Rozdział XXIV

73 12 28
                                    

Stałam jak zamurowana. Super. W takim razie znowu zostałam sama. Jakże by inaczej. Wkurzona nagłym zniknięciem Chrisa ruszyłam w swej sukni na bal. Niech przynajmniej ja mam coś z tego całego święta. Wchodząc na salę uświadomiłam sobie, że nie jestem już dla nikogo ciekawostką. Wszelkie zainteresowanie budził mój ojciec. Fakt, że jest elfem nie sprawił innym problemu. Wszyscy cieszyli się z jego powrotu i witali jak ze starym przyjacielem. W sumie dla starych właśnie takim przyjacielem był.

Muzyka zwolniła i zaczęto tańczyć walca. Bujałam się sama na parkiecie, gdy za plecami usłyszałam męski głos.

-Pani pozwoli?-odwróciłam się i spojrzałam wprost na Diego.

W garniturze i z lekkim zarostem wyglądał dojrzalej. Elegancki garnitur ze złotymi ozdobami sprawiał, że przypominał księcia,a nie łowcę wampirów. Dygnęłam jak przystało na damę i zaczęłam z nim tańczyć. Byłam dobra w tańcu. Nauczył mnie tego tata. Często deptałam mu po palcach, ale teraz robiłam wrażenie.

-Istnieje coś w czym nie jesteś dobra?-zapytał.

-Może, ale wiesz, że kobieta nie mówi o swoich wadach, tylko podkreśla własne zalety?-odparłam z uśmiechem na ustach.

-Pięknie wyglądasz w tej sukni- stwierdził

-Diego mówiłam ci, że...- przybliżył się i pocałował mnie, a ja starałam się jakoś odepchnąć go od siebie, ale trzymał mnie zbyt mocno.

Nagle pojawił się jeden z łowców który miał nieprzyjemne zadanie pilnowania wszystkiego mimo święta. Od razu znalazł mnie wzrokiem i podbiegł przerywając na moją ulgę całą tą sytuację.

-Chris walczy z Aronem...

-Że co?!!-krzyknęłam i od razu ruszyłam za nim śledzona spojrzeniami wszystkich tu obecnych.

Derek, łowca, który przyniósł mi tą jakże w porę dobraną informację zaczekał w spokoju przed drzwiami mojego pokoju, a ja w pośpiechu założyłam swoje czarne skórzane spodnie, wysokie buty i czarny podkoszulek. Potem dopięłam na biodrach pas z bronią i kołkami, a na udzie przymocowałam  kindżały. Narzuciłam długi płaszcz, który miał za zadanie odpowiednio zamaskować broń i ruszyłam do wyjścia.

-Gdzie dokładnie?

-W samym centrum-odparł i ruszył za mną.

-Masz zostać- odparłam.

-Przykro mi mam chronić wszystkich nawet ciebie, więc idziemy razem- stwierdził.
Nie miałam ochoty ani czasu się z nim kłócić, zwłaszcza, że był jednym z walecznych i na sto procent przewyższał moje zdolności w walce.

-Dobra, to chodź- odparłam i wraz z Derekiem opuściliśmy instytut.

Nosferatu to groźne bestie, a Chris był ranny. Wiedziałam napewno, że walczy tak, aby nie skrzywdzić Arona, a to oznacza spory wysiłek. Musiałam się pospieszyć zanim ludzie dostrzegą szalejącą dziką istotę i elfa w pełnej krasie.

Kiedy dotarłam z Derekiem na miejsce Aron leżał na ziemi nieprzytomny. Chris siedział na chodniku i oddychał szybko. Podbiegłam do niego i mocno go obięłam.

-Jak dobrze... myślałam, że on Cię zabije- odparłam z ulgą.

-To ty mnie trzymasz przy życiu, nie ważne co by się działo- odparł, a ja spojrzałam w te jego błękitne oczy i pocałowałam go.

-Kocham Cię mój elfie- odparłam wtulona w jego ramiona. W tym momencie zaczął ostro padać deszcz. -Serio? Ta matka natura to już przesadza- odparłam ze śmiechem- A niech jej będzie- odparłam i znowu go pocałowałam.

Derek związał Arona i władował go do naszego czarnego busa i solidnie zabezpieczył. Siedział za kółkiem i zniesmaczony czekał na nas dość niecierpliwie.

- Ej kochasie, ruszycie te swoje tyłki zanim ten stwór się obudzi?!!-krzyknął, a ja odsunęłam się od Chrisa i przewróciłam oczami.

-Co za koleś...- prychnęłam, a potem biorąc Chrisa za rękę ruszyłam do samochodu.

_____________________

Kolejny rozdział. Myślę, że dostarczyłam sowitą dawkę adrenaliny i akcji.

Czekam wraz z Danielkiem na wasze komciki i gwiazdki

Pozdrawiam

Roxi

RinascitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz