Było po 13 a ja dopiero wracałem do mieszkania. Plus jest taki, że po drodze kupiłem power banka. Jak nie zapomnę go naładować to może do czegoś się przyda pomyślałem, ale nawet się nie łudziłem, zapominam naładować telefon, a co dopiero kolejny szajs, którego nie upchnę w kieszeni. Przynajmniej poczułem,, że zrobiłem coś co powinno w jakiś sposób pomóc mi przestać pakować się w kłopoty
W sumie to byłem w szoku, że miałem klucze od mieszkania, portfel i telefon, bo poprzedniej nocy nie zwracałem chyba na takie rzeczy uwagi, a wydaje się, że wszystko mam. I bardzo dobrze bo babka w urzędzie miasta chyba by mnie udusiła jak bym znowu przyszedł składać podanie o wydanie nowego dowodu. Ostatni raz robiłem to pod koniec kwietnia, a mamy czerwiec, więc byłoby słabo jakbym znowu musiał się tam pojawić.
Po wejściu do mieszkania ogarnęła mnie pustka, którą natychmiast przegonił odór wydobywający się z czarnego worka na śmieci. A byłem przekonany, że je wyniosłem! Zaraz wziąłem tę śmierdzi bombę i poszedłem do zsypu jednak smród pozostał i nie mogłem w pełni zrelaksować się we własnoręcznie posprzątanym mieszkanku. Aerozol, który znalazłem w toalecie dał krótkotrwały efekt więc pootwierałem wszystkie okna i modliłem się żeby nie okazało się, że przez ten czas, kiedy śmieci stały w korytarzu nie zalęgły się tu jakieś robaki, bo dopiero wygrałem wojnę z mrówkami na balkonie, a było to nie lada wyzwanie. No ale cóż Fifi zwyciężył i woli zregenerować siły po wyczerpującej bitwie niż raz po raz wyruszać na front.
Skoro po mieszkaniu hulał wiatr uznałem, że sam hulnę do sklepu po jakieś świeczuszki, żeby zapach się nieco unormował, a później pozbieram relikty przeszłości, czytaj rzeczy Kaśki.
Blisko moje bloku znajduje się mała drogeria, więc z nadzieją, że mają jakieś świece zapachowe albo chociaż dobre odświeżacze pognałem tam nawet się nie przebierając. Założę się, że sam nie pachniałem lepiej niż moje mieszkanie jednak miła Pani ekspedientka bez problemu zaprowadziła mnie do regału, na którym znajdowały się przeróżne świece, a mi aż się oczy zaświeciły od mnogości wyboru. Ostatecznie wziąłem dwie jaśminowe i jedną o zapachu drzewa sandałowego. I jaśmin wcale nie ze względu na Kaśkę, po prostu przywyknąłem do tego zapachu.
Tak jak do faktu, że jej już nie ma... Heh
Było słoneczne popołudnie i wręcz czułem jak zaczynam się topić, zatem przyspieszyłem kroku by jak najszybciej się odświeżyć, bo męczyło to samego mnie a co dopiero ludzi którzy mnie mijali, lecz miałem za sobą ciężką noc i powinni zrozumieć, no.
Apropo nocy to ja wciąż nie ogarniam tej całej Alicji, laska ma nieźle nasrane w bani. Dla mnie to spoko, że mnie u siebie kimnęła, ale nie każdy facet, który usłyszy o przekimaniu u nieznajomej ma na myśli parogodzinny sen na kanapie w salonie, tylko sen, wydaje się ufna jak dziecko aż szkoda pomyśleć co się z taką Alą może stać... Mam nadzieje, że jej więcej nie spotkam, bo kartony rzeczywiście były piekielnie ciężkie. A ona sama wbrew pozorom działa mi na nerwy.
Ludzka głupota działa mi na nerwy.
Ludzie działają mi na nerwy.
Ugh dobrze, że kupiłem te świeczki, aromaterapia podobno uspokaja w przeciwieństwie do smrodomanii jaką fundnąłem sobie nie wyrzucając w porę śmieci.
Powinienem chyba zaopatrzyć się również w kartki sklerotki i napisać na pierwszej: 'Wyrzucaj śmieci w porę, baranie', a na kolejnej coś co zmotywuje mnie do życia.
*****
No ten, no... dobranoc!
CZYTASZ
FAKE NEWS | TACO HEMINGWAY
FanfictionKiedy wszystko idzie dobrze To znak Że wkrótce Wszystko się rypnie