Trente et un

2.2K 246 63
                                    

Sobotnie wieczory miały w sobie coś takiego, że nigdy nie chciały się skończyć. Trwały nienaturalnie długo a po nich zamiast nocy nastawał poranek. Ta sobota do takowych się zaliczała. Mimo dawno ogłoszonej ciszy nocnej chichot wysokiego bruneta słychać było na całej ulicy.
Seokjin ze śmiechem poklepał Taehyunga po ramieniu.
- Nie mogę uwierzyć, że tak po prostu wyskoczyłeś oknem! Jaką miał minę?
- Jak pasek logowania do explodera. Musiałem się zwinąć zanim mnie zabije.
- Skąd wiesz czy nie był szczęśliwy?
- Gdyby był to by mi to od razu okazał a nie złapał zwieche.
- Jestem strasznie ciekawy co powie. Rozumiem twoje negatywne nastawienie ale mimo wszystko co jeśli po prostu zatkało go, że jego ukochany odwzajemnia jego uczucia?
- Hyung, proszę, nie rób mi nadziei.
- Eh, niech ci będzie. Ale koniecznie musisz to opowiedzieć Yoongiemu, może raz w życiu się zaśmieje.
Taehyung złapał Seokjina za rękaw i posłał mu smutne spojrzenie.
- Ja... myślę, że na razie lepiej o takich rzeczach z nim nie rozmawiać.
- Dlaczego nie?
Tae przygryzł wargę ale nie puścił ręki hyunga.
- No dalej, bo sam go spytam.
- Widzisz- powiedział zciszonym głosem jakby w obawie, że ktoś może go podsłuchiwać.- On i Hoseok-hyung się rozstali. Nie był tak rozbity od czasów liceum kiedy pierwszy raz zgarnęli go na dołek. Ciężko z nim teraz o czymkolwiek porozmawiać, moja historia jeszcze bardziej by go dobiła.
Seokjin słuchał z niedowierzaniem. Widział chłopców razem tyle razy, byli dla siebie stworzeni. Co musiało się stać, że zerwali? Cóż, teraz przynajmniej wiedział czemu ostatni raz gdy się widzieli i spytał Yoongiego czy coś się stało to ten o mało nie zabił go wzrokiem.
*

Yoongi długo zwlekał zanim przycisnął zieloną słuchawkę. Jeszcze kilka dni temu zerwałby się by sprawdzić czy to odpowiedź na jedną z miliona jego próśb lecz teraz stracił już nadzieję. Prosta melodnia grana na pianinie została przerwana jednym stuknięciem. Brunet przyłożył telefon do ucha.
- Co jest Taehyungie?
- Pewnie nie chesz iść na spacer ale może chciałbyś wpaść do mnie?
W pierwszej chwili gdy młodszy dowiedział się o rozstaniu chciał biec do hyungów i pogodzić ich za wszelką cenę. Yoongiemu długo zajęło wyperswadowanie mu tego pomysłu. Uważał, że to nieeleganckie tak załatwiać prywatne sprawy przez kogoś. Skoro Hoseok nie ma ochoty odebrać ani jednego połączenia ani nawet minąć się z nim na ulicy to naprawdę musi oznaczać, że nie chce go więcej znać. Nie zmusi go do zmiany zdania.
Tae odpuścił sobie pierwotny plan i teraz jego celem było odwrócenie uwagi Yoongiego od aktualnego problemu. Dzwonił nawet kilka razy dziennie by spytać o coś na czym Min się zna i może długo opowiadać. Ciągle zapraszał go do siebie lub na wyjścia, prosił o błahostki, które zajmują dużo czasu. Z jednej strony denerwowało to Yoongiego lecz z drugiej doceniał gest młodszego. Było kilka dni, w które praktycznie wcale nie pomyślał o Hoseoku przez natłok nasyłanych na siebie dupereli. Nie chciał zapominać o chłopcu choć wiedział, że on właśnie tego pragnie.
- Możesz wpaść do mnie tylko kup po drodze fajki.
- Znowu? Kupiłem ci ostatnio, przecież nie chciałeś już palić.
- Potrzebuję ich Tae, chociaż na jakiś czas.
*

Tak Hoseokowi minęło kilka dni. Yoongi pisał do niego wielokrotnie ale nigdy nie uzyskał odpowiedzi. Kiedy zobaczył czarnowłosego na ulicy natychmiast zmienił trasę by się z nim nie spotkać. Całkowite zerwanie kontaktu było dla niego najprostrzym wyjściem.
Noc była ciepła, Hoseok spał w samych spodenkach przy rozszczelnionym oknie. Od momentu oddania się w objęcia Morfeusza nie poruszył się ani razu co znaczyło, że spał spokojnie. W domu panowała absolutna cisza, wszystko zapowiadało kolejną spokojną noc. Nie minęło jednak wiele czasu a po mieszkaniu rozległ się dźwięk walenia o drzwi. Hoseok chciał go zignorować ale w końcu nie wytrzymał i podniósł się rozeźlony. Zegarek wiszący na przeciwko łóżka wskazywał północ. Chłopiec zwlekł się z posłania i zszedł na dół. Wyjrzał przez wizjer samemu nie wiedząc kogo się spodziewać i  ku jego zdziwieniu był to ktoś spoza listy proponowanych. Otworzył drzwi i zanim zdążył o cokolwiek zapytać Seokjin złapał go za zamiona i potrząsnął nim. Miał łzy w oczach, patrzył na młodszego ze strachem.
- Pożar!
- Co? Jaki pożar? O czym ty mówisz?
Jin nabrał szybko powietrza i spojrzał Jungowi w oczy.
- W domu Yoongiego wybuchł pożar. Wiem, że zabrała go karetka ale nie mam pojęcia co mu jest. Jadę do szpitala, jedziesz ze mną?
Mimo chłodnego wiatru owiewającego rozgrzane od pościeli ciało zalała go fala gorąca.
- Daj mi się ubrać.
Wbiegł do mieszkania gdy na jego drodze stanął ojciec.
- Co się tu dzieje?
- Kolega miał wypadek, muszę wyjść tato.
Nie czekając na odpowiedź wbiegł do pokoju i założył na siebie dosłownie pierwsze lepsze rzeczy które znalazł. Złapał bluzę z wieszaka w holu i wybiegł z domu podążając za hyungiem. Po drugiej stronie ulicy stał samochód Seokjina, wsiedli i szybko odjechali.
- Hyung, powiedz mi co się stało? Czemu wybuchł pożar? Co z Yoongim?
- Przecież mówię ci, że nie wiem.
- Hyung, trzęsą ci się ręce, może ja poprowadzę?
- A masz prawko?
- Nie przy sobie.
- To siedź na dupie.
Hoseoka wystraszyło nagłe podniesienie głosu. Postanowił siedzieć cicho lecz Seokjin ponownie się odezwał.
- Przepraszam Hoseokie. Nie chciałem być niemiły ale tak strasznie się martwię. To mój najlepszy przyjaciel, nie wiem co zrobię jeśli stało mu się coś poważnego.
- Rozumiem, ja też się martwię.
Hoseok musiał przyznać, informacja o pożarze podniosła mu ciśnienie, naprawdę martwił się o Yoongiego mimo, że jeszcze poprzedniego dnia unikał go jak ognia. No ale przecież nigdy nie życzył mu źle, nie chciał by coś mu się stało.
- Wiesz gdzie jechać, hyung?
- Mamy tu tylko jeden szpital, oby właśnie tam go zabrali.
Znów zapadła cisza. Samochód mknął poprzez opustoszałe o tej godzinie ulice. Słychać było jedynie silnik i szum jaki dawało powierze ocierające się o karoserię.
- Hoseok-ah, nie jesteś już z Yoongim, prawda?
Rudzielec spojrzał na kierowcę po czym spuścił głowę i westchnął cicho.
- Nie.
- Nie zamierzałem się wtrącać ale tę jedną rzecz muszę ci powiedzieć, on nie chciał żebyś cierpiał. Nie chciał cię zranić i będzie długo rozpamiętywał, to co między wami zaszło. Nie chciałby też żebyś był smutny jeśli coś mu się stanie...
Głos Seokjina załamał się.
Ciszę ponownie wypełniło warkotanie silnika.
- Seokjin-hyung, proszę daj mi poprowadzić. Prowadząc w takim stanie zaraz sami wylądujemy w szpitalu. Umiem kierować, przysięgam.
Kim zwolnił pociągając nosem i zjechał na pobocze. Szybko zamienili się miejscami a czarny samochód znów z warkotem ruszył w głąb ciemnej ulicy. Przez całą resztę drogi ciszę między nimi, wypełniały jedynie instrukcje dla Hoseoka gdzie ma skręcić. Dojechali na miejsce w kilkanaście minut. Czym prędzej weszli do budynku i korzystając z uprzejmości pielęgniarek szybko zlokalizowali miejsce pobytu chłopca przywiezionego przed chwilą z pożaru.
Przez szybkę w drzwiach zobaczyli siedzącego przy łóżku Taehyunga. Kiedy drzwi owtorzyły się z lekkim sprzypnięciem chłopiec natychmiast zerwał się ze swojego miejsca, podbiegł do Seokjina i wtulił się w niego przy okazji wycierając mu w ramię swoją zapłakaną buzię.
- Tak się bałem hyung. Kiedy zobaczyłem płomienie... myślałem, że jest już za późno...
- Już dobrze- poglaskał młodszego po włosach.- Co powiedział lekarz?
- Że to tylko zadrapania i podtrucie gazem. Za tydzień powinien stąd wyjść.
- Widzisz? Będzie dobrze, nie płacz już.
Hoseok już od dłuższej chwili nie stał razem z przyjaciółmi. Podszedł do szpitalnego łóżka i patrzył na leżącą w nim osobę. Yoongi miał zabandażowane ramię lecz oprócz tego nie widać było żadnych poważnych uszkodzeń. Gdyby nie maseczka z tlenem wyglądałby jakby nazwyczajniej w świecie spał.
- Hej- Hoseok zawołał chłopców nie odrywając wzroku od Yoongiego.- Na noc może tu zostać tylko jedna osoba, prawda? Wy się ciągle uczycie a ja nie mam jutro pracy. Jeśli nie macie nic przeciwko... mogę zostać?

Yoonseok| Beautiful smile ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz