7. Wrzuć na luz.

1.6K 135 11
                                    

- Cześć, nie spodziewałem się znowu Cie spotkać. Śledzisz mnie?

- Niestety nie, to tylko auto domaga się trochę 95-tki - powiedziała zwracając się w stronę czerwonego Nissana.

- Spoko - uciąłem, bo nie wiedziałem co mam powiedzieć, przecież się nie znamy na dobrą sprawę i nastała głucha cisza, którą przerwał facet ze stacji.

- Stacja nieczynna!

- Długo to potrwa? - zapytałem poważnie widząc, że trafiliśmy na gbura.

- Jeszcze trochę - puścił oczko zawadiacko uśmiechając się do Alicji, a ja nie wiem dlaczego ale poczułem się tym nieco urażony.

- To znaczy? Potrzebuję wiedzieć ile mam tu czekać - warknąłem, by przestał się na nią gapić.

- Pół godziny, może trochę mniej - w duchu ryknąłem z rozczarowania, myślałem, że uwiną się w dziesięć minut, a za pół godziny to już będę na chacie.

- Nie widzi mi się tyle czekać - mruknęła chyba do mnie Alicja

- Nie narzekaj, to ja mam na głowie ziomka, który aktualnie zalicza zgona.

- Ja też ostatnio miałam takiego na głowie - fuknęła jakby urażona.

- Bez przesady, byłem w o niebo lepszym stanie.

- To tylko dlatego, że szybko usnąłeś - naszej rozmowie z poziomu przedszkolaków przeszkodził totalny bełkot, a ja już wiedziałem co się szykuje.

- Co mu się dzieje?

- Będzie rzygał - chciałem go podnieść i zaprowadzić na trawnik żeby nie było przypału jednak on był szybszy i całe szczęście, że chociaż butów mi nie uświnił. Skrzywiłem się na ten widok, ale to jednak mój ziomek, nie zostawiłby mnie w takiej sytuacji samemu sobie, chyba, dlatego czułem się za niego odpowiedzialny. Kiedy już skończył wytarłem mu japę chusteczką z subway'a, która miałem w kieszeni i spojrzałem na Alę, która nam się przyglądała aż przeniosła wzrok za coś za nami. Nie musiała powtarzać kiedy kazała nam szybko ładować się do jej maleńkiego samochodu.

Paw na kostce wyprodukowany przez Partykę przed wejściem wkurwiłby nawet świętego, więc jedynym właściwym wyjściem z tej sytuacji było szybkie ulotnienie się ze stacji.

- Mam paliwa na nie wiele ponad dziesięć kilometrów, więc rozważnie wybierz miejsce do którego chcesz się udać - spojrzała się przez ramię na mnie i półprzytomnego sprawcę zamieszania, a ja bezmyślnie palnąłem że jedziemy do mnie.

Ala kierowca może i jest dobrym, ale orientacji w topografii miasta nie ma ani trochę, więc z tylnego siedzenia musiałem pilnować drogi, którą i tak parę razy zdążyła pomylić oraz jednocześnie troszczyć się o tego pijaka.

Jakieś dwieście metrów przed moim blokiem samochodem mocno szarpnęło, a silnik wydając ostatni odgłos swojej pracy zwyczajnie zgasł.

- Paliwo! Mówiłam, że mam totalną rezerwę! - wrzeszczała Ala, a mnie to bawiło, lepiej tutaj niż gdzieś na ruchliwej ulicy.

- Uspokój się, wrzuć na luz i zepchniemy go na parking. Jesteśmy prawie pod moim blokiem.

- Jestem wyluzowana!

- Samochód, zmień na bieg na jałowy - zaśmiałem się widząc zmieszanie na jej twarzy, którą ledwo oświetlała uliczna latarnia.

Z trudem, ale jakoś zepchnąłem to niby małe autko na wolne miejsce parkingowe i starałem się delikatnie wyciągnąć rozespanego kumpla. Złapałem go pod ramie i czekałem aż Alicja wysiądzie jednak dłużyło się to niemiłosiernie, więc zapukałem w szybkę.

- Coś zostawiłeś?

- Nie, czekamy na ciebie. Nie zagaduj się, przecież nie masz benzyny, nie odjedziesz stąd - powiedziałem na prędce widząc, że zaraz zacznie wymyślać coś na znak, że sama sobie poradzi.

- Dam sobie radę!

Wkurwiająca feministka.

- Wiem, że jest późno, ale rusz głową jest noc a najbliższa stacja to ta, z której chwilę temu zwialiśmy. Rano pojadę po paliwo i uruchomimy twoje auto, tymczasem chodź. Jest ciepło, ale gwarantuję, że do rana zamarźniesz na kość w samochodzie albo przynajmniej się rozchorujesz.


*****

Nie wiem czy dojadę na maturę, ale ważne że rozdział jest haha

FAKE NEWS | TACO HEMINGWAYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz