Nie wiem jak to się stało, ale ja naprawdę wczoraj po pijaku wparowałem Alicji do mieszkania, a później kazałem jej ze mną spać. Jestem żałosną karykaturą, bo nie potrafię zapanować nad tęsknotą, która mnie od środka rozpierdala. Lubie ją i cenie sobie czas który spędzamy razem, ale nie chce by była moją nagrodą pocieszenia po Kaście, bo wiem ze nigdy nawet jakbym chciał nie poczuje do niej tego samego co czułem do Katarzyny, a przez takie głupoty pod wpływem zwyczajnie zniszczę w zalążku naszą krótką przyjaźń? Boję się, że ona źle odczytuje moje zachowanie, bo przecież odpierdalam takie akcje, że nawet nie potrafię tego wyjaśnić.
Powinienem ograniczyć nasz kontakt.
Od odejścia Kaśki nic mi nie wychodzi, coraz gorzej dogaduję się z Łukaszem, Rumak też wydaje się jakby trochę zmienił swoje podejście do mnie, a dzisiaj jeszcze byłem w studio i robiłem odsłuch tego co do tej pory udał się nagrać i po prostu tragedia nic nie brzmi tak jak powinno. No i teraz pasowałoby po prostu iść po czystą i się schlać, ale to też mi nie służy, ostatnio tyle chlałem na studiach.
Użalając się nad sobą w myślach zacząłem ogarniać mieszkanie, bo za godzinkę ma mnie odwiedzić mama. Dawno jej nie widziałem, a ostatnio nie odbierałem telefonu, więc wiem, że czekają mnie ciekawe odwiedzinki. Jak zwykle mogłem się spodziewać, że mama nie omieszka przynieść mi jakiegoś drobiazgu jak ma to w zwyczaju dlatego też postanowiłem coś dla niej kupić, ale musiałem się liczyć z tym, że musi być to coś rzeczywiście drobnego, nie przyjęłaby drogiego prezentu. Mam jeszcze te balsamy, które zamówiła Kasia, ale po pierwsze trochę tak głupio, dawać mamie coś co zamówiła dla siebie moja ex, a po drugie dla mnie te kremy nie różnią się od tych po dwie dychy z Rossmanna, ale kobiety chyba widzą różnicę, więc tym bardziej odpada. Kiedy mieszkanie było już wysprzątane idealnie podjechałem do Empika, gdzie wybrałem dla mamy kryminał Johna Grishama, którego mam nadzieję jeszcze nie czytała. Byłem dumny, bo udało mi się to załatwić dość sprytnie i nikt mnie zaczepiał, więc to już w ogóle sukces i wraca mi wiara w ludzi.
Mama w sumie wpadła na pół godziny wypytać co u mnie i szybko musiała wracać do pracy, książka jej się spodobała, mi natomiast przywiozła chiński imbryk do herbaty. Nie lubi dostawać drogich prezentów ale sama się tym nie przejmuje, moja książka wypadła przy nim blado, najważniejsze, że się jej spodobała. Cieszę się też, że nie drążyła tematu Kaśki, powiedziałem, że nie jesteśmy już razem i to wyczerpało temat moich spraw sercowych.
- Mam nadzieję, że wszytko Ci się poukłada i niedługo Ty odwiedzisz mnie. I nie zapominaj o dziadku, on nie będzie żył wiecznie, Filip.
Oczywiście jak zwykle obiecałem, że będę się częściej odzywał. Rzecz jasna, że ani ja, ani ona już nie wierzymy w te puste deklaracje.
Była szesnasta, a ja potwornie się nudziłem oglądając kiepskie filmy, nie miałem planów i nie miałem nawet do kogo napisać. To znaczy miałem, ale nie powinienem. Odnosiłem wrażenie, że emanuje bardziej niż zazwyczaj tym, że nie lubię ludzi aż odwracają się ode mnie przyjaciele.
Zdrzemnąłem się przy dźwiękach latynoskiej opery mydlanej, więc kiedy się przebudziłem wciąż wiedziałem co się dzieje w życiu bohaterki, zupełnie odwrotnie niż w moim własnym.
Zaparzyłem sobie herbaty w nowym imbryczku i dalej skakałem po kanałach szukając czegoś co zainteresuje mnie na dłużej niż dziesięć minut. W takim bezcelowym gapieniu się w kolorowy ekran przesiedziałem prawie do dwudziestej pierwszej i kiedy moja nuda osiągnęła apogeum i już miałem w beznadziejnym nastroju iść spać dostałem smsa na którego podświadomie czekałem od samego rana.
"Śpisz już?"
****
Od kogo?!
Piszcie, komentujcie, gwiazdkujcie! :D
CZYTASZ
FAKE NEWS | TACO HEMINGWAY
FanfictionKiedy wszystko idzie dobrze To znak Że wkrótce Wszystko się rypnie