Rozdział 5 : Zło nadchodzi, strzeżcie się

63 4 1
                                    

Paulus :
Wstałem, ubrałem się i poszedłem do kuchni.
Tam czekała już moja cudowna żona i równie cudowna córeczka.
- Hey kochani. Jak się spało ?
Pocałowałem żonę namiętnie, następnie córeczkę w czółko.
To jak Luizo, gotowa do szkoły ?
Dzisiaj mam wolne w pracy, a więc zawoże córkę pod szkołę.
- Tak, tato gotowa, ale mógłbyś już przestać mi robić obciachu.
Ahhhh... te dzieci, człowiek je kocha, okazuje uczucia, a one i Tak uważają, że robimy im tylko wstyd przed znajomymi.
- Dobra, zbieraj się, bo jeszcze się spóźnisz do szkoły.
Zjedliśmy śniadanie i pożegnawszy się z żoną ruszyliśmy w stronę naszego pojazdu.
Odpaliłem silnik i jechałem w miejsce szkoły mojej Luizy.
Gdy byliśmy w miejscu docelowym pożegnałem ją i wróciłem do żony, w końcu jesteśmy sami w domu.
Tego co stało się później, chyba nie muszę wam opowiadać.

Luissa :
Jak zawsze poszłam na te nudne lekcje. W tej szkole to chyba wcale nie ma rozrywki.
Zanudzić się można na śmierć.
Wszyscy robią co chcą, a nauczyciele ?
Ważne żebyśmy mieli dobre oceny. O to chodzi w tym chorym systemie.
Jakim podłym człowiekiem musiał być człowiek co wymyślił edukację.
No nic trzeba odbębnić ten dzień w szkole, a wtedy wolność.
Dobra, żeby nie widzieli, że zbytnio się nudzę.
Muszę udawać chociaż, że mnie lekcja ciekawi, bo nie chce żeby znowu mnie zapytali.
Patrzę na zegarek.
Ooo zaraz skończy się lekcja.
15, 14, 13 i tak dalej ... 5, 4, 3, 2, 1. Ufff... no nareszcie.
Z tego wszystkie zachciało mi się do toalety.
Kieruję się więc w stronę toalety. Otwieram drzwi od niej.
O boże co tu się dzieje ?
Gdzie ja jestem ?
Cała podłoga jest mokra.
Ale to nie woźny to sprawił.
Ona jest od krwi !?
Nie wierzę własnym oczom.
Przecieram je. Wnet ukazuje mi się obraz jakiegoś potwora, dość wysoki krokodyl o skórze właściwie nie wiem jakiego koloru. Jego skóra jest cała od krwi. W ustach ma jakiegoś chłopca. Poznaje go, to jest ten młodziak z 4 klasy, a raczej to co z niego zostało.
Na szczęście krokodyl odwrócony jest do mnie tyłem.
Podchodzę bliżej, niech to, moja ciekawość kiedyś mnie zabije.
Czuję że w coś właśnie wdepłam.
Boję się spojrzeć w dół, jednak decyduje się na to.
O rany! Ja stoję w trupie.
To jakaś dziewczynka, nie znam jej, ale za bardzo nie można zobaczyć kto to.
Gdy spróbowałam lekko odejść coś wyślizgnęło mi się z spod nóg. Czy to ludzkie serce ?
Widziałam je wcześniej tylko w podręczniku od biologii.
Jestem przerażona, pot spływa mi po całym ciele, jestem blada,
czuję, że zbiera mi się na wymioty.
Nigdy aż tak się nie czułam, nawet gdy z kumplami mocno poimprezowaliśmy. Rany o czym ja myślę? Tutaj leżą trupy, to nie impreza, to horror.
Gdy tak myślałam on spojrzał się na mnie.
Wiele nie myśląc ruszyłam w stronę wyjścia ze szkoły.
Gnałam przed siebie jak najszybciej.
W końcu gdy już wyszłam skryłam się za murami naszej szkoły.
Ufff... jestem bezpieczna.
Muszę jakoś uciec do domu.
Oby mnie nie zauważył.
Chociaż nie, teraz przeczekam.
Nie będę ryzykować.
Odwracam się, by spojrzeć czy droga ucieczki jest czysta.
Lecz moim oczom ukazuje się krwisto- srebna wyrzezbiona klatka. Spoglądam w górę, to on, ten krokodyl, którego wcześniej widziałam w toalecie.
Teraz to już po mnie.
Co mam zrobić ?
Patrzy się na mnie tymi wyłupiastymi oczyma.
Zaczyna się uśmiechać patrząc na mnie. Oblizuje swoją okrutną obślizgłą paszczę, ukazując przy tym ostre jak kły, krwiste rzędy zębów.
Zasłaniam oczy.
Niech się dzieje co chce.
Boję się. Nie chce umierać.
Płaczę. Czuję jak on dmucha zimnym powietrzem na moje ręce. Odsłaniam je.
On chyba tylko na to czekał.
Jednym poszarpnięciem swego pazura rozdziera skórę na mojej ręce. Mocno krwawię. Ból jest nie do zniesienia.
Czy on tylko tak się zabawia ze swoimi ofiarami ?
Zaraz mnie zje ?
Patrzę na niego przestraszonym wzrokiem.
A on tylko się śmieje szyderczo, zlowrogo ze mnie i mówi :
Pozdrów tatusia, Luizo.
Niedługo się spotkamy.
Po czym z niezwykłą szybkością ulatnia się z miejsca tego przykrego zdarzenia.
Zostałam tam sama, nikt mnie nie widzi.
Ciągle się wykrwawiam.
Pewnie zaraz umrę.

Paulus :
Podczas wypełniania małżeńskiej posługi mój zmysł podpowiedział mi, że coś złego stało się z naszą córeczką.
Przerwałem nasz stosunek z żoną i powiedziałem jej :
- Kochanie, czuję że coś złego przytrafiło się Luizie. Muszę pobiec do niej.
Bardzo szybko się ubrałem i nie dbając o to, że ktoś może mnie zobaczyć użyłem swej super szybkości. W mgnieniu oka byłem przy Luizie.
Płakała, była przestraszona, a z jej rany wylatywała spora ilość krwi.

Czy Luiza przeżyje ? Co z odwiecznym wrogiem naszych bogów ? Chcecie wiedzieć ? Czekajcie na kolejne rozdziały.
Jeśli się podobało standardowo gwiazdeczka i komentarzyk dla uśmiechu twórców. PS. Jak wam się podoba perspektywa z więcej osób niż jednej ?

Przepraszamy was kochani, że dawno nie dodawaliśmy.
Jednak miałem matury, do tego doskwierał brak weny oraz jeszcze brak wolnego czasu.
Postarajcie się mnie zrozumieć.
Tym, którzy trzymali kciuki za dobry wynik moich matur bardzo dziękuję, pozostały jeszcze dwie. Jednak matura ustna z języka niemieckiego zdana na 77 %. 😁😁😁

Pierścień OdnowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz