- O tym chcesz rozmawiać o drugiej w nocy, w tak pięknym miejscu? - zapytałem mrużąc oczy, bo uliczne latarnie paliły się dziś wyjątkowo jasnym światłem, albo to mi się znowu coś pochrzaniło.
- Widzę ten skwerek całymi dniami przez okno w sypialni, nie ma tu nic nadzwyczajnego poza tym oczkiem wodnym. Opowiedz mi. - powiedziała stanowczo, zdejmując mi czapkę i nałożyła ją na swoją głowę.
- Nah, nie umiesz jej nosić. - mruknąłem z powrotem nakładając ją sobie.
- Dlaczego nie chcesz powiedzieć o czym będzie?
- Bo sam nie wiem.
- Co ty chrzanisz, przecież sam piszesz teksty i mówiłeś, że już nagrywaliście. - oburzyła się marszcząc czoło, wyglądała uroczo z zaciągniętymi na palce rękawami swetra.
- Przesłyszałaś się.
- Pisałeś mi o tym, mam Ci pokazać wiadomości?
-Boże, czuję się jak niewierny mąż na dywaniku podczas kontroli komórki.
- Kończyłeś kurs wykręcania kota ogonem czy jak?
- Może? - mruknąłem z uśmiechem by rozładować napiętą atmosferę.
- Nie czaruj, i tak to z Ciebie wyciągnę. Skoro opiekowałam się pijanym Taco Hemingwayem to chciałabym chociaż wiedzieć co Pan Taco będzie nawijał.
- Jakbym Ci teraz powiedział to byś się wystraszyła i uciekła do Peru.
- Nie wystraszyłam się kiedy dwumetrowe zombie wylądowało mi przed maską, więc nic mi nie jest straszne.
- W sensie, że ten zombie to ja, tak?
- Znowu to robisz!
- Niby co?
- Zmieniasz temat, Szcześniak.
- Na trzeźwo nie rozmawiam - zażartowałem widząc, że wyprowadzam ją z równowagi.
Alicja wyglądała zjawiskowo w akompaniamencie krzewów kwitnącej róży za nami i małego bajorka, przy którym siedzieliśmy. W tym momencie rodziły mi się w głowie niepoprawne scenariusze tego co mogłoby się wydarzyć za co byłem sobą rozczarowany. Ala była trochę jak młodsza siostra, za którą stanąłbym murem i w razie czego walił każdego po mordzie.
- Mogłam wziąć kurtkę, nie sądziłam, że tak szybko zrobi się zimno. - powiedziała przyciągając kolana do piersi.
- Możemy wracać - odparłem nakładając na jej plecy swoją bluzę.
- Ok, ale ja będąc w swetrze mogę nabawić się co najwyżej kataru, a Ty w tym krótkim rękawku jakieś zapalenie płuc złapiesz. - próbowała zdjąć z siebie moją własność, lecz ją powstrzymałem
- Będziesz mogła mi rosołek gotować - puściłem jej oczko i wyciągnąłem rękę, by pomóc jej wstać.
- Fuj, nawet tobie bym tego świństwa nie dała! Nienawidzę rosołu i nie rozumiem jak ludzie mogą to jeść.
- We mnie od dziecka wmuszali, więc nawet nie szukam w nim smaku.
- To znaczy, że dobry ziomek z Ciebie Filipie.
- Dzięki Alicja.
- Nasze imiona jedno po drugim brzmią jak Chanel i Walmart, dziękuj matce za imię. Ja rozumiem te wszystkie Janki, Kuby i Kamile, ale wiesz u mnie największy szacun to masz za imię.
- Co ci nie pasuje w Alicji?
- Że każdy jak słyszy Alicja to od razu myśli "Alicja w krainie czarów" ewentualnie jak Ala to wtedy 'Ala ma kota'.
- Nigdy tak o tym nie myślałem.
- Przyznaj się, że generalnie mało myślisz i będzie po sprawie.
- Wcale, że nie. Aktualnie myślę o paru.
- Na przykład?
- Że powinienem już wracać do siebie, ale nie mam nawet siły przypomnieć sobie gdzie zaparkowałem.
- I o czym jeszcze? - zapytała, gdy staliśmy przed wejściem do jej klatki.
- Że kazirodztwo jest zakazane.
- Że co?
- Muszę lecieć - cmoknąłem Alicję w policzek i pobiegłem szukać Peugeota.
*****
Chce żebyście się duuużo udzielali!
CZYTASZ
FAKE NEWS | TACO HEMINGWAY
FanfictionKiedy wszystko idzie dobrze To znak Że wkrótce Wszystko się rypnie