiałem sobie poradzić ręką.
Opanuj się Chanyeol. Zaraz podadzą obiad. Właśnie.
Nie wiem co na obiad. I chyba się nie dowiem.
- Więc co u Was słychać? - Zaczął Suho. - Coś się ostatnio wydarzyło?
- Raczej nie. - Odpowiedział za wszystkich Tao.
Podali do stołu. Niczym w Hogwardzie.
- A kochanieńki. Co to za przeniesienia do Czyścca? - Zapytał Lay Suho.
- Jakie przeniesienie? - Zapytał Kris.
Widocznie był tego strasznie ciekawy, tak samo jak ja. Ale ja wolę jeść makaron, zamiast gadać.
- Aaaa... - Zaczął Suho i dyskretnie dał znać Layowi, aby o to nie pytał, jednak ten nie załapał aluzji. Kretyn. - Takie tam nic.
- Wiesz dobrze, że takie papiery mogę uzupełniać tylko ja! - Krzyknął wkurwiony Lay.
Zamknij łeb dzbanie.
- Przestańcie! - Teraz wkurwiony był też Luhan. - Drzecie ryje, a ja chcę normalnie zjeść obiad!
Lu przeklina. Niebezpiecznie.
- Zobacz Xiumin! Tam jest Jednorożec! - Wydarł się teraz Chen. - Złapiesz mi go? - Przymilał się do Xiumina.
CZYTASZ
Niebo. Piekło. Czyściec. EXO
FanfictionCo ja robię pod stołem? Dlaczego Kai leży mi na nogach?! To się Nini zdziwi jak się obudzi. Chwila... Ila ja, kurwa, wczoraj wypiłem? "Jedna, dwie, cztery, dziewięć, dwanaście..." - zacząłem liczyć puste butelki po soju. Nic dziwnego, że wszystko m...