strach, bol, lzy

4.2K 122 5
                                    

Kolejny dzień od chwili postrzelenia Luisa. Jest on w śpiączce i z tego co wiemy może się już więcej nie obudzić. Kocham go tak jak każdego z mojej popierdolonej rodziny. Musi się więc  obudzić. Leży u siebie w pokoju, w willi. Podłączony do jakieś aparatury, która co jakiś czas wydaje z siebie ciche piszczenie. Leże u siebie i wspominam. Pierwszy raz jak Luke go przedstawił. Pamiętam ze nie polubił mnie odrazu i kiedyś nawet chciał mnie postrzelić ale potem mieliśmy akcje na której mu pomogłam a on w zamian za to obdarzył mnie przyjaźnią. Zawsze byliśmy razem. Nikt nikogo nie zostawił. Każdy walczył a każdego. Panowała i panuje zasada jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Miałam w głowie masę wspomnień, jeszcze z okresu gdy byłam młodsza. Ale jedno szczególnie jest wyraźne, dzień w którym pierwszy raz ktoś obdarzył mnie wielkim zaufaniem i od tamtego momentu jestem ich psychologiem.
Wspomnienie;
Siedze w domu. Chłopaki pojechali na jakąś akcje a ja że jeszcze się uczę idealnie bronić nie mogłam jechać z nimi. Został ze mną Luis. Ostatnio chciał mnie zabić ale udało mi się go do siebie przekonać. Nawet gadaliśmy szczerze i da się go polubić. Mega mi się nudziło wiec postanowiłam chociaż zejść na dół zrobić sobie jeść. Wchodzę do kuchni a przy stole, siedzi on z butelka whisky i wygląda jakby ktoś go zranił. Mam dobre serce dla nich więc nie mogę patrzeć na jego smutek.
- coś  się stało-zapytałam dość cichutko.
-Kurde stało się ale mi nie pomożesz- spojrzał na mnie smutny.
-Na pewno się da. Proszę powiedz co Cie gryzie w zamian za to ja tez Ci powiem moja przeszłość. Coś co wie tylko Luke- szepnęłam
-No bo ja sie chyba zakochałem ale ona nigdy mnie nie pokocha. To jest inna liga. Ja taki bad boy a on delikatna, miła, słodka, romantyczna. Nawet nie wiem jak zagadać- lamentował.
-Zrób tak: idź do niej i szczerze ale delikatnie zapytaj czy się z  Toba przejdzie na spacer -uśmiechnęłam się.
-Jestem dziewczyna i wiem ze jeśli jest taka jaką ją opisałeś na pewno sie z Toba umówi- dodałam
-Dziękuje Vici- przytulił mnie.
-Nie ma za co- oddałam przytulaska.
-Słuchaj nie musisz mi mówić o tym co sie stało kiedyś, wiem że to trudne dla Ciebie-spojrzał w moje oczy.
-Dziękuje- szepnęłam
Potem oni byli razem ale Miki bo tak ja nazywaliśmy zdradziła więc no cóż gryzie piach.
Leżałam a po moich policzka płynęły łzy. Zeszłam potem z łóżka i ubrałam na siebie spodnie i bluzę a następnie poszłam do niego. Usiadłam przy łóżku i zaczęłam mówić.
-prosze obudź sie. Ja sobie nie dam rady bez Ciebie. Już tyle przeżyłeś musisz sie obudzić. Tyle jeszcze przed nami. Gdybym mogła to bym sie z Toba zamieniła i sama tutaj położyła. Wszyscy piekielnie tęsknią. Nie możesz nas zostawić. Wiem ze mnie słyszysz. Prosze jeśli serio tak jest uściśnij moja dłoń. Nawet delikatnie. Proszę.
Siedziałam bezruchu chwilę czekając na coś co mi pokaże ze on walczy. Kurwa niestety nic sie stało. Wyszłam od niego z płaczem i cichym dowidzenia. Wybiegłam z domu, niezwracajac uwagi na krzyki Luka. Chciałam być sama. Biegłam nie wiem nawet dokąd. Nie znałam aż tak dobrze całej okolicy. Po 10 minutowej podróży dotarłam do jakiegoś drzewa. Usiadłam obok niego a następnie Położyłam głowę na kolanach. Łzy ciekły strumieniem po mojej twarzy. Jeśli on się nie obudzi ja się chyba zabiję. Bolała mnie klatka piersiowa i oczy od płaczu. Zabrałam ze sobą telefon i słuchawki więc włączyłam tryb samolotowy oraz puściłam muzykę a dokładniej Linkin Park In the end. Spojrzalam w niebo z którego powoli spadały małe kropelki. Świetnie jeszcze będzie padać pomyślałam sobie. Nie miałam ochoty wracać do domu ani jednego ani drugiego. Potrzebowałam oderwania sie od tego wszystkiego. Pogłośniłam muzykę i siedziałam dalej...

Pov Micheal

Kurwa przed chwila dzwonił do mnie Ash ze Vici uciekła z domu i nie wiedzą gdzie jest. Nosz kurwa mać mieli jej pilnować przecież nam to obiecali. Dziewczyna mimo  że w chuj silna, czasem nie daję sobie rady i nie wiadomo co jej może strzelić do głowy. Nie moge pozwolić żeby jej się coś stało.

Pov Ash

-Jak to uciekla i nie wiecie gdzie jest?! -darłem się na nią. 
-No normalnie. Boże musicie nam pomóc - lamentowali.
-W mieście moze być jeszcze ten cały Liam wiec musimy sie pospieszyć. -warknąłem.
Musiałem się zebrać na miasto w poszukiwaniu mojej gwiazdki.

Pov Vici

Mijały sekundy, minuty może i nawet godziny jak siedziałam pod tym drzewem juz kompletnie przemoczona i zziębnięta. Wspominałam wszystkie momenty mojego życia. Telefon mi sie prawie wyładował więc wyłączyłam tryb samolotowy i dostałam miliony wiadomości i nie odebranych połączeń. Szukają mnie i to dość intensywnie. Wiec trzeba było się zawijać. Ale tak bardzo mi sie nie chciało. Siedziałam dalej, wsłuchana w ostatnie nuty Linkin Park Numb. Oczy dalej łzawiły. Nagle ktoś do mnie podbiegł ale nie wiedzialam kto bo wszystko mi się zamazywalo przez płacz. Osobą obok mnie był....

Pov Liam.

Otwieram oczy z ogromnym bólem. Nie mogę się przyzwyczaić do światła. Patrzę na pokój, w którym leże i dziwię się bo to mój pokoj. Nagle przypomniałem sobie co sie stało oraz słowa Vici, która przy mnie była. A potem krzyki chłopaków i chyba Harry został ze mną. Kurwa muszę do niego zadzwonić bo się z łóżka nie zwleke.
-Halooo-szepnął
-Stary chodź do mnie- warknąłem
-Kurwa biegne-rozlaczył się a zaraz potem otworzyły się drzwi.
-Ziomek myśleliśmy że się nie obudzisz. Spałeś dwa tygodnie. -lamentował
-gdzie jest Victoria. Pisz do niej. -wrzeszczałem.
-Stary już do nas jedzie. Tylko ze jest nieprzytomna. -Mówił
-Kurwa- tylko tyle pisnąłem.

Pov Ash

Kurwa znaleźli ją. Niestety całą mokrą i zapłakaną. Nawet nie zdążyłem jej powiedzieć ze Luis się obudził bo zemdlała mi na rękach. Boże ja kiedyś przez nią zawału dostanę. Ta dziewczyna mnie naprawdę wykończy. No chuj ważne w sumie że żyje. Teraz juz spokojnie śpi w swoim pokoju a obok jej łóżka czuwa Luke. Dobry ziomek z niego.

Pov Vici

Kurwa jak mnie łeb boli i mi w chuj zimno. Gdzie ja jestem. Czekać to moje łóżko. Oo Luke tutaj jest.
-Hej- szepnęłam
-Boże dziewczyno nigdy więcej. Jak sie czujesz. Luis  się obudził. -gadał Lukuś.
-Teraz już świetnie. Ide do niego. -Uśmiecham się i wstaję a potem upadam w ramiona przyjaciela.
-Zostajesz w łóżku. Zresztą chyba masz gorączkę. -załamuje się
-Nic mi nie jest- próbuje go przekonać ale się nie da.
Wrecz siła zostaję wepchnięta do łóżka i przykryta. Zaraz potem dostałam herbatę i mój naładowany telefon. Kurde zachciało mi się w deszczu siedzieć...

Bad GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz