Wkurzyłem się.
Zwyczajnie się wkurzyłem, ona znowu działa mi na nerwy a głupi już zaczynałem ją lubić. Po co te pretensję? Po co ta szopka? A ten tekst, że mam iść zrobić zdjęcie? Nosz kurde! Owszem poszedłem, ale żadnego zdjęcia nie zrobiłem, nie będzie mi mówić co mam robić. Podpisałem się tej dziewczynie w notatniku, w którym zapisywała zamówienia i generalnie pełna kulturka, ale palnęła taką głupotę, że nie widziałem czy się śmiać czy płakać. Kazała przerosić 'moją dziewczynę' za którą uznała Alicję za zepsucie randki.
Po pierwsze ja nie mam dziewczyny.
Po drugie prędzej bym się pochlastał niż związał z tak porąbaną laską jak Alicja.
Po trzecie, wyglądam na gościa, który zaprasza dziewczynę na randkę do przydrożnego baru?
No właśnie!
Stałem przy aucie i czekałem aż wróci tu Alicja, z knajpy wyszliśmy osobno srogo na siebie wkurwieni, ale przyjechaliśmy razem więc chyba tu wróci co nie?
Czekałem wypalając trzeciego papierosa z rzędu, nie miałem ochoty na fajki, ale wiedziałem, że zademonstruje tym swoje zdenerwowanie, ale kiedy powrót zajmował jej tyle czasu zaczynałem wątpić w sens pochłaniania tej nikotyny.
Nerwy miałem popsute, a jej ociąganie się doprowadzało mnie do szału. Postanowiłem zgasić peta i iść po nią. Najpierw zajrzałem do knajpy, z której parę minut temu wyszedłem, ale jej nie było. Rozglądałem się po parkingu i nadal nic powoli zaczynałem panikować. Ładna, samotna dziewczyna wśród dziesiątek tirów na wschodnich numerach rejestracyjnych to nawet źle brzmiało, kiedy o tym myślałem. Wyobraźnia podsyłała mi najgorsze scenariusze aż przeszła mi cała złość na nią, to przecież ja zawaliłem i nie byłem z nią do końca szczery. Wina leżała po mojej stronie, a że jestem dupkiem to chciałem wyładować swoje frustracje na niej...
Spanikowany zacząłem biegać między ciężarówkami i nagle w każdym zaparkowanym samochodzie widziałem przerażona Alicję. Czułem jak cały się pocę, stres mnie zżerał od środka, kurwa martwiłem się! Czułem się za tą małą istotkę odpowiedzialny.
Dlatego, kiedy zobaczyłem ją idącą z dwoma kubkami kawy ze stacji biegiem ruszyłem w jej stronę zapominając o całym zajściu z knajpy.
Patrzyła na mnie jak na wariata, kiedy wytrąciłem jej kawę z rąk i mocno do siebie przytuliłem.
Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale potwornie tego potrzebowałem. Dopiero po krótkiej chwili puściłem ją, stała odrętwiała nie wiedząc co się właśnie stało, właściwie ja też.
- Gdzieś ty była tak długo? Martwiłem się, że coś ci się stało!
- Szczerze?
- Innej odpowiedzi nie chce - powiedziałem śmiertelnie poważnie.
- Ale się nie śmiej!
- Mówże!
- Najpierw poszłam do kibelka sprawdzić kim jest Taco Hemingway - naprawdę się starłem, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu - Jesteś raperem, trzeba było mi powiedzieć, zrozumiałbym. A później poszłam na stację po gorącą czekoladę na pojednanie, ale właśnie wsiąka ona w kostkę brukową dzięki tobie!
- Och zamknij się! - powiedziałem znowu zamykając ją w przyjacielskim uścisku, który tym razem odwzajemniła. - Jesteś głodna?
- Nie aż tak żeby znowu oglądać te biedne sarenki na ścianach tej knajpy - cicho parsknąłem śmiechem na jej słowa.
- Jedziemy dalej, co?
- Tak, ale najpierw odkup mi moją czekoladę!
Dałem Alicji kluczyki od auta by w nim poczekała na mnie, a sam poszedłem spełnić jej prośbę.
Przez nią jestem jakiś bipolarny.
*****
Wkurzają mnie, a Was?
Co w ogóle sądzicie?
CZYTASZ
FAKE NEWS | TACO HEMINGWAY
FanfictionKiedy wszystko idzie dobrze To znak Że wkrótce Wszystko się rypnie