Chapter 35

264 38 48
                                    

Za rozdział dziękujcie tej kobiecie, sugar_219 ❤❤

Sehun POV.

Piątek. Piąteczek. Piątunio.

Tak, cieszę się z randki z Luhanem. Cały wczorajszy dzień myślałem, jak by to wszystko zorganizować. I wiecie co? Udało się!

Bez pomocy mojej psiapsi, Baekhyuna, ale udało. Bo co poradzę na to, że nie odbierał przez calutki dzień? Nawet na smsy nie odpisywał!

W sumie mogłem zadzwonić do Chana i poprosić Baeka do telefonu, ale wolałem tego nie robić. Ze względu na kłopoty, jakie mógłbym na siebie sprowadzić.

Próbowałem zadzwonić do Kaia, ale ten odbierając telefon chyba dostał jakiejś histerii i zaczął mi ryczeć w słuchawkę. Więc się rozłączyłem.

I wiecie co? Po czterdziestu minutach zadzwonił pytając czemu się rozłączyłem. Dobrze, że już nie płakał. Bo wolałem zająć się organizacją randki niż pocieszaniem przyjaciela.

Chyba mnie rozumiecie?

Nawet jeśli nie, to mam ważniejsze sprawy na głowie.

Na przykład, które spodnie mam włożyć? Czarne czy czarne, ale z delikatnym prześwitem innego czarnego?

A czy moja fryzura nie jest zbyt tęczowa? Zdąże się przefarbować? Może na brązowo?  Nie... Jeszcze wyjdzie zbyt brązowy i blondwłosa księżniczka mnie nie zechce.

Dobra, opanuj feelsy, Sehun. To real, a nie kolejny smut, którą czytam, wyobrażając sobie Chanyeola i Baekhyuna. Nie komentujcie.

Koszula. Koszula. A może T-shirt? W sumie gdybym założył skórę wyglądałbym bardzo, bardzo w stylu bad boya. Tak jak na Ziemi.

Ale podobno Lu nie lubi takich klimatów. Ciekawe dlaczego? Bo co innego mogę mu zaoferować? Dobra, nie mówcie...

Więc wracając. Jeszcze tylko wziąć kluczyki, portfel, telefon i dwa kaski i jestem gotowy.

Puk. Puk.

- Luhan? Lu? Jesteś gotowy? - Zawołałem przez drzwi. Tak, stałem już pod jego pokojem. - Lubaby?

- Momencik! - Usłyszałem krzyk i trzask łamanej kości. Dopóki nie mojej to nie będę się przejmował. Drzwi nareszcie się otworzyły. - Jestem!

Luhan wyglądał... Dobrze.

Tak dobrze, że z wrażenia otworzyłem usta i nie byłem w stanie nic z siebie wydusić.

Wpatrywałbym się w niego dalej  gdyby nie cichy i nieśmiały chichot, który niestety wybił mnie z rozmyśleń, co znajduje się pod tymi ciasnymi spodniami.

- Ehem... Więc... Możemy iść? - Chrząknąłem. - Lu?

- Tak. - Uśmiechnął się, ukazując przy tym swoje śnieżnobiałe ząbki. - Gdzie idziemy?

- Zobaczysz.

**********

- Wiesz... Nie spodziewałem się. - Luhan poprawił się na niezbyt wygodnym murku, na którym teraz się znajdowaliśmy. - Zaskoczyłeś mnie.

- To dobrze? - Delikatnie przejechałem swoim kciukiem po jego dłoni. Zadrżał. - Hm?

- Myślę, że tak. - Zaśmiał się cicho, patrząc na to, co robię. Nie zabrał jednak ręki. - Myślałem, że pójdziemy do kina lub na kręgle. A ty wymyśliłeś takie coś.

- Nie wiedziałem, czy ci się spodoba. - Złączyłem nasze dłonie. Uśmiechnął się. Kolejny raz zresztą. - Ale myślę, że jesteś zadowolony.

Niebo. Piekło. Czyściec. EXOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz