Chapter 7

450 56 37
                                    

Baekhyun POV.

Postanowiłem się wykąpać. W końcu nadal jestem cały w cukrze. Dosłownie cały.

Jebnięty ten D.O.. Bardzo, bardzo, bardzo mocno. Bardziej niż boski psychiatra - Jay Park.

Ale koniec o nich. Teraz jestem tylko ja i moja łazienka. Z dużą wanną, oddzielnym prysznicem i wielką umywalką. Płytki w kolorze niebieskim i puchaty niebieski dywanik na podłodze. Pięknie.

A streszczając: rozebrałem się i nalałem wody do wanny. I czekałem, aż ta się napełni, marznąc. Bo ja najpierw robię, potem myślę.

Mam nadzieję, że Sehun spierdolił z mojego pokoju. Bo co będzie jak wyjdę z łazienki nago, a on będzie siedział na moim łóżku?

Moje ciało to nie widoki dla moich przyjaciół. Ewentualnie tylko dla Parka, ale on nawet moim przyjacielem nie jest.

Relaksując się w wannie przeglądałem NPC. Nowe zdjęcia na profilu Luhana? Serduszkuję. Nowy post u Tao? Może skomentuje? Jakieś mądry tekst skopiuje z google. Wiem. "XDDD".

Idealnie.

Spokój zakłócił mi dzwonek telefonu. O Layusie! Komu odpierdala i dzwoni do mnie o... O dwudziestejpierwszej?!

Kai. Wszystko jasne.

- Halo? - Odebrałem.

- Baek? Halo? Jesteś?

- Hm. Coś się stało? - Zapytałem z czystej uprzejmości.

- Jesteś zajęty?

- Niespecjalnie.

- Huh? A co robisz?

A co cię to, kurwa, obchodzi?

- Nic.

- Mam takie maleńkie pytanko,, Baekiś. - Przymilał się do mnie podobnie jak Sehun, gdy nie chce dostać w ryj.

- Słucham? - Zaciekawiłem się.

- Pożyczysz mi kilka milionów?

- Że, kurwa, co?! - Zapytałem z szokiem.

- Pożyczysz mi... - Zaczął jeszcze raz.

- Słyszałem za pierwszym razem, idioto. - Przerwałem mu. - I nie, nie pożyczę ci żadnych pieniędzy. Nawet o tym nie śnij.

- Ale Baekkie...

- Buziaki. - Pożegnałem się i rozłączyłem.

Kai chyba żyje w innym świecie, jeśli myśli, że mógłbym mu pożyczyć jakieś pieniądze.

On nie rozumie, że sam nie mam kasy?

Ehh... Pewnie o tym nie wiem.

Kolejny dzwonek. Zaraz mu przypierdolę przez telefon.

- Powiedziałem, że nie pożyczę ci pieniędzy idioto! Przestań dzwonić!

Delikatny śmiech. Chwila. To nie Kai. O. Kurwa. Mać.

- Kim jesteś? - Zapytałem, odkładając dopiero co zaczętą książkę na kafelki w łazience.

Ułożyłem się wygodnie.

Po co pytam skoro wiem kto do mnie dzwoni?

- Czyżbyś nie wiedziała, mała syrenko? - Zaśmiał się, kolejny już raz, Chanyeol. - Jestem księciem, na którego czekałeś z utęsknieniem.

- To musi być pomyłka. - Powiedziałem i próbowałem brzmieć jak najbardziej swobodnie. - Tutaj nie ma żadnej małej syrenki, tylko Afrodyta, która wyłania się z morskiej piany. No tak, gdybyś był bogiem... Ale... Żałuję, księcia mi nie trzeba.

Niebo. Piekło. Czyściec. EXOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz