Rozdział 4: Egipska zmarzlina

27 2 22
                                    

- Nie obchodzi mnie to, jak potężny jesteś. Każdego kto zadziera z moimi przyjaciółmi spotyka mój gniew.
- Czy ty właśnie wyzywasz mnie na pojedynek ?- zapytał pełen zdumienia Arthas.
- Tak, szykuj się na porażkę!
- Ty natomiast na śmierć nędzny śmiertelniku!- odrzekł zdenerwowany.
Po tych słowach kieruję swój miecz ku górze. Staję w wyjściowej pozycji. Szykuję się do natarcia. Robię zamach i w kilka sekund ostrze mego oręża znajduje się niebiezpiecznie blisko przeciwnika.
Niestety spodziewał się tego ataku. Robi unik odskakując na bezpieczną odległość.
Odpowiada bardzo szybko. W wyniku czego dzięki mojemu refleksowi nasze ostrza trą się wzajemnie. Czuję wielki ból próbując wygrać to natarcie i wyrwać z rąk antagonisty jego narzędzie walki.
Tracę siły. Jego armia bardzo mnie osłabiła. Zostaję odepchnięty po uniknięciu rozcięcia swej skóry.
Upadam. Czuję pod sobą wilgotne podłoże skalne. Spoglądam na przyjaciół zawiedzionych wynikiem pojedynku.
Zauważam jak każdy z nich wykorzystując nieuwagę oprawców oswobadza się z ich rąk za pomocą swoich umiejętności.
- Nigdzie mi nie uciekniecie nędzne istotki!- to mówiąc Arthas przykłada ręce do ziemi.
Nagle podłoże jak i nogi ekipy śledczej przymarzają.
- Kochanie, w Tobie nasza nadzieja!- krzyknęła moja cudowna żona ze łzami w oczach.
Zrobię to. Muszę. Wstaję.
Podnoszę swój ostry miecz.
- Tym razem wkurzyłeś mnie! Nie pozwolę Ci skrzywdzić moich bliskich!
Silne emocje. Gniew. Agresja.
Poddaje się im.
Moje oczy płoną czystą nienawiścią. Nie myślę o niczym innym jak tylko uratować przyjaciół tym samym likwidując zło w postaci nieprzyjaciela nekromanty.
Nie skupiam się już na tym, aby ukrywać swą prawdziwą postać.
Czuję jak znów wyrastają mi skrzydła. Nie sposób ich teraz powstrzymać. Wznoszę się w przestworza. Nabieram wielu sił. Boskiej mocy.
- Teraz nie dasz rady mnie powstrzymać! Giń!!!
- To wy jesteście bogami?- pyta zdumiony nekromanta.
W tym momencie hamuje swój gniew. Na chwilę opadam spowrotem na ziemię.
- Tak, nazywam się Paulus- Bóg prędkości, a to są moi przyjaciele! Teraz już wiesz z czyich rąk zginiesz!
- Nie, poczekaj! Nie wiedziałem, że Wy także jesteście bogami.- wyczuwam ulgę w głosie Arthasa jak i zażenowanie tą sytuacją.
Odkłada broń. Robię to samo.
- Teraz wypuść ich!
- Przepraszam. - rzekł Arthas pstrykając palcami.
Nagle cały lód powoli się roztapiał, aż w końcu zniknął.
- Pozwól że przedstawię resztę mojej załogi : Ksenia właściwie Agapita- bogini telekinezy oraz moja żona; Patryk Persi- bóg piorunów; Monika Afrodyta - bogini kontroli żywych stworzeń oraz Jakub Kratos- bóg mądrości.
- Arthas,bóg nekromanta oraz kriomanta, miło mi.
- Arthasie witaj w naszych szeregach. Musisz jeszcze tylko wymyślić sobie imię.
- Ale ja mam już imię!- krzyknął zły Arthas.
- Niestety ludzie nabiorą podejrzeń, gdy będziesz się tak nazywać.
Wymyśl coś bardziej ludziego.
- Arkhis ? Arkham? Aires ?- zapytał zamyślony.
- Każde wzbudza podejrzenia. Skoro jednak chcesz jakieś z przedrostkiem Ar to sprawdzimy jakie imiona mają ludzie:
Arkadiusz, Arnold, a może Ariel?
- Ooo taaak. Ariel. Pasuje mi. Takie mocarne imię.- zawołał podekscytowany bóg nekromanta.
- W takim razie, Arielu jeszcze raz witaj w ekipie.

No i czas na rozdział 4 😊.
Tym razem NOWA postać. Jak wam się podoba? Dajcie znać w komentarzach, a jeśli rozdział się spodobał zostaw proszę po sobie gwiazdkę 😄. Trzymajcie się 😀. Miłego dnia 😘.

Pierścień OdnowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz