Chapter 45

269 37 32
                                    

Kris POV.

- Tao? - Zapytałem z dziwną niepewnością. - Odwieźć cię?

- Odwieźć? Dlaczego? - Chińczyk odwrócił się do mnie. - Hm?

- Jest już po drugiej. - W nocy oczywiście. - Późno.

- Okej. Podwieź mnie.

Nic już nie mówiąc poszliśmy do mojego samochodu. Otworzyłem przed nim drzwi. Nawet nie podziękował. Nawet się nie uśmiechnął.

- Zajedziemy gdzieś jeszcze? - Chodziło mi o jakiś bar, czy sklep monopolowy.

- Nie. - Odpowiedział.

Krótko i na temat.

- Huh? - Zdziwiłem się.

Tao nigdy nie odmawiał alkoholu. Nigdy. Nawet, gdy nie mógł to i tak lekceważył zalecenia i pił. Może nie tak dużo jak zwykle, ale pił.

- Nie mam ochoty. - Powiedział, patrząc w boczną szybę.

Zatrzymałem się na światłach. Co mu jest? Dlaczego jest taki dziwny?

- Tao?

- Tak?

- Co się dzieję?

- Nic się nie dzieję. - Powiedział. - Zostaw mnie w spokoju.

Ostatnim razem, gdy powiedział, że nic się nie dzieję znalazłem go totalnie najebanego. Ledwo go po schodach wniosłem.

- Nie pierdol i gadaj o co chodzi. - Powiedziałem ostro. - Bo jak stracę cierpliwość to pogadamy inaczej.

- Phi. - Parsknął nawet na mnie nie patrząc.

On mnie lekceważy? Nie, tak to nie będzie.

Zjechałem na pobocze i zatrzymałem samochód. Zatrzasnąłem drzwi, aby rozzłoszczony Chińczyk nie mógł uciec.

- Powiesz mi, do kurwy nędzy, o co ci tym razem chodzi?!

- O co mi tym razem chodzi?! - Szarpał drzwiami. - Odpierdol się ode mnie!

- Nie sycz na mnie. I mnie lepiej posłuchaj.

Nie odpowiedział. I dalej na mnie nie patrzył. Dlaczego? Co ja mu, do cholery, zrobiłem?

- Co ja ci, kurwa, zrobiłem?! Ignorujesz mnie od kilku dni! Ja się martwię! Naprawdę się martwię o ciebie! - Ryczałem waląc w kierownicę. - Nie chcesz mi powiedzieć, co ci jest! A doskonale wiemy, że coś cię gryzie! Powiesz mi, do kurwy nędzy?!

- Kris...

- Nie przerywaj! - Warknąłem. - Po prostu mnie posłuchaj! I powiedz co ci jest!

- Ale Kris...

- Tao! Powiedz mi, albo cię do tego zmuszę!

- Dobrze. - Zgodził się cicho. - Ale...

- Ale?

- Cokolwiek teraz usłyszysz to... Obiecaj mi, że to nie zmieni realacji pomiędzy nami. Że dalej będziesz się mną opiekował. Że dalej będziesz przy mnie.

Skinąłem głową. Ale nie wiedziałem po co.

- Obiecaj.

- Obiecuję.

- Pamiętasz jak się poznaliśmy? - Skinąłem głową. - Od tamtego czasu trzymamy się blisko. Opiekujesz się mną. Przywoziłeś pijanego do domu i sprzątałeś moje wymiociny. Naprawdę się o mnie martwiłeś.

- Teraz też się martwię.

- I od pewnego czasu...

- Od pewnego czasu. - Przerwałem mu. - Ignorujesz mnie i nie chcesz mi nic mówić, do cholery! Wiesz jak ja się czuję?!

Niebo. Piekło. Czyściec. EXOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz