Rozdział V

72 14 1
                                    

Patrzyłem na tą dziewczynę ze stoickim spokojem. Skądś ją kojarzyłem tylko nie wiedziałem skąd.
- Interesuje mnie kilka rzeczy, które dzieją się w tym mieście - powiedziałem szybko, ale bez agresji - po pierwsze, jak to możliwe, że przemawiasz zarówno w imieniu ludzi jak i wampirów. Po drugie, czuję, że dzieje się tu coś co nie miało prawa wogóle zajść, zgadza się? Po trzecie nie mam imienia, a w każdym razie nie pamiętam go. Wiem tyle, mam tu coś zrobić jako Strażnik i chcę się dowiedzieć co się dzieje w tym skażonym mieście...
- Twoje metody uzyskiwania informacji są dość kontrowersyjne, nie sądzisz? Atakiem niczego nie zdziałasz. Poza tym co masz na myśli mówiąc strażnik? Jak mniemam nie jesteś łowcą, nie wyglądasz mi na Nefilim- odparła patrząc na mnie z ciekawością, ale i wyzwaniem.
- Nie... - powiedziałem spokojnie nagle rozumiejąc kim jestem - jestem Strażnikiem powołanym przez Matkę Naturę. Moim zadaniem jest pokazanie ludziom, że przez ich metody sami unicestwią siebie i ten świat. A co do moich metod to czasami nie można inaczej, zwłaszcza gdy chodzi o wampiry...
Ostatnie słowo powiedziałem z lekką pogardą oraz niechętnych strachem. Patrzyłem na tą całą Lenę czekając na to, co wywnioskuje z moich słów.
- Twoja rasa musi być bardzo samotna skoro tak pochopnie oceniacie innych nawet ich nie znając. Zadaj swe pytania i odejdź z tego miasta, nie potrzebuję tu dodatkowych problemów-odparła poważnie, wyglądała przy tym na bardzo zmęczoną.
- To wy sami sobie sprawiacie problemy...
Po tych słowach zebrałem myśli formułując sobie w głowie właściwe pytanie.
- Jak to możliwe, że wampiry tutaj są takie spokojne? Wedle wszelkiej wiedzy jaką posiadam, już dawno powinno kwitnąć tu ludzkie niewolnictwo...
- Nie będzie mordowania, dopóki ja żyję, nastały nowe czasy, ktoś...ktoś bardzo ważny dla mnie oddał za te zmiany życie, wampiry korzystają z punktów krwiodawstwa, nie zabijają nikogo i nie robią krzywdy, a moja rasa, rasa Nefilim zapewnia im bezpieczeństwo i ochronę. W ten sposób panuje wreszcie pokój-odparła z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Ten pokój nie będzie wieczny - powiedziałem tak spokojnie jakbym stwierdzał fakt - Wampiry są łowcami. Polowanie jest w ich naturze. Pomyśl... ile czasu będzie potrzeba zanim ten instynkt przejmie nad nimi kontrolę?
Obróciłem się do niej plecami zatapiając się we własnych myślach.
-Ten miecz...-odparła nagle z głosem zimnym jak lód- Nie dość, że jesteś agresywny to jeszcze kradniesz!!!-wrzasnęła- Natychmiast zwróć co nie twoje!! To miecz Chrisa!!-krzyknęła wyjmując zza pasa kindżały.
Jej słowa poruszyły jakąś strunę w mojej pamięci i obróciłem się do Leny z poważnym wyrazem na twarzy.
- Ciekawa historia... Ja mam na imię Chris...

To już koniec mojego rozdziału. Oczywiście nie powstałby bez pomocy nieocenionej i kochanej Roxi. Teraz czas na jej ruch w historii.

Czekamy na Wasze komentarze i liczymy na gwiazdki.
Z wyrazami szacunku
Daniel

RinascitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz