25. Padniesz widząc mój bojler.

946 100 44
                                    

Kiedy Partyka opuścił taksówkę i pognał do domu ja niewiele myśląc poproszony przez kierowcę o miejsce, w które ma mnie zawieźć bez zastanowienia wyklepałem adres Alicji. Byłem pijany i nie czułem ani odrobiny zażenowania faktem, że planuje wbić jej na chatę o piątej rano, byłem pozbawiony skrupułów po nocy z Łukaszem przy którym musiałem liczyć się z każdym słowem, gestem, a nawet reakcją innych na moja osobę. Na całe szczęście bardziej niż zmęczony byłem pijany, ale udało mi się całkiem zgrabnie pokonać schody. Nawet starsza pani z pieskiem zamiast wyzwać mnie od pijaków szlajających się po bloku ładnie się do mnie uśmiechnęła i kiwnęła dzień dobry. Pod drzwiami przez odmęty pijanych myśli przewinęło się co ja jej właściwie powiem, ale nie miałem siły na rozkminy, więc zapukałem dopiero teraz zdając sobie sprawę, że Ala może mi nie otworzyć, bo zwyczajnie jeszcze śpi. Nie poddawałem się i odczekując chwile znowu zacząłem pukać i z dobrym efektem, bo usłyszałem dźwięki dochodzące zza drzwi. Po kilku sekundach słychać było trzaski zamka, a później tylko ziewanie tej uroczej istoty ubranej w kusą piżamkę.

- Fi.. Filip? - odezwała się jakby nie swoim głosem przecierając oczy, nie siliłem się na słowa, pokiwałem głową na tak, żeby ja upewnić cały czas się uśmiechając.

Bez zbędnych słów przesunęła się bym wszedł do mieszkania, moje kroki traciły na jakości, więc szybko doczłapałem się do kanapy.

Alicja zamknęła drzwi i po chwili pojawiła się w pokoju, oparła się o komodę na przeciwko mnie i odezwała się ze stoickim spokojem.

- Miałeś wypadek, upadłeś na głowę? Do cholery jest kwadrans po piątej rano, imbecylu! Udusiłabym cię, ale wolę iść spać póki jeszcze istnieje szansa, że usnę.

Może jestem dziwny, ale tego mi brakowało, solidny opieprz od niej, ona nie boi się mnie wyzwać, nie chce mi się przypodobać, a ostatecznie działa to w przeciwna stronę.

Ostentacyjnie westchnęła i poszła do swojej sypialni zostawiając mnie samego sobie. Nie minęło zbyt dużo czasu, nawet nie zdążyłem zmienić pozycji w jakiej siedziałem i wróciła powodowana wyrzutami sumienia. 

- Dużo wypiłeś? Ćpałeś? - zapytała już z powaga i troską.

- Nie, tylko alko. Nie bawię się w takie gówna.

- Dasz radę wejść pod prysznic? Naszykuje ci coś na przebranie, może w coś się wciśniesz.

- Wlazłem po schodach to i tam sobie poradzę. - mruknąłem nieco zbyt dumnie biorąc pod uwagę mój obecny stan.

- Nie powiedziałbym, ale jak tak to sio do łazienki, bo śmierdzisz.

Wbrew obawom Alicji jakoś wszedłem pod prysznic, co prawda stałem tylko dając wodzie swobodę spływać po mym ciele, nic więcej, ale to i tak coś. Z braku laku założyłem używane gacie na tyłek i koszulkę od Ali. Gwarantowała, że jest bardzo duża, nie chciałem narzekać, ale szwy trochę wbijały mi się w ramiona. Na ile pozwalał mi na to mój stan postarałem się złożyć swoje ciuchy w kostkę,

- Napij się wody i idź się położyć. - powiedziała, gdy wyszedłem z łazienki. - Jednak za mała ta koszulka... 

- Jest ok.

- Nie sil się na bycie miłym i tak wiem, że cham jesteś, a koszulka jest za mała i nie zaprzeczaj.

- Zdjąłbym ją, ale pewnie padniesz widząc mój bojler.

- Idź już spać, pościeliłam ci w sypialni. - kiwnąłem głową zgadzając się, bo prysznic trochę mnie ocucił, ale wciąż byłem bezkompromisowo zmęczony, więc kiedy złapała mnie za łokieć prowadząc do łóżka potulnie za nią podążałem.

- Jak nie potrzebujesz tyle poduszek to po prostu zrzuć je na podłogę, ja postaram się nie hałasować. - miałem nieco zamglony jej obraz, ale wydawała się mówić poważnie, kiedy odchylała mi świeżą pościel.

- Przecież cię obudziłem.

- Nie da się zaprzeczyć, wciąż jestem na Ciebie zła, więc radzę ci nie drażnij mnie.

Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale pociągnąłem ją na swoje kolana mocno wtulając się w jej plecy.

- To połóż się ze mną. -  szepnąłem układając nas na materacu.

- Ale..

- Cii, jestem śpiący. 


****

Heh robi się coraz dziwniej.






FAKE NEWS | TACO HEMINGWAYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz