Jestem tutaj...

2.3K 85 9
                                    

Pov Ash

Rano ogarnąłem z chłopakami broń oraz potrzebne rzeczy. Przez całą noc wymyślaliśmy plan jak odbić Vi. Mam nadzieję że żyje. Akcja wydawała się prosta jednak jak pomyślę kogo ratujemy to aż mnie boli brzuch. Idziemy z chłopakami do samochodów i w szybkim tempie jedziemy do lasu z którego na pieszo pójdziemy do willi. Denerwuje się jak cholera. Jadę dość szybko a za mną trzy inne auta naszej ekipy. Poza tym w domu czeka nasz lekarz. Wjechałem na jakąś drogę i nagle złapała nas policja. Już się bałem że cały plan się pójdzie jebać ale ku mojemu zdziwieniu Luke zaczął rozmowe z policjantem, który przeszukiwał nasz wóz. Facet po tej wymianie zdań odsunął się, wszedł do policyjki a potem nas puścił wolno. Szczęka opadła mi prawie do samej ziemi. Nadzieja wróciła a moje serca zabiło bardzo mocno. Wsiadłem za kierownice a następnie wciskałem gaz do dechy.
Juz blisko..
Bliżej...
Jeszcze bliżej...
Z każdym kilometrem powtarzałem sobie ze dam rade i ją znajdę. Wjechałem pod las. Za mną reszta ekipy. Spotkaliśmy się pod pierwszym dużym dębem. Teraz poczułem jak jest cholernie zimno... Śnieg delikatnie spadał z ciemnego nieba. Każdy z nas był ubrany w kamizelkę kuloodporną, ciemne spodnie i taka sama bluzę. Każdy był gotowy w 100%. To była jedna z moich poważniejszych akcji w tym gangu, chciałem żeby wszystko było dobrze bo tutaj chodziło o życie mojej siostry. Nigdy nie byłem za bardzo wierzący ale w tym momencie modliłem się do mamy i Boga aby pozwolili mi się do niej przytulić i chronić w tych kolejnych latach. Błagałem żebym jej tylko nie znalazł martwej z podciętymi żyłami. Podążaliśmy prawię bezszelestnie. Nikt się nie odezwał, każdy był pogrążony w swoich myślach. Zagłębiony w wspomnieniach i marzeniach znalezienia mojej Vi...

Pov Vici

Leżałam, cicho oddychając. Bandaże które założył mi wczoraj Liam przesiąkneły szkarłatną krwią. Nie straciłam jeszcze przytomności i tyle ile mogłam starałam się uciskać rany o ściany szopy. Straciłam nadzieję na to że się stąd wydostanę. Gdyby mnie szukali już dawno by mnie znaleźli. Koniec jest już blisko a mnie boli tylko to że nie moge pożegnać się z chłopakami, Lukiem i Ashem. Nie mogę ten ostatni raz spojrzeć w ich oczy i przeprosić za moja bezduszności oraz egoizm. Chciałam przerobić fundację Olki, kupić prezenty dziewczyną, spędzić z rodzinką święta, być jeszcze na grobie rodziców... Miałam tyle planów a teraz ten ktoś, mój brat zniszczył mnie bardzo. Każdy mój oddech jest już trochę ciężki. Nie zostało mi dużo.
Moje myśli przerwały głosy kłótni. Nie obchodziło mnie już co się dzieje. Chciałam umrzeć, być z rodzicami
Nagle coś trzasnęło i drzwi szopy otworzyły się gwałtownie a to co zobaczyłam sprawiło że nagle się popłakałam jeszcze bardziej
Szepnęłam tutaj jestem a zaraz obok mnie pojawił sie Luke. Pomyślałam że mój umysł robi mi żarty ale tak naprawdę on tutaj był. To nie był sen, koszmar się skończył...

Pov Luke

Japierdole łazimy już po tym lesie godzinę bo te ciule sie zgubiły. Wreszcie trafiamy na tą wille. Jestem mega zestresowany mimo ze byłem już na dużo różnych akcjach a ta wcale nie wydaje sie taka trudna. Byłem zmęczony chodzeniem ale teraz aż mi ciśnienie skoczyło. Może ją znajdę, co ja pieprzę muszę ją znaleźć
Wchodzimy powoli do tego domu. Nie jest zabezpieczony ani nie ma straży. Oddycham trochę z ulgą. Jest w tym domu strasznie ciemno tylko w jednym pokoju świeci się światło. Jak się okazuje siedzi tam ten chuj. Wchodzimy do pomieszczenia w 29 osób. Odrazu pistolety w stronę niego. Liam jednak zamiast się wystraszyć wybuchł śmiechem.
-Ale wy jesteście naiwni. Victoria już nie żyje ale jak chcesz to idźcie sobie sprawdzić. - w momencie jak to mówił coś we mnie pękło, kazałem go związać i wywlec na pole a potem zawieść do mnie do chaty. A ja sam pobiegłem jej poszukać. Wyszedłem na dwór w poszukiwaniu jakiegoś starego budynku ale jedyne co mi się rzuciło w oczy to szopa. Wbiegłem do niej wściekły ale to co zobaczyłem sprawiło że aż się rozpłakałem. Vi leżała skulona na ziemi a gdy mnie zobaczyła rozpłakała się. Była wychudzona, pobita, zgwałcona i jeszcze podcięte prawie żyły. Miałem ochotę iść zabić Liama ale najważniejsza była ona. Nie mogłem odpiąć kajdanek własną siłą więc poprosiłem ją aby sie nie ruszała. Wyjąłem pistolet i strzeliłem z wielkim hukiem do połączenia kajdanek na ścianie. Moja gwiazdka sie nie ruszyła dzięki czemu nic jej się już nie stało. Okryłem ją swoją bluzą w której wręcz utonęła. Była teraz jak taka mała dziewczynka, potrzebująca mamę i tatę. Zabrałem ją bardzo delikatnie na ręce i Wyszedłem na dwór. Była teraz ze mną i już nigdy nic jej nie miało zagrozić. Wtuliła się we mnie i ze łzami w oczach mówiła jak bardzo tęskniła i straciła nadzieję. Chłopaki jak ją zobaczyli odetchnęli z ulgą a potem widziałem w ich oczach strach i ból. Najbardziej w oczach Mike, widać było że to wszystko go cholernie ucieszyło.Wsiadłem do samochodu Asha. Zabrałem jej drobne ciałko na kolana i ruszyliśmy stamtąd. Moja mała siostrzyczka żyje i to jest najważniejsze...

Pov Vi

Podszedł do mnie i chciał rozerwać kajdanki. Nie dało się siłą więc strzelił. Huk był niesamowity ale możliwość przytulenia sie tego faceta naprawiała wszystko. Okrył mnie bluzą a mi się zrobiło dużo cieplej, potem byliśmy na polu a ja cały czas w jego ramionach. Ciepło, było ciepło.
Potem w samochodzie mnie dalej przytulał a ja tylko szeptałam jak mi go brakowało. Niestety moje wyczerpanie dało o sobie znać i zanim zamknęłam oczy Spojrzałam jeszcze raz na zatroskaną twarz mojego przyjaciela...

Miski jednak ją uratowali:*:D kolejny rozdziałek jutro ponieważ jestem chora wiec będą dodawane szybciej no ale niestety zaraz bedzie koniec tej mojej pierwszej książki:*:*

Bad GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz