- Dzięki za współpracę, Panowie. - powiedziałem odkładając słuchawki. Wiedziałem, że tak samo jak ja chcieli opuścić już to studio, wbrew pozorom to męcząca robota.
- Już myślałem, że będziemy tu siedzieć całą noc! - odparł ewidentnie zadowolony Rumak, po jego minie wiedziałem co planuje, ale ja chyba byłem już umówiony.
Elegancko pożegnałem się ze swymi współpracownikami i czym prędzej opuściłem budynek, ale i tak było po dwudziestej pierwszej. Byłem zły na siebie, że znowu tyle się zeszło na samym nagrywaniu, pierwszy raz to co tworzyłem parzyło mnie w ręce i chciałem jak najszybciej wypuścić EP-kę żeby już przestać rozmyślać o tym, o czym w tym amoku rapuje. Nowe wersy teoretycznie były przemyśleniami Piotra z Trójkąta, a jednak chyba nigdy nic mnie tak nie szarpało od środka jak ten projekt dlatego marzyłem by skończyć go najlepiej jutro. Taki termin zgaduję, że doprowadziłby do szaleństwa nie tylko mnie. Muszę się przyznać, że sam byłem niewiarygodnie marudny w trakcie nagrywania co raczej mi się nie zdarzało wcześniej.
Wyrwałem się z odmętów myśli gdy dotarłem do auta, tam dopiero sięgnąłem po rozładowany telefon, wiedziałem co by mi wyświetlił więc od razu skierowałem się w stronę mieszkania Alicji.
Śmieszył mnie odrobinę fakt, że poznaliśmy się w przedziwnych okolicznościach kilkanaście dni temu, a ja wożę w aucie w uchwycie na napoje jej niedopitą colę i odnoszę wrażenie jakbym znał ją od dziecka. Nie jest nadzwyczajnie urodziwa, inteligentna czy zabawna, a jakoś cholernie mnie do niej ciągnie, to chore bo ja nie lubię ludzi. Zwłaszcza tych których znam parę dni, ba, ja nawet tych co znam od zawsze nie lubię.
Jechałem przez puste ulice Warszawy zastanawiając w sumie po co i choć nie znalazłem argumentów ,za' to nie zmieniłem celu do którego pędziłem, bo... No właśnie nie miałem pojęcia dlaczego. Na dobrą sprawę nawet nie byliśmy umówieni, koło południa coś pisała, że bez auta to nie życie i na kolacje zamówi sobie pizzę i będzie nadrabiać seriale. Nie miałem czasu odpisać, ale czułem się zaproszony. Wątpliwości dotyczące tego czy faktycznie sugerowała bym ją odwiedził ustąpiły gdy zatrzymałem się pod całodobowym sklepikiem , w którym postanowiłem kupić coś dla niej w ramach dobrego wychowania. Asortyment poza alkoholem był dość ubogi zatem padło na dwie paczki żelek, a w ostatniej strzeliło mi do łepetyny, żeby poprosić ekspedientkę o lizaka w kształcie smoczka, takiego dla niemowlaka. Wolałem się nie zastanawiać co mogła pomyśleć o mnie sklepowa. Swe zakupy wcisnąłem do kieszeni kurtki i podjechałem pod zbyt dobrze znany mi już blok Alicji.
Dobiegłem do klatki nim zatrzasnęły się drzwi po tym jak wyszedł z nich drobny chłopaczek. Resztę drogi po schodach pokonałem wesołym krokiem przeskakując po dwa schodki na raz, uśmiech nie opuszczał mnie do końca, wcisnąłem dzwonek czekając aż drzwi się otworzą. Trochę to trwało, ale usłyszałem zaspany głos dziewczyny:
- Kto tam?
- Pizza! - odparłem szczerząc się do wizjera.
- Filip?! - Alicja otworzyła drzwi z nieudawanym zdziwieniem na co odrobinę się zmieszałem.
No to żeś se Szcześniak znowu coś ubzdurał!
- No wchodź, nie będę stała w tych drzwiach do rana. - odpowiedziała wesoło na co się rozchmurzyłem.
- Mam żelki, żeby nie było, że na krzywy ryj przychodzę.
- Ty już masz krzywy ryj, Filipie.
******
Już myślałam, że nigdy tu nic nie dodam! Potwornie ciężko było mi napisać ten rozdział, a wybitny to on tez nie jest :/
CZYTASZ
FAKE NEWS | TACO HEMINGWAY
FanfictionKiedy wszystko idzie dobrze To znak Że wkrótce Wszystko się rypnie