Baekhyun POV.
Postanowiłem się wykąpać. W końcu nadal jestem cały w cukrze. Dosłownie cały.
Jebnięty ten D.O.. Bardzo, bardzo, bardzo mocno. Bardziej niż boski psychiatra - Jay Park.
Ale koniec o nich. Teraz jestem tylko ja i moja łazienka. Z dużą wanną, oddzielnym prysznicem i wielką umywalką. Płytki w kolorze niebieskim i puchaty niebieski dywanik na podłodze. Pięknie.
A streszczając: rozebrałem się i nalałem wody do wanny. I czekałem, aż ta się napełni, marznąc. Bo ja najpierw robię, potem myślę.
Mam nadzieję, że Sehun spierdolił z mojego pokoju. Bo co będzie jak wyjdę z łazienki nago, a on będzie siedział na moim łóżku?
Moje ciało to nie widoki dla moich przyjaciół. Ewentualnie tylko dla Parka, ale on nawet moim przyjacielem nie jest.
Relaksując się w wannie przeglądałem NPC. Nowe zdjęcia na profilu Luhana? Serduszkuję. Nowy post u Tao? Może skomentuje? Jakieś mądry tekst skopiuje z google. Wiem. "XDDD".
Idealnie.
Spokój zakłócił mi dzwonek telefonu. O Layusie! Komu odpierdala i dzwoni do mnie o... O dwudziestejpierwszej?!
Kai. Wszystko jasne.
- Halo? - Odebrałem.
- Baek? Halo? Jesteś?
- Hm. Coś się stało? - Zapytałem z czystej uprzejmości.
- Jesteś zajęty?
- Niespecjalnie.
- Huh? A co robisz?
A co cię to, kurwa, obchodzi?
- Nic.
- Mam takie maleńkie pytanko,, Baekiś. - Przymilał się do mnie podobnie jak Sehun, gdy nie chce dostać w ryj.
- Słucham? - Zaciekawiłem się.
- Pożyczysz mi kilka milionów?
- Że, kurwa, co?! - Zapytałem z szokiem.
- Pożyczysz mi... - Zaczął jeszcze raz.
- Słyszałem za pierwszym razem, idioto. - Przerwałem mu. - I nie, nie pożyczę ci żadnych pieniędzy. Nawet o tym nie śnij.
- Ale Baekkie...
- Buziaki. - Pożegnałem się i rozłączyłem.
Kai chyba żyje w innym świecie, jeśli myśli, że mógłbym mu pożyczyć jakieś pieniądze.
On nie rozumie, że sam nie mam kasy?
Ehh... Pewnie o tym nie wiem.
Kolejny dzwonek. Zaraz mu przypierdolę przez telefon.
- Powiedziałem, że nie pożyczę ci pieniędzy idioto! Przestań dzwonić!
Delikatny śmiech. Chwila. To nie Kai. O. Kurwa. Mać.
- Kim jesteś? - Zapytałem, odkładając dopiero co zaczętą książkę na kafelki w łazience.
Ułożyłem się wygodnie.
Po co pytam skoro wiem kto do mnie dzwoni?
- Czyżbyś nie wiedziała, mała syrenko? - Zaśmiał się, kolejny już raz, Chanyeol. - Jestem księciem, na którego czekałeś z utęsknieniem.
- To musi być pomyłka. - Powiedziałem i próbowałem brzmieć jak najbardziej swobodnie. - Tutaj nie ma żadnej małej syrenki, tylko Afrodyta, która wyłania się z morskiej piany. No tak, gdybyś był bogiem... Ale... Żałuję, księcia mi nie trzeba.
CZYTASZ
Niebo. Piekło. Czyściec. EXO
FanfictionCo ja robię pod stołem? Dlaczego Kai leży mi na nogach?! To się Nini zdziwi jak się obudzi. Chwila... Ila ja, kurwa, wczoraj wypiłem? "Jedna, dwie, cztery, dziewięć, dwanaście..." - zacząłem liczyć puste butelki po soju. Nic dziwnego, że wszystko m...