Rozdział VIII

75 12 21
                                    

Biegłam. Dłonie wciąż delikatnie jaśniały od dziwnej mocy. Byłam wystraszona i zagubiona. Wprawdzie Chris mówił, że mam w sobie nieco genów elfa, ale żeby coś takiego?? Och Chris...tak bardzo za Tobą tęsknię- pomyślałam. Stając zastanawiałam się co właśnie zrobiłam. Ucieczka? Ja i ucieczka? Wilsonowie nie uciekają. Przed nikim. Nie po to jestem dowódcą, by od tak tchórzyć przed jakimś pożal się Boże niby elfem, który na na imię Chris i ma te same oczy co Chris i ma teraz też miecz, który należał do Chrisa...Cholera kto tu pogrywa z moimi uczuciami i po co?

Byłam pewna, że to jakiś czar. Nie rozumiałam jednak dlaczego ktoś mi to robił. Odetchnęłam głęboko i zadzwoniłam do Lei.

-Tak dowódco?-zapytała z rozbawieniem.

-Sprawdź dokąd poszedł białowłosy mężczyzna z którym walczyłam na rogu Regent Street

- Walczyłaś? Potrzebujesz wsparcia?-zapytała zaniepokojona.

-Nie, gdzie on jest?

-Co wpadł ci w oko?-zapytała, a ja westchnęłam.

-Lea!! Nie mam czasu!!- krzyknęłam.

-Szybko podąża ulicą Burlington Gardens-odparła fachowo jak zawsze.

-Dzięki-odparłam i zakończyłam połączenie.

Chwilę się zastanowiłam i zdałam sobie sprawę, że tam znajduje się włoska knajpa i jednocześnie miejsce schadzek wampirów. Ruszyłam pędem na skróty. Byłam na Conduilt Street. Rozpędzona skręciłam w Sevile Row, potem szybko w Clifford Street i Old Burnington dotarłam przed restaurację na kilka sekund przed białowłosym. Złapałam go za szmaty i przyparłam do muru.

-Szukasz ze mną wojny koleś?!!-warknęłam wściekle.

-Nie szukam wojny - powiedział stoicko - to ty nie potrafisz utrzymać języka za zębami i zaczynasz każdą walkę - dodał, a tatuaż na jego ciele zaczął się poruszać niespokojnie.

-Znam ten tatuaż-odparłam dotykając poruszającej się materii.

-Cześć Nex- odparłam i odsunęłam się od elfa. Tego smoka rozpoznałabym wszędzie.

-Witaj Leno - powiedział smok damskim głosem - miło znów cie widzieć...

-Możesz mi wytłumaczyć o co tu chodzi? Chris nie żyje tak?-zapytałam zupełnie nie zwracając uwagi na elfa patrzącego na mnie z miną świadczącą -Jesteś psychiczna.

-Chris żyje i masz go przed sobą. Inaczej mnie też już nigdy byś nie zobaczyła - powiedział smok pojawiając się - ale nic nie pamięta. Matka natura odebrała mu wszystko.

-Aha, super!-krzyknęłam- Dziękuję ci matko naturo, że jedyny mężczyzna, który mnie pokochał właśnie o tym zapomniał!-krzyknęłam patrząc w niebo.

Potem spojrzałam w te błękitne oczy, oczy mojego Chrisa i poczułam łzy spływające mi po policzkach. To było ponad moje siły. Zrezygnowana i mentalnie pokonana zrobiłam coś czego mogłam żałować. Doskoczyłam do elfa i delikatnie go pocałowałam muskając ustami jego usta.

-Nie zapomnę o tobie- szepnęłam- ktoś musi pamiętać-odparłam i ruszyłam chodnikiem tą samą drogą.

Komórka rozdzwoniła się wściekle. Spojrzałam na ekran. Alarm czerwony. Niebezpieczeństwo w instytucie. Musiałam to sprawdzić. Moje uczucia znów zeszły na boczny tor.

___________________________________________________

Kolejny rozdział.

Co myślicie?

Rozdział z malutkim wsparciem mojego słodkiego Daniela.

Czekam na wasze komentarze i gwiazdki

Buziaczki

Roxi

RinascitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz