Baekhyun POV.
Czwarta siedem. Poniedziałek. Przekręciłem się na drugi bok.
Wiedziałem, że tragicznie wyglądam. Napuchnięte oczy, zaczerwienione policzki i wyrwane ze złości i rozgoryczenia włosy. Koszmar.
Czwarta. Pięćdziesiąt. Nadal poniedziałek. Sięgnąłem po telefon.
Yeollie: Skarbie, możemy porozmawiać?
Yeollie: Wiem, że jesteś wściekły, ale daj mi to wytłumaczyć.
Yeollie: To nie tak jak myślisz.
Yeollie: Baekkie, wszystko w porządku?
Yeollie: Skarbie, kocham cię.
Siedemdziesiąt nieodebranych. Ostatnie o pierwszej trzynaście.
Chanyeol zaczął dzwonić do mnie od momentu, gdy trzasnąłem mu drzwiami przed nosem.
Jak on miał czelność w ogóle do mnie pisać? Po tym wszystkim. No jak?!
**********
- Baekkie. - Zaparkował pod budynkiem Internatu. - Porozmawiaj ze mną.
- Nie chcę. - Warknąłem. - Spierdalaj.
- Baekhyun. - Chanyeol nie chciał odpuścić. - Proszę.
- Pierdol się. - Powiedziałem i przełykając słone łzy, wyszedłem z pojazdu.
**********
A jeśli on naprawdę zrobił to o czym myślę? Nie potrafię nawet tego nazwać...
Ale nie. Yeol miał być idealnym mężczyzną, w którym miałem się zakochać i żyć z nim szczęśliwie.
On nie mógł mi tego zrobić. Nie mógł. Przecież mnie kocha! Tak mówi!
- Channie~ - Zaszlochałem. I co z tego, że w pokoju byłem sam. - Channie. Dlaczego ty mi to robisz? Dlaczego tak bardzo mnie ranisz?
Oczywiście odpowiedziała mi cisza, przerywana moim pociąganiem nosem. Muszę przestać płakać, bo głowa zaczyna mnie już boleć...
**********
- Naprawdę myślałeś, że potrafię pokochać kogoś takiego jak ty? Taką szmatę? - Chanyeol podszedł do mnie i zaśmiał się prosto w twarz. - Takie śmiecie nie powinny pokazywać mi się na oczy!
- Channie~ - Szlochałem. - Nie mów tak...
- Nie mówić? A co ty myślałeś? Że cię kocham? Że będziemy razem? Że stworzymy szczęśliwy związek?
- Channie..
- Nie mów tak do mnie. - Syknął. - Plamisz moje imię.
- Channie, proszę! - Krzyknąłem, patrząc jak chłopak odwraca się i chce odejść. - Channie, ja cię kocham!
- Kochasz? Co taka dziwka jak ty może wiedzieć o miłości? - Prychnął. - Żegnaj.
Trzasnął drzwiami.
- Channie!
**********
- Channie! - Krzyczałem, miotając się na łóżku. - Channie!
CZYTASZ
Niebo. Piekło. Czyściec. EXO
Fiksi PenggemarCo ja robię pod stołem? Dlaczego Kai leży mi na nogach?! To się Nini zdziwi jak się obudzi. Chwila... Ila ja, kurwa, wczoraj wypiłem? "Jedna, dwie, cztery, dziewięć, dwanaście..." - zacząłem liczyć puste butelki po soju. Nic dziwnego, że wszystko m...