Dam rade?

6.7K 167 1
                                    

Pov Vici
Obudziłam się z samego rana. Zmęczona i niewyspana podeszłam do szafy z lustrem i to co zobaczyłam mnie przeraziło. Stałam tam ja, tylko że miałam zapłakane i podpuchnięte oczy, w których było widać tylko ból i smutek. Zabrałam jakieś dresy, za dużą koszulkę i czystą bieliznę. Zbiegłam szybko do łazienki żeby tylko nikt mnie nie zobaczył. Bezpieczna, zamknęłam się na klucz i weszłam do wanny pełnej gorącej wody, chciałam zmyć z siebie wczorajszy brud i jego okropne łapska. Umyta wyglądałam juz dużo lepiej, delikatnie się pomalowałam i wyszłam z łazienki. W kuchni siedział juz brat, Calum, i niestety Liam. Gdy tylko go zobaczyłam aż się spiełam, ale nie pokazałam tego. Weszłam tam z najbardziej udawanym uśmiechem na jaki było mnie stać. Pocieszał mnie tylko fakt, ze dziś przyjeżdża moja prawdziwa rodzinka. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam bardzo blisko czerwonowłosego bo tylko przy nim czułam się wyjątkowo bezpiecznie. Nie wiedział on jednak o wczorajszej nocnej sytuacji i się nie dowie. Nikt już nikt się nie będzie nademną litował, dam sobie rade, jestem w Chuj silna a tego gnoja spotka kara. Sama tego dopilnuje. Moje przemyślenia przerwał chłopak, który zapytał czy wszystko okej. Odpowiedziałam mu spokojnie że tak i wychodząc poczochrałam mu ogniste kudły. Postanowiłam nie siedzieć w tym piekle a zwłaszcza że była godzina 14 a o 17 moja rodzina miała być już miejscu czyli dwie ulice odemnie. Musiałam się przebrać więc poleciałam do siebie. Postanowiłam że wybiorę z szafy czarne spodnie z dziurami, kabaretki, crop top z napisem linkin park i wysokie obcasy. Czas pokazać się z trochę innej strony. Ubrałam się bardzo szybko w to i postanowiłam się pomalować. Zrobiłam mocne oczy i krwiste usta a włosy rozczesałam i związałam w wysokiego kucyka. Ogarnięta zeszłam na dół. I już miałam wychodzić gdy zawołał mnie Ash.
-Sis gdzie idziesz? -zapytał
-Japierdole ale laska z Ciebie -odezwał się ten chuj na co fuknelam.
-Ide do przyjaciół a co? -burknelam juz zła.
-Nic- szepnął
-Okej- odwróciłam się i już wychodziłam gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Otworzyłam je i się rozpłakałam ze szczęścia, w drzwiach stał Luke. Wybiegłam dosłownie na niego i mocno obiełam rękoma oraz nogami.
-Aż tak Tęskniłaś mała? -zapytał śmiejąc się ze mnie.
-Tak buraku wiesz że Cię kocham- szepnęłam w jego koszulkę.
Ta chwila mogła trwać wiecznie ale przecież mój brat jest idiotą i zaczął się drzeć co ja wyprawiam i kto to jest. Śmiałam sie z jego reakcji i stwierdziliśmy że zrobimy sobie z niego żarty. Stanęłam obok Luka i trzymając go za rękę zaczęłam mówić ze jestem w ciąży a on to ojciec dziecka. Miny chłopaków mnie tak rozśmieszyły że aż się dusiłam ze śmiechu. Jedna osoba jednak mi wszystko zniszczyła. Mike patrzył na mnie wzrokiem z którego można było wyczytać nienawiść.
-Dobra ja i mój najlepszy przyjaciel idziemy na kawę a potem śpię u niego więc nara! -krzyknęłam gdy już wychodziliśmy
W samochodzie tego idioty była beka jak nie wiem. Cały czas sie śmialiśmy i wygłupialiśmy. Moje myśli jednak uciekły do wspomnień oraz poprzedniej nocy. Jak na złość dostałam wiadomość od niego a brzmiała tak:
Dziwko skoro nie ma Cie dziś w domu, czeka Cie kara. Radze Ci być pod moim domem o 20 inaczej Lukunia juz dziś zginie. Tu masz adres ***********.

Po tej wiadomości w Chuj ciężko było mi panować nad sobą i płaczem. Ale musiałan udawać ze wszystko jest okej. Dojechaliśmy szybko a byla godzina dopiero 15. Szybko weszliśmy a ja poszłam od razu do pokoju gdzie siedziała cała ekipa. Wszyscy sie na mnie rzucili i zaczęli tulić i całować po policzkach. Kochałam ten stan gdy nie czułam smutku i zagubienia a była tylko radość. Postanowiliśmy zjeść dziś pizzę bo w lodowce były totalne pustki. Czekając na żarcie omawialiśmy kilka spraw związanych z gangiem, dużo rzeczy mnie ominęło. Miałam masę roboty a co za tym idzie, nieprzespane noce u boku Luka. Kiedyś w przyszłości to ja mam się zająć gangiem. O godzinie 19:30 cała zestresowana wychodziłam z mojego azylu. Tak bardzo chciałam żeby oni poszli ze mna i pomogli odstrzelić mu łeb. Niestety musiałam dać sobie z tym sama radę. Weszłam zmęczona do autobusu. Całe miasto okalał mrok, wszędzie było ciemno a ja podążałam w dość ubogą dzielnice LA. Gdy byłam coraz bliżej jego domu zaczęły pocić mi sie ręce a nogi miałam jak z waty. Autobus sie zatrzymał i wysiadłam. Przeszlam na druga stronę ulicy a potem go zobaczyłam. Stał w kapturze obok jakiegoś drugiego faceta. Tamten  po chwili sobie poszedł a Liam na mój widok sie uśmiechnął. Prawie zwymiotowałam gdy to zobaczyłam. Podeszłam do niego i od razu zostałam mocno chwycona za ramiona oraz wciągnięta do obrzydliwego bloku. Schody niemiłosiernie skrzypiały gdy mnie ciągnął na górę. Znowu jestem słaba. Wrzucił mnie dosłownie do pokoju. Leżałam na ziemi nie mając siły na walkę. Nigdy sie nie poddałam a teraz właśnie to robię. 
-I po co mnie wkurwiasz szmato?! Gdybyś dziś spała w nocy nie musiał bym robić tego. -w tym momencie wstał i kopnął mnie dwa razy w brzuch.
Jęknełam z bólu ale się nie rozpłakałam. Lecz nie  mogłam zrozumieć dlaczego sie go tak boje. Jakaś cząstka mnie która pozostała nie dawała mi sie szansy podnieść i walczyć. Bił mnie dość mocno, długo, w tamtej chwili cieszylam sie ze jestem odporna na ból bo gdyby pobił mnie w czasie gdy byłam słaba już dawno bym zemdlała. W końcu przestał i wyszedł do kuchni. Nie uniosłam sie z korytarza, leżałam pogrążona w ciszy i ciemności. Myślałam ze mnie zostawi ale on wrócił z czymś w ręce. Po chwili zatkal mi usta jakąś szmata a sam ułożył się między moimi nogami. Juz wiedziałam co chce zrobić. Chciałam sie wyrwać ale byłam zbyt słaba. Ściągnął ze mnie ciuchy i wszedł palcami. Nie bolało bardzo jeśli chodzi o fizyczność lecz psychicznie rozpadałam się z każdym pchnięciem. Chciało mi sie wymiotować gdy poruszał, chcialam krzyczeć ze boli, że mam dość ale nie mogłam. Coś mnie blokowało przed atakiem i obroną. Słyszałam jego sapanie i to jak rozpina pasek od spodni. Znowu przypomniałam sobie to wszystko. Rozebrał się i poprostu we mnie wszedł a ja wydałam tylko żałosny pisk. Odwróciłam wzrok i błagałam żeby juz skończył. Mijały sekundy, minuty a może nawet godziny. W końcu skończył a następnie się położył obok mnie na podłodze. Podniosłam się obolała i się ubrałam. Patrzył na mnie zadowolony.
-Przestań sie gapić! -udarłam się
-Bo co!! Jesteś moją dziwką i to w dodatku u mnie więc lepiej nie pyskuj -chwycił mnie za włosy.
-daj mi już dziś spokój błagam -znowu sie plaszczylam przed nim jak głupia.
-Spierdalaj! -wykopał mnie za drzwi.
Wracałam na nogach do domu. Biłam sie ze sobą czy nie wskoczyć pod jakiś samochód. Cieszylam jedynie tym ze nie wracałam do tej bandy tylko Luka. Ale brzydziłam sie sobą, to cholerne uczucie wróciło. Jak ja mam wytrzymać kolejne dni!? Może się zabiję?? Nie mogę zostawić chłopaków, ale też nie mogę im powiedzieć bo ten pajac ich zabije. Co ja odpierdalam? Przecież on nam nie da rady. Nawet nie zauważyłam jak byłam pod drzwiami. Ze smutkiem je otworzyłam i usłyszałam śmiechy z salonu. Dopiero teraz poczułam moje poobijane żebra i pełno zadrapań. Weszłam po cichu i usiadłam na kanapie między Harrym a Lukiem. Uśmiechnęli się i zapytali co u mnie. Odpowiedziałam ze całkiem okej i stwierdziłam ze jestem zmęczona więc powędrowałam do łóżka. Tam mogłam w spokoju pomyśleć. Usiadłam na łóżku i sięgnęłam po moją bardzo dawną przyjaciółkę. Nie chcialam tego robic ale nie dałam rady. Albo alkohol albo to. Zrobiłam kilka kresek na ręce poczym opatrzyłam je dokładnie i nałożyłam na to bandamke.... Załzawiona uśpiłam się ale to dopiero początek...
Śnił mi się on. Jego dłonie i usta na moim ciele. Palący dotyk. Perlisty przerażający śmiech...

Ponad 1000 slow:D

Bad GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz