Widząc wiadomość uśmiechnąłem się pod nosem, miałem ograniczyć z nią kontakt, ale skoro sama napisała to przecież nie wypada zignorować kobiety prawda?
Zadowolony z obrotu spraw szybko odpisałem i godzinę późnej spotkaliśmy się pod pocztą na Świętokrzyskiej skąd szliśmy dalej w poszukiwaniu dogodnego miejsca, gdzie będziemy mogli spędzić trochę czasu, nie mieliśmy planów.
- Zjadłabym coś na początek, żeby za szybko nie zezgonować. - zaśmiała się Alicja na co ja również się roześmiałem, faktycznie miała słabą głowę.
- Obawiam się, że o tej porze jedyny posiłek jaki mogę Ci zaoferować to kanapka w Subway'u ewentualnie w Maku lub innym kebabie.
- Chodź do Maka, jest blisko, a ja mam chęć na nuggetsy. - pociągnęła mnie za rękaw bluzy w odpowiednim kierunku.
Cieszyłem się niezmiernie z faktu, że czapka i brak zarostu tym razem skutecznie zapewniał mi prywatność jakiej oczekiwałem, a nawet jeśli to wydaje mi się, że Alicja nie robiłaby mi z tego powodu wyrzutów.
Podążałem za brunetką, która zaraziła mnie swoim dobrym humorem, dosłownie czułem się jakby ktoś rzucił jakieś zaklęcie, za każdym razem kiedy na nią patrzyłem uśmiech cisnął mi się na twarz.
Po wejściu do dobrze oświetlonego lokalu miałem okazję jej się przyjrzeć, włosy tak jak zwykle lekko pofalowane, delikatnie opadające na ramiona. Dzisiaj miała nieco mocniejszy makijaż, osobiście uważam, że lepiej jej bez niego albo kiedy jest pomalowana w minimalnym stopniu, jednak nie twierdzę , że wygląda to źle. Moja towarzyszka tak czy inaczej była najatrakcyjniejsza kobieta w całym McDonaldzie. Ok, kobiet było tu mało, raczej głownie dziewczynki lat 16- 18, ale mimo wszytko wyglądała bardzo dobrze.
Nim się spostrzegłem Alicja wybierała sos do swoich kawałków kurczaka.
- Zamówić ci coś wąsaty kole... Nie masz wąsa?
- Nie żartuj, że dopiero teraz ogarnęłaś. - zaśmiałem się wpatrując w jej zdezorientowane oczy.
- Sorry do tej pory przyglądałam się przystojnym mężczyznom! - pisnęła gdy ja wybrałem dla siebie McRoyala i zapłaciłem kartą w kiosku.
Czułem, że wypadałoby szybko zejść z oczu oczekującym na zamówienia dlatego pociągnąłem ją na piętro, gdzie było znacznie mniej ludzi.
- Wziąłeś chociaż numer naszego zamówienia? - zapytała Alicja a ja trochę spanikowałem przegrzebując kieszenie. Wyciągnąłem garść pomiętych paragonów wśród których znalazł się również numer zamówienia po które powinienem się udać.
Kiedy ja kończyłem swoją kanapkę, Alicja jadła może piątego nuggetsa z dwudziestu, które zamówiła. Bardziej skupiała się na rozmowie niż opróżnianiu pudelka.
- Wiesz, że musisz to zjeść - powiedziałem wskazując na kawałki kurczaka, którymi Alicja była już coraz mniej zainteresowana.
- Nie panikuj jak moja babcia, pomożesz mi i będzie git.
- Marze o kaloryferze, a Ty starasz się zniszczyć to marzenia, nieładnie.
- Było nie żreć tego hamburgera.
- To był McRoyal!
- Zwał jak zwał, świństwo, kurczaczki lepsze. - powiedziała maczając nuggetsa w sosie słodko-kwaśnym a następnie podsunęła mi go pod nos. - No jedz. - ponagliła, a ja zrobiłem co chciała.
- Nie przeraża cię czasem jaką role w życiu odrywają słowa?
- Co masz na myśli?
- No że kilka głupich wyrazów czasami zmienia całe życie. Zdarza się i tak, że nie same słowa, a sposób w jaki je się wypowiada.
- Rozmowa to coś co odróżnia nas od zwierząt, nic dziwnego, że do najprostszych ta sztuka nie należy. - skomentowała brunetka, lecz nie do końca to miałem na myśli.
- Bardziej chodzi mi o to, że tą samą myśl można przekazać w tak różny sposób, że mogłabyś uciec ode mnie z krzykiem, a przy doborze innych uśmiechnęłabyś się będąc usatysfakcjonowana moimi słowami.
- Brzmisz jak dobry manipulator, sądzę że nie warto drążyć tematu, ja mogę uczynić tak samo, a założenie tego wieczoru było takie, żeby miło spędzić czas, więc kończmy tą rozmowę i chodźmy zanim zastanie nas ranek. - Powiedziała to wstając, a mnie trochę zamurowało. Zgarnąłem tace i wrzuciłem odpadki do pojemnika i chwilę później już spacerowaliśmy zatłoczona ulicą w stronę klubu.
Wbrew pozorom atmosfera się nie zmieniała, wciąż było przyjemnie, a w drodze rozmawialiśmy na nieco lżejsze tematy. Na Mazowieckiej pierwsze co zdecydowaliśmy to, że wstąpimy do jakiegoś shot baru i padło na Czupito.
Bar był pełen jednak Alicja nalegała więc kiedy dostaliśmy się do baru zaczęliśmy zamawiać shoty o najdziwniejszych nazwach i kolorach. Po kilkunastu minutach kiedy robiło się coraz tłoczniej, a my już poczuliśmy smak tequili z cytrusami i wódki wraz ze słodkimi syropami i powoli opuściliśmy lokal w poszukiwaniu nieco mniej zatłoczonego lokalu.
Na zewnątrz było prawie tak tłoczno jak w barze więc Alicja złapała mnie za rękę i w ten sposób pokonaliśmy dziki tłum.
- A teraz dokąd? - zapytałem, kiedy dorównałem jej kroku.
- To chyba ja Ciebie powinnam zapytać, balujesz co drugi dzień przyjacielu. - zaśmiała się, a mnie te słowa nie uraziły.
- Tak, ale do tego stopnia, że nawet nie pamiętam, gdzie to było.
Szliśmy tak pokonując kolejne metry Kredytowej śmiejąc się z każdej głupoty. Miałem wybitnie dobry humor i to nie zasługa rozcieńczonych shotów, a dobrego towarzystwa, w którym się znalazłem. Odważnie komentowaliśmy stan mijanych przechodniów aż mi zabrakło języka w gębie.
Długie nogi, krótkie spodenki, czarny top na ramiączka, długie blond włosy, duże oczy delikatnie podkreślone makijażem i piękna buzia oprószona piegami.
Kasia.
Nie zatrzymując się zlustrowała wzrokiem mnie i Alicję na co się kpiąco uśmiechnęła.
Czułem jakby nogi wtopiły mi się w chodnik, ale szybko się zreflektowałem.
- Przepraszam. - cmoknąłem Alicję w czoło i czym prędzej pobiegłem za Kaśką.
*****
Myślę, że chociaż trochę wynagrodziłam wam tą długa przerwę bez rozdziału! :D
CZYTASZ
FAKE NEWS | TACO HEMINGWAY
FanficKiedy wszystko idzie dobrze To znak Że wkrótce Wszystko się rypnie