Rozdział XIX

66 13 5
                                    

Leżałem tak cały czas czując ból w boku, ale nie wiem czemu, był mniejszy niż jeszcze chwilę temu. Otworzyłem powoli oczy i zobaczyłem nad sobą Lenę. Moją ukochaną Lenę... Taką jaką pamiętałem i kochałem.
Mimo rany podniosłem się i przytuliłem ją mocno i pocałowałem.
- Już myślałem, że nigdy więcej cię nie zobaczę - wyszeptałem dotykając jej policzka.
Lena spojrzała mi w oczy i cofnęła się jeszcze mocniej tuląc do skrzydeł Nexa. Patrząc w te niebieskie oczy wciąż widziała go z Leą.
-Zabierz mnie stąd- odparła, choć nie byłem pewien czy do mnie. Chciałem o coś zapytać, gdy podjechał do nas czarny samochód i wyskoczył z niego młody nefilim.
-Hej Lenka, woow...to twój?-zapytał mnie wskazując smoka. Skinąłem głową.
-Diego, ja...znowu jestem...- odparła zagubiona i ukazała kły, by oszczędzić sobie tłumaczeń.
-W takim razie siedzisz z przodu- odparł, a potem zaśmiał się i zaprosił nas gestem do środka samochodu. Lena wsiadła przede mną. Zachowywała się dziwnie, ale w sumie nigdy nie była z tych przewidywanych kobiet. Wsiadłem za nią i samochód ruszył, a mój smok usadowił się na mnie w postaci tatuażu.
Wiedziałem o co chodzi. Pamiętałem wszystko co robiłem wcześniej i żałowałem tego. Bardzo żałowałem tego co się wydarzyło. Nawet nie wiedziałem czy w ogóle mi wybaczy. Mogłem zapewnić tylko jedno. Ktoś za to zapłaci. I to sowicie. Gdy tylko zajechaliśmy pod Instytut wysiadłem jako pierwszy i od razu ruszyłem w kierunku, z którego czułem Leę. Miałem na twarzy żądzę mordu. Nagle jednak zatrzymałem się. Po co mam robić jej krzywdę i tym bardziej pogarszać stosunki moje i Leny, jak można załatwić to w bardziej... subtelny sposób.

***
Diego osłaniając Lenę od słońca wprowadził ją do wnętrza budynku. Czuła się zagubiona, ale nie była przerażona opcją bycia ponownie wampirem. Odkąd punkt krwiodawstwa oddawał im dużą część pobranej krwi nie było już problemu z pożywieniem się. Jedyne co ją krępowało to bliskość Chrisa. Pomyślała, że robi sobie z niej żarty, ale te oczy... widziała w nich dawną miłość? Tylko czy będzie jeszcze w stanie mu wybaczyć? Nie miała czasu się zastanawiać, bo podeszła do niej Caroline. Z początku zaskoczona, że Lena znów jest wampirem zawahała się, ale chwilę potem odparła

-Musimy przygotować bal- Lena spojrzała na nią zszokowana.
-Jaki bal?
-Jutro święto archanioła, zapomniałaś?- Lena zastanowiła się. Uwielbiała to święto, bo w ten dzień zawsze tańczyła z tatą. Musiała dopiąć wszystko na ostatni guzik. Tylko tak odda mu w pewien sposób cześć. Inne sprawy mogły jeszcze trochę zaczekać.

***

Uśmiechając się szedłem przez Instytut aż w końcu trafiłem na Leę.
- Twoje sztuczki juz na mnie nie zadziałają - powiedziałem z dawną siłą czując jak nawet rana zaczyna się goic szybciej.
-Już nie muszą, nie widzisz tego? Odebrałeś mi moje szczęście, więc ja zrobiłam to samo tobie. Jednak nie zabiłam Leny, bo nie zasłużyła na to, ale ty...czemu nie?-zapytała i zamachnęła się na mnie mieczem, ale szybko go opuściła i zaśmiała drwiąco.-Lena mi wybaczy, ale czy wybaczy tobie? Nie zmusiłam Cię, nawet się nie starałam, a i tak wskoczyłeś ze mną do łóżka, w pewien sposób oddałam jej przysługę pokazując ile jesteś wart- odparła i po tych słowach odeszła korytarzem wciąż drwiąco się śmiejąc.
Podszedłem do niej bliżej i uśmiechnąłem się groźnie.
- Uważaj teraz... masz to nieszczęście, że już wszystko pamiętam. Włącznie z tym co potrafiłem. Może nie wiesz co potrafią elfy, ale jedną z naszych umiejętności jest przywracanie do życia - wyszeptałem jej do ucha i sam zacząłem powoli odchodzić korytarzem.
   - Co?! Nie uwierzę, że przywróciłbyś Kirę do życia, bo chyba się domyślasz, że o niego mi chodzi prawda?!-warknęła.
   - To on na mnie polował. Nie ja na niego. Ja nie mam nic do niego - powiedziałem specjalnie mówiąc łagodniej - ale ty wszystko zniszczyłaś... Teraz, gdy Lena mnie nienawidzi sam nie mam po co żyć...- znów zrobiłem dramatyczną pauzę - a jestem ostatnim elfem na świecie... pomyśl o tym co ci powiedziałem...
Po tych słowach zakończyłem dyskusję i poszedłem dalej w swoją stronę. Jednocześnie zobaczyłem, że coś się dzieje i zawołałem jednego z łowców prosząc go o wyjaśnienie.
- Nie wiesz, a no tak, ty nie tutejszy. Jutro wielki bal na cześć naszego archanioła, który to według legend właśnie tego dnia stworzył naszą rasę, by chroniła ludzi i takie tam, co roku urządzamy wielką bibę, tak jak robił to zwykle z nabożeństwem pan Wilson- wyjaśnił-Sorry muszę pomóc przy muzyce, pa- odparł i odszedł w stronę kolegów.
Zdziwiony poszedłem dalej w swoją stronę aż nagle się zatrzymałem. Coś się mi tu nie zgadzało. Porównałem moją wiedzę z tym co widziałem po odrodzeniu i zrozumiałem... Teraz musiałem wykorzystać to i sprawić wszystkim niespodziankę.

Teraz pewnie będzie Was korciło by zapytać się o co chodzi, ale nic Wam nie zdradzę. Następne rozdziały będą wszystko wyjaśniały.

Czekamy na Wasze komentarze i gwiazdki

Z szacunkiem dla Was
Daniel

RinascitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz