Chapter 23

292 39 25
                                    

Baekhyun POV.

- Musimy porozmawiać. - Powiedział poważnie, odrywając się ode mnie.

- Porozmawiać? - Przestraszyłem się.

Skinął głową i złapał moją dłoń.

Jeszcze nigdy nie widziałem go tak poważnego. No może oprócz tej sytuacji, gdy zdjął mi dżinsy wraz z bielizną. Ale wtedy był raczej wkurwiony, a nie poważny.

- Teraz? - Zapytałem z coraz większym niepokojem. - Teraz teraz?

- Pójdziemy do mnie? - Zaproponował.

Wzruszyłem ramionami i pożegnałem się z Daesungiem. Całe szczęście nadal tu był i sprawdzał, czy wszystko ze mną jest okej.

To nie moja wina, że tak zareagowałem na sam widok swojej byłej miłości.

Zawsze chciałem zobaczyć jak pracują mięśnie ramion Chana podczas uderzeń, ale nie sądziłem, że dostanę, aż takiego wstrząsu na widok tej bójki. Znaczy tego jak Chanyeol bije Changmina.

- Możemy pójść do mnie? - Zaproponowałem jeszcze, mając cichą nadzieję, że wysoki się zgodzi.

Zgodził się. Zamknął drzwi do swojego pokoju i grzecznie czekał, aż ja otworzę swój, nazbyt drżącymi rękoma.

- Chanyeol? - Zawahałem się, wpuszczając go do środka. - Zrobiłem coś nie tak?

- Nie.

- Co się dzieję?

- Zrobił ci kiedyś krzywdę? - Zapytał jak tylko zamknąłem drzwi, od wewnątrz, na klucz.

- Dlaczego pytasz?

- Odpowiedz.

**********

- Ty dziwko! - Krzyknął na mnie, uderzając mnie w twarz. Kolejny raz. - Gdzie byłeś?!

- U siostry! - Próbowałem się wyrwać, jednak trzymał mnie zbyt mocno. - Zostaw mnie!

- Już ja cie nauczę! - Krzyknął, wymierzając kolejny cios. - Tak kłamać!

- Przestań. - Błagałem, starając się powstrzymać napływające do oczu łzy i zasłonić twarz przed swoim chłopakiem. - Przestań.

- Zaraz zobaczysz, mała dziwko. - Syknął, ściągając swoje dżinsy i wyjmując z nich pasek. - Za chwilę zaboli, szmato.

Bolało. Bardzo bolało.

**********

- Chanyeol. - Zaszlochałem. - Chanyeol.

- Kochanie. - Podszedł do mnie szybko i przyciągnął mnie do siebie. Tulił uspokajająco. - Jestem tutaj, skarbie. Już nikt ci nic nie zrobi. - Pocałował mnie w czoło, mocniej mnie przytulając.

Potrzebowałem tego. Potrzebowałem rękawa koszulki Chana robiącej mi za chusteczkę. Potrzebowałem jego wielkich dłoni masujących moje łopatki w celu uspokojenia. Potrzebowałem jego głosu, mówiącego mi, że jest przy mnie. Potrzebowałem zapewnienia, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. Już nigdy. Potrzebowałem go.

- Chanyeol. - Zachłysnąłem się powietrzem. - Tatusiu~

- Tatuś tutaj jest, króliczku. Jest tutaj, mała syrenko. - Uśmiechnąłem się przez łzy i starałem się uspokoić. - Cii...

- Nie skrzywdzisz mnie?

- Nigdy. - Zapewnił.

Do czasu, aż w pełni się uspokoiłem Yeol stał i mnie przytulał. Nie przeszkadzało mu to, że obsmarkam mu koszulę i to, że moje paznokcie brutalnie wbijały się w jego plecy za każdym razem, jak coś sobie przypomniałem.

Niebo. Piekło. Czyściec. EXOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz